Prosto z mostu
Jak w przedszkolu


Stałym elementem zachowania biurokratów jest bezbrzeżne zdumienie na wieść, że zwiększenie obciążenia fiskalnego obywateli, zamiast zwiększyć wpływy do budżetu, powoduje ich zmniejszenie. Ostatnim takim przypadkiem była historia wprowadzenia podwyżek opłat za przedszkola. Dokonana przez Platformę Obywatelską nowelizacja ustawy o systemie oświaty zmusiła gminy do zmiany systemu opłat za przedszkola. Teraz rodzice mogą oddawać swoje pociechy na przechowanie za darmo przez pięć godzin dziennie, ale za to za pozostały czas pobytu w przedszkolu muszą słono zapłacić.

W Warszawie, gdzie pani prezydent stara się z ust spijać myśli Przewodniczącego PO, doprowadziło to do kompletnej aberracji. Dyrektorzy przedszkoli żądali nawet opłat za przyprowadzenie dziecka o godzinie 7.45, gdy bezpłatny pobyt zaczynał się o 8.00. Działo się to na szczęście podczas kampanii wyborczej, więc sam Donald Tusk uznał, że sprawy poszły za daleko i zainterweniował, besztając publicznie Warszawę. Władze miasta natychmiast wydłużyły okres bezpłatnego pobytu i obniżyły stawkę godzinową za okres płatny. Po podliczeniu września, czyli pierwszego miesiąca w nowym systemie, okazało się, że do miejskiej kasy wpłynęło o jedną czwartą mniej pieniędzy, niż w poprzednim systemie.

Nie był to jednak wynik interwencji Przewodniczącego PO. W miastach, które w kampanii wyborczej nie cieszyły się takim zainteresowaniem Donalda Tuska, również odnotowano znaczny spadek wpływów do budżetu. Po pierwszych protestach rodzice zaczęli bowiem działać racjonalnie i w większości posyłali dzieci do przedszkoli tylko w godzinach bezpłatnych. A to spowodowało spadek dochodów, wbrew intencjom autorów przepisów, mających na celu doprowadzenie do samofinansowania przedszkoli - czyli wzrostu dochodów. Zdumiewające...

Przed zmianą systemu opłat za przedszkola zabrakło publicznej debaty. Czy prowadzenie przedszkoli przez gminy jest usługą publiczną, niczym w gruncie rzeczy nie różniącą się od prowadzenia komercyjnego przedszkola przez podmiot prywatny, czy też wydatkowanie publicznych pieniędzy na przedszkola jest elementem polityki prorodzinnej państwa bądź gminy. W tym drugim przypadku celem nie powinna być walka z deficytem budżetowym poszczególnych przedszkoli, lecz jak najbardziej roztropne wydatkowanie kwoty, którą państwo czy gmina wyasygnowały na ułatwienie życia rodzicom mającym dzieci nie objęte obowiązkiem szkolnym. A powyższa historia jest jeszcze jednym dowodem na to, że najroztropniejsze decyzje w tej sprawie podejmują sami rodzice.

Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl

4480