|
Lewa strona medalu
POdwyżek ciąg dalszy Dwa tygodnie temu pisałem o ogromnych podwyżkach cen biletów komunikacji miejskiej oraz wzroście cen za wodę i ścieki, jakie zafundowali warszawiakom radni Platformy Obywatelskiej na wniosek pani prezydent. Dziś tematu ciąg dalszy, choć nie ze względu na to, że czegoś nie zmieściłem w poprzednim tekście. Po prostu Hanna Gronkiewicz-Waltz postanowiła... wprowadzić mieszkańcom Warszawy kolejne podwyżki. Powiem tak: wzrost cen za bilety i wodę to małe piwo w porównaniu z tym, co Platforma Obywatelska zamierza zafundować warszawiakom na najbliższej sesji Rady Miasta w czwartek 16 czerwca. Podwyżki będą bowiem aż trzy. O pierwszej było głośno miesiąc temu, gdy pojawiły się pierwsze zapowiedzi drastycznego wzrostu opłat za żłobki. Zamiast dotychczasowych blisko 200 złotych, rodzice mieliby płacić 1170 zł! Ratusz tłumaczył wprawdzie, że przewidziano system ulg dla najuboższych, ale niestety nie obejmowałby on przeciętnego młodego małżeństwa ze średnimi zarobkami i kredytem hipotecznym na głowie. Rodzice się zagotowali i trudno im się dziwić, zwłaszcza, że w Warszawie jest tylko 4200 miejsc dla maluchów, a dla blisko 6 tysięcy takich miejsc brakuje. Głos w sprawie zabrały władze warszawskie SLD, które jednoznacznie zapowiedziały, że nie będzie zgody radnych Sojuszu na takie podwyżki i wezwały Platformę Obywatelską do wycofania się z pomysłu. Hanna Gronkiewicz-Waltz uznała, że chyba jednak przesadziła i z projektu zrezygnowała, ale w to miejsce przedstawiła drugi również zakładający podwyżki. Wprawdzie nie tak drastyczne jak w pierwszej wersji, ale i tak kosmiczne, bo ponad 100-procentowe. Zamiast 200 zł rodzice zapłacą za żłobek 450 zł, co i tak jest ceną wygórowaną i nie spotykaną nigdzie indziej w kraju. Mało tego, z drugiej wersji uchwały zniknął pomysł dopłat miasta do maluchów w żłobkach prywatnych, co miało być ulgą dla rodziców, których dzieciom miasto w swoich żłobkach miejsc zapewnić nie mogło. Niedobre wieści mam również dla tych, którzy swoje dzieci mają w miejskich przedszkolach. Pod pozorem dostosowywania prawa, władze miasta fundują podwyżkę również i im. Dziś tzw. opłata stała za przedszkole wynosi 130 zł plus koszty wyżywienia i zajęć dodatkowych. Urzędnicy ratusza przedstawili projekt, zgodnie z którym za pobyt dziecka w przedszkolu w godz. 7 - 17 rodzic zapłaci 310 zł, czyli blisko 150% więcej!!! Żeby była jasność: zarówno podwyżka opłat za żłobek, jak i przedszkole nie spowoduje, że przybędzie miejsc w tych placówkach, bo dochody z podwyżek będą dla miasta zbyt małe, aby coś wybudować. Platforma Obywatelska po prostu próbuje załatać dziurę budżetową i nie waha się nawet robić tego kosztem najmłodszych, bo przecież oczywiste jest, że zamiast zapłacić za dodatkowy angielski dla dziecka, rodzice będą musieli oddać te pieniądze przedszkolu. O desperacji władz miasta świadczy też kolejny pomysł na podwyżki, związany ze strefą płatnego parkowania. Wprawdzie nie zmieniają się ceny za parkowanie czasowe (bo i tak są już maksymalne możliwe prawem), ale ktoś wpadł na pomysł, że przecież można wyciągnąć kasę od mieszkańców mieszkających w strefie płatnego parkowania. Dziś za postój auta pod domem płacą oni 30 zł rocznie, a zgodnie z pomysłem płacić będą 25, ale... miesięcznie. To oznacza wzrost o 1000%! I na nic tu tłumaczenia, że ma to ograniczyć ruch pojazdów w centrum, bo prawda jest taka, że tą podwyżką jedynie zniechęci się do posiadania samochodów mieszkańców centrum, a nie osoby wjeżdżające do niego. Władze miasta po raz kolejny szukają pieniędzy w kieszeniach warszawiaków i jak widać nie zamierzają oszczędzać nikogo. Hanna Gronkiewicz-Waltz funduje mieszkańcom stolicy kolejne podwyżki i jestem przekonany, że nie są to ostatnie pod jej rządami. Projekty ratusza karnie popierają radni Platformy Obywatelskiej, którzy w Radzie Miasta mają absolutną większość. Ciekawe tylko, co powiedzą swoim wyborcom, którzy naprawdę myśleli, że z Platformą będzie im żyło się lepiej. Wszystkim. |