Deja vu
"Polska demokracja i praworządność nie są zagrożone; zagrożony jest "układ" - powiedział w piątek (17 lutego) w Sejmie szef PiS Jarosław Kaczyński w trakcie debaty nad informacją premiera Kazimierza Marcinkiewicza o 100 dniach działalności rządu. Ten fragment wypowiedzi Prezesa PiS (bo w PiS nie ma przewodniczącego ani, broń Boże, sekretarza - źle się kojarzy) przywołał mi w pamięci niedawne wypowiedzi jego brata, obecnie Prezydenta RP, z kampanii wyborczej o prezydenturę Warszawy. Tam wtedy też padały gromkie słowa o konieczności rozbicia tzw. układu warszawskiego. Lech Kaczyński "rozbijał" go przez trzy lata, ponosząc przy tym same porażki. Żadna ze spraw nie zakończyła się do tej pory prawomocnym wyrokiem skazującym. Więcej, zdecydowana większość doniesień zastała umorzona na etapie postępowania w prokuraturze. Powołany przez Lecha Kaczyńskiego 50-osobowy zespół kontroli wewnętrznej też nie odniósł wielkich sukcesów, no może z wyjątkiem wyśledzenia nieprawidłowości finansowych na Pradze Północ, ale zapewne będzie on stanowił trzon nowego sztandarowego bytu prawnego, czyli Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które ma liczyć 500 etatów. Główni bohaterowie wspomnianej powyżej afery finansowej, żeby nie było wątpliwości - działacze PiS, co prawda tłumaczą się w prokuraturze, ale na razie włos im z głowy nie spadł, a jeden z nich nawet awansował na wiceburmistrza dzielnicy. No cóż, oni są z właściwego "układu". W kontekście dalszej części wypowiedzi prezesa PiS "z tym "układem" chcemy walczyć, chcemy go zniszczyć metodami prawnymi, dopuszczalnymi w państwie praworządnym i zniszczyć go moralnie" jednak brak jakiejkolwiek reakcji na poczynania jego ludzi jest wielce znaczący. "Nie będzie w Polsce dyktatury i tylko ktoś bardzo głupi może wierzyć w tego rodzaju zagrożenie. Nie będzie w Polsce autorytaryzmu, bo też tylko bardzo głupi ludzie mogą w to wierzyć" - zaznaczył prezes PiS. Ten fragment także pozwolę sobie skomentować w kontekście trzyletnich rządów jego brata w Warszawie. Lech Kaczyński scentralizował zarządzanie w Warszawie. Wszelkimi dostępnymi sposobami nie dopuścił nie tylko do uchwalenia statutu miasta, który jest jego wewnętrzną konstytucją, ale też do znaczącej debaty na ten temat. Miastem kierował za pomocą swoistych dekretów, zwanych zarządzeniami, pozostającymi nawet poza kontrolą wojewody. "Będzie w Polsce porządek, bo to jest w interesie zwykłych ludzi, zwykłych Polaków. A Prawo i Sprawiedliwość jest partią zwykłych Polaków i jesteśmy z tego dumni" - oświadczył J. Kaczyński. To samo słyszałem z ust jego brata, jak szumnie zapowiadał walkę z agencjami towarzyskimi w stolicy i zintensyfikowanie działań straży miejskiej. "Pozostało mi wezwać tych wszystkich, którzy chcieliby w tym programie naprawy uczestniczyć, żeby porzucili paraliżujący rewanżyzm i zechcieli w tym programie uczestniczyć" - dodał. Nieważne, z kim, ważne jak można by było powiedzieć. Tak jak jego brat oparł się przy rządzeniu Warszawą o ludzi wyrzuconych z PO, tak na szczeblu centralnym podporę rządu stanowią LPR i Samoobrona, na których tak samo jak na wyżej wspomnianych działaczach PO niedawno nie zostawiano suchej nitki. "W oczywisty sposób nasze państwo, nasz aparat państwowy jest tak uwikłany w układy lobbystyczne i układy czysto patologiczne, po prostu kryminalne, że o wykonywaniu zadań w ramach tego, co określiłem jako dobre państwo, nie ma mowy" - powiedział szef PiS. W tym kontekście odwołam się do artykułu w "Rzeczpospolitej" z 6 stycznia "Superpociąg ze złomu", a dotyczącego zakupu pojazdów do sztandarowej inwestycji Lecha Kaczyńskiego, jaką miała być Szybka Kolej Miejska. Oto parę cytatów. - "Pociągi dla warszawskiej SKM powstały na bazie starych składów EN-57 kupionych od SKM z Trójmiasta (z nich pochodzą ramy wózków jezdnych i przestarzała konstrukcja układu napędowego)". - "Nowy Sącz kupił od nas zrujnowane pociągi z lat 60., wycofane z użytku. Część była spalona - mówi Paweł Wróblewski, rzecznik SKM Trójmiasto. Uznaliśmy ich remont za nieopłacalny. Stary tabor sprzedaliśmy na przełomie 2004 i 2005 roku za 1,64 mln zł - wyjaśnia" - "Protestowaliśmy przeciwko sprzedaży tych spalonych pociągów jako bazy do wyprodukowania nowych. Mieliśmy wątpliwości, czy będą bezpieczne dla pasażerów - mówi Stanisław Kogut, senator PiS, przed wyborami szef kolejarskich związków zawodowych" - "Suchej nitki nie zostawił na SKM Bogusław Kowalski (LPR), szef Sejmowej Komisji Infrastruktury, do września wicemarszałek województwa.- Warszawa dała 55 mln zł za upudrowanego trupa ..." "Czy uzyskaniu zlecenia pomogły ZNTK Nowy Sącz powiązania personalne? Za komunikację odpowiadał w ratuszu za czasów Kaczyńskiego wiceprezydent Andrzej Urbański, w 1997 roku redaktor naczelny "Życia Warszawy". Właścicielem nowosądeckich zakładów jest zaś Zbigniew Jakubas - do 2000 roku właściciel tego dziennika. Czy ta znajomość ułatwiła producentowi zdobycie warszawskiego zamówienia - tego nie udało nam się ustalić". Takie pytania bez odpowiedzi stawiają w konkluzji artykułu jego autorzy Jacek Krzemiński i Konrad Majszak. Takie państwo "przestaje być instrumentem narodu, a staje się instrumentem różnego rodzaju uprzywilejowanych grup" - zaznaczył Jarosław Kaczyński. Tu z Jarosławem Kaczyńskim się zgadzam, ale mam nadzieję, że to nie oznacza, iż "byłych złych uprzywilejowanych" mają zastąpić nowi dobrzy. "Działaniom PiS nadaje się zupełnie inny sens, niż w rzeczywistości mają" - powiedział. "Towarzyszy temu lawina, huragan różnego rodzaju kłamstw i pomówień. Można mówić, że w Polsce mamy do czynienia z triumfem insynuacji - mówił J.Kaczyński. Do walki stanęła w zwartym ordynku "łże-elita" Rzeczpospolitej i nadrabia straty". Panie Prezesie, każda krytyka boli - nie dawajcie więc do niej podstaw. Bowiem po uczynkach was poznamy. PS. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przy zamówieniu przez władze miasta sześciu pociągów dla SKM za 55 mln zł w zakładach ZNTK Nowy Sącz przez miejskich urzędników złożyła szefowa warszawskiej PO Małgorzata Kidawa-Błońska. - Nie mogę się nadziwić, że tą sprawą nikt się do tej pory nie zajął - powiedziała Małgorzata Kidawa-Błońska dziennikarzom "Rzeczpospolitej" - Prokuratura powinna ją badać z urzędu. Powinny też zostać wyciągnięte konsekwencje wobec urzędników. Nie rozumiem tej dziwnej taryfy ulgowej wobec ekipy PiS - stwierdziła. Ireneusz Tondera radny woj. mazowieckiego przewodniczący klubu radnych SLD |