Chłodnym okiem
Budżet Pragi Tak fatalnego budżetu z punktu widzenia interesów Pragi Północ nie widziałem od początku swojej kariery samorządowej. Widocznie kryzys, którego oficjalnie nie ma, dotknął Warszawę tak mocno, że rzeczywistość zaczyna wyć. Jako przewodniczący komisji budżetu rady dokładnie przeanalizowałem wraz komisją zaproponowany nam dzielnicowy załącznik na 2012 rok. Wyszło jednoznacznie, że nie starczy na niezbędne wydatki wynikające z ustaw i zadań, które samorząd ma obowiązek realizować, jak m.in. dotacje dla niepublicznych placówek oświatowych, zasiłki stałe i okresowe, realizacje decyzji inspekcji nadzoru budowlanego, dodatki mieszkaniowe, czy dopłaty do zaliczek "B" na rzecz wspólnot mieszkaniowych. Wyszło także, że nie zabezpieczono niezbędnych środków na pokrycie należnych wynagrodzeń dla pracowników placówek oświatowych. Mogę zrozumieć że nie zawsze można skalkulować niezbędne wydatki choćby na zimowe odśnieżanie dróg czy utrzymanie zieleni, bo wiele tu zależy od pogody, dopłaty do wspólnot wynikają z podejmowanych uchwał i w pełni można je oszacować na koniec marca. Niektóre zamierzenia inwestycyjne przy gorszych prognozach dochodowych można przesuwać na kolejne lata, ale są koszty stałe powtarzalne od lat i dziwię się, że ich zabezpieczenie w budżecie przewidziano ledwie na pół roku. Zadałem sobie trud i porównałem założenia budżetowe roku 2012 z założeniami i tak fatalnego 2011. Oto obraz. Radni na sesji 18 października wystąpili do Prezydenta Warszawy o zwiększenie wydatków na Pragę o kwotę ponad 64 milionów złotych, wskazując największe potrzeby w oświacie (21,8 mln), gospodarce komunalnej (29,8 mln), opiece społecznej (6,6 mln). Batalia o pieniądze dla dzielnicy dopiero się rozpoczyna.
Ireneusz Tondera
radny Dzielnicy Praga Północ Sojusz Lewicy Demokratycznej |