Chłodnym okiem

Trochę prawa

Ten felieton piszę bez najmniejszej przyjemności, jaką przynosi przelewanie myśli na papier. W poprzednim zarzekałem się, że tematu Łukasza M. będę unikał - jednakże się nie da. Na tym człowieku, który dostał się do rady dzielnicy, ciążą zbyt poważne zarzuty, aby nad całą tą historią przejść do porządku dziennego, tym bardziej, że rzutuje ona na obecne prace praskiej rady. Lecz po kolei.

Łukaszowi M. w lutym 2010 roku zostały przez północnopraską prokuraturę postawione zarzuty z art. 191. § 1. kpk, "Kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3." i art. 202 § 4a. kpk "Kto sprowadza, przechowuje lub posiada treści pornograficzne z udziałem małoletniego poniżej lat 15, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5." 30 grudnia 2010 roku Prokuratora Rejonowa Warszawa Praga Północ przesłała do Sądu Rejonowego dla Warszawy Praga Północ w Warszawie IV wydział karny akt oskarżenia przeciwko Łukaszowi Zbigniewowi M. wraz z wnioskiem złożonym na podstawie art. 335 kpk. Artykuł ten przewiduje instytucję tzw. skazania bez rozprawy. Jest to forma swoistego zakończenia procesu karnego, polegająca na porozumieniu co do kary pomiędzy podejrzanym i prokuratorem. Aby doszło do porozumienia w trybie art. 335 kpk, muszą być spełnione określone warunki m.in. "okoliczności popełnienia przestępstwa nie budzą wątpliwości; chodzi tu o to, że zebrane dowody w sposób niezbity powinny świadczyć o sprawstwie podejrzanego oraz o okolicznościach popełnienia czynu. Nie można zatem stosować instytucji z art. 335 kpk, jeśli nie ma pewności, że czyn popełniła określona osoba." Czyli Łukasz M. przyznał się do winy, prokuratura ma na to niezbite dowody i uzgodniono wymiar kary, jak podały media, dwa lata w zawieszeniu na lat pięć.

Mając już postawione zarzuty szantażu i posiadania pornografii dziecięcej, do których Łukasz M. - przypominam - się przyznał, człowiek ten zapałał chęcią udziału w życiu publicznym. Wybrał partię aktualnie rządzącą w kraju, której wszelkie sondaże wieściły zwycięstwo w nadchodzących wyborach samorządowych. Wstępując w kwietniu do PO, już w listopadzie znalazł się na jej listach wyborczych. Radni z PO mocno podnoszą wątek, że wypełniając ich wewnętrzne ankiety Łukasz M. nie wspomniał o ciążących na nim zarzutach. Po kontrowersyjnej kampanii z wykorzystaniem wizerunku pubu "Mucha nie siada" został radnym. 30 listopada złożył ślubowanie i zgłosił się do pracy m.in. w komisji mieszkaniowej rady. "Słynny" został po decyzji poparcia PiS-owskiego kandydata na burmistrza Pragi Jacka Sasina. Udzielane wywiady ściągnęły na niego kłopoty. Stał się osobą publiczną z wszelkimi tego wydarzenia konsekwencjami. Zapomniał zapewne, że prokuratorzy też czytają gazety i oglądają telewizję. Wkrótce do urzędu wpłynęło pismo informujące przewodniczącą rady na podstawie art. 21 § 1 kpk i art. 326 § 3 pkt. 4 kpk o ciążących na nim zarzutach. W swojej naiwności sądziłem, że po ich upublicznieniu radny Łukasz M. zrezygnuje z mandatu, przepraszając swoich wyborców, którym przedstawiał się, jako "prawdziwy Polak" i "praktykujący katolik". Łukasz M. ma jednak doradców, którzy dla destabilizacji sytuacji na Pradze są w stanie oczekiwać wsparcia od człowieka, którym zapewne prywatnie gardzą, co widać po ich zachowaniu się wobec niego na sesjach. Nie tylko w mojej ocenie, jak sądzę, taka osoba nie powinna brać udziału w życiu publicznym. Łukasz M. jest - jak wspomniałem - członkiem komisji mieszkaniowej. Na ostatniej sesji złożyłem wniosek o jego odwołanie. Mój wniosek odrzucono głosami radnych PiS i PWS. Wycofanie Łukasza M. z komisji mieszkaniowej, komisji, w której radni spotykają się z tak zwanymi danymi sensytywnymi (warunki zamieszkania osób ubiegających się o pomoc mieszkaniową, ich dochody, liczba i wiek dzieci itp.) do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sądy Rzeczypospolitej Polskiej to minimum tego, co powinniśmy zrobić w imię przyzwoitości i ostrożności, bo co będzie, gdy Łukasz M. w sposób niewłaściwy skorzysta z uzyskanej wiedzy. Wszak ten człowiek ma zarzuty szantażu i posiadania pornografii dziecięcej, do których się przyznał. Radni z PiS i PWS zdają się tego nie rozumieć.



Ireneusz Tondera
radny Dzielnicy Praga Północ
Sojusz Lewicy Demokratycznej
6421