Prosto z mostu
Opium dla ludu W kraju, w którym szaleńcy strzelają do działaczy politycznych, a dwaj kontrkandydaci w niedawnych wyborach prezydenckich nie są w stanie podać sobie ręki na pogrzebie zastrzelonej ofiary, odbędą się niebawem wybory samorządowe. Partia polityczna, której reprezentanci mają dziś większość sejmową, senacką, urząd Prezydenta RP oraz instytucje centralne, takie jak Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji i Narodowy Bank Polski, przystępuje do zmasowanej kampanii wyborczej. Chce przejąć ostatni sektor władzy publicznej, którego dziś nie kontroluje w całości. Kampania prowadzona jest pod hasłem "Z dala od polityki". Hipokryzja? Niekoniecznie. Polityka to zajmowanie się sprawami publicznymi. Ten, kto zajmuje urząd publiczny i odcina się od słowa "polityka", jest hipokrytą, ale nadal politykiem. W demokracji esencją polityki jest debata, w wyniku której uciera się pogląd, jak należy zarządzać sprawami publicznymi. Jeżeli w wyborach liczy się tylko jedna Partia, debata nie jest potrzebna. Po co debata, gdy decyzje w sprawach publicznych i tak podejmuje samodzielnie kierownictwo Partii? W tym sensie wygrana jedynej Partii rzeczywiście oddala nas od polityki. Obywatele mają na Partię głosować nie dlatego, że prezentuje ona takie czy inne pomysły programowe, ani nawet nie dlatego, że rekomenduje ona szczególnie dobrych kandydatów na radnych i prezydentów. Głosujemy na Partię i jej kandydatów, aby do władzy nie powrócił groteskowy caudillo, którego jednocześnie boimy się i wyśmiewamy. Krytykowanie Partii nie służy debacie publicznej, lecz powrotowi caudillo. Jest zatem szkodliwe dla Państwa. Właściwie, mówiąc o Partii mamy na myśli Państwo. Nie należy krytykować, nie należy dyskutować. Z billboardów patrzy na nas premier nawołujący: "Nie róbmy polityki. Budujmy mosty!" To groteska niespotykana nawet w republikach bananowych. Wiele razy, gdy prezentowałem publicznie krytyczną opinię o Partii, zakrzykiwano mnie, że jestem "adwokatem PiS-u". To skrajnie niesprawiedliwe: ostrzegałem przed sposobem uprawiania polityki przez Prawo i Sprawiedliwość jeszcze w czasach, gdy dzisiejszy premier opowiadał banialuki o "przyjaciołach z PiS-u". Etykietowanie każdego, kto krytykuje Partię, mianem "adwokata PiS-u" jest najlepszym dowodem na to, iż w Polsce, kraju w środku Europy, źle się dzieje. Na razie nie w instytucjach, ale w umysłach ludzi. Hasło "Z dala od polityki" ma działać jak opium dla ludu. Śpijcie spokojnie, Partia zatroszczy się o wasze sprawy. |