O roli lokatora w procesie uczłowieczania kamienicznika

Kamienica przy Kępnej 15 od roku jest obudowana rusztowaniami. To nie oznacza, że wykonywane są jakiekolwiek prace elewacyjne. Blisko stuletni dom, wpisany do rejestru zabytków, nie widział farby od co najmniej 50 lat, pomimo iż od października 2005 roku ma nowych właścicieli.

Mieszkańcy przysłali do redakcji dramatyczny list. W październiku 2005 roku dowiedzieli się, że kamienica, w której dotąd mieszkali jako lokatorzy przydzielonych im mieszkań kwaterunkowych, została zwrócona spadkobiercom przedwojennego właściciela budynku. Zwrot nieruchomości nastąpił - według pisma z Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami w Dzielnicy Praga Północ z dnia 9.09.2005, które otrzymali wszyscy mieszkańcy - na podstawie ostatecznej decyzji nr 116/GK/DW/2005 z dnia 22.07.2005 prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy. Mieszkania w tym budynku mają standard jak większość mieszkań w nieremontowanych praskich kamienicach. Nie ma w nich centralnego ogrzewania, łazienek, ciepłej wody. Jest w nich zimno - brakuje ociepleń, okna są stare i nieszczelne. Tylko nielicznych mieszkańców stać było na wymianę okien, czy wyposażenie lokali w piece akumulacyjne, zrobienie własnym sumptem łazienek, instalację term z ciepłą wodą. Nierzadko na te modernizacje wydali oszczędności życia, bowiem nie są ludźmi o zasobnych portfelach. Wiadomość, że zostaną oddani w prywatne ręce spadła na nich jak grom z jasnego nieba. Na domiar złego nowa właścicielka i jej mąż okazali się być ludźmi bez skrupułów. Pierwszą ich czynnością było podniesienie od lutego 2006 roku czynszu z 1,62 zł za m2 (w czynszu uwzględniony był stan techniczny budynku) na 9,80 zł za m2 , czyli ponad 600 procent. W końcu listopada 2006 właścicielka po raz kolejny podniosła czynsz - tym razem do 11,67 zł za m2, z terminem wykonalności w marcu 2007. Obie stawki czynszów zostały tak skalkulowane, by roczny czynsz nie przekraczał 3 procent wartości odtworzeniowej budynku. Wszystko odbywa się więc w majestacie prawa.

- Jesteśmy tą sytuacją zbulwersowani w najwyższym stopniu. W oferowanych przez Biuro Polityki Lokalowej miasta "luksusowych mieszkaniach" na pobliskiej ulicy Ząbkowskiej czynsz wynosi 7,5 zł za m2. Nie możemy jednak myśleć o staraniu się o takie mieszkanie - pierwszy warunek, jaki trzeba spełnić, by stawać do przetargu, to oddanie miastu dotychczas zajmowanego lokalu, a nasze mieszkania zostały przez prezydenta Warszawy zwrócone obecnej właścicielce. Nie liczy się nawet fakt wynajmowania mieszkania w wyniku wcześniejszej zamiany mieszkań komunalnych, czyli oddania zamienianego lokalu kwaterunkowego miastu - mówi jedna z mieszkanek kamienicy. Paradoksem jest fakt, iż wynajęcie mieszkania w innym budynku, ze wszystkimi wygodami, kosztowałoby mniej więcej tyle samo, ile wynosi czynsz za mieszkanie bez centralnego ogrzewania i ciepłej wody, z nieszczelnymi oknami, ale nikt z mieszkańców Kępnej nie może z tego skorzystać, bowiem zostaliby pozbawieni meldunku.

W ciągu roku, który minął od powrotu zabytkowej kamienicy w ręce prywatne, nie tylko nie poprawił się jej stan techniczny, ale - przeciwnie - uległa ona dalszemu zniszczeniu. Brama z licznymi dziurami, w czasie deszczu jest całkowicie zalewana wodą z powodu zabetonowania, do wysokości podjazdu, dolnej części nowej metalowej kraty. Po fasadzie w czasie deszczu czy roztopów leje się woda z wadliwie wykonanego daszku ochronnego, co powoduje przemakanie ścian i pękanie - od wilgoci - drewnianych okien.

Kontakt z właścicielką jest utrudniony - mieszka na stałe poza Polską. Ustanowiony przez nią pełnomocnik - administratorka - miesiącami nie pojawia się na Kępnej. Jako adres kontaktowy podany jest numer skrytki pocztowej. Pod podanym numerem telefonu teoretycznie ktoś powinien dyżurować dwie godziny w tygodniu. Nic bardziej mylącego - zgłasza się jedynie automatyczna sekretarka z poleceniem nagrania wiadomości. Nieomal wirtualna administracja odpowiada zwykle po kilku dniach, czasem nawet po tygodniu. Administratorka nie sygnuje pism do lokatorów żadną pieczątką, zaś wszystkie pisma od właścicielki mieszkańcy otrzymują jedynie z jej podpisem. A to utrudnia załatwianie spraw lokatorów choćby w urzędzie dzielnicy.

Od końca października ubiegłego roku kamienica nie ma dozorcy. Od pewnego czasu drobne prace, m.in. sporadyczne sprzątanie wykonują dwaj młodzi ludzie. Jak mówią mieszkańcy, są to wyjątkowo niesympatyczni i wulgarni panowie. Klatki wokół mieszkań lokatorzy sprzątają sami. Stan sanitarny ogólnodostępnego podwórka jest bardzo zły - brama nie jest zamykana. Po interwencji lokatorów i wezwaniu Sanepidu i straży miejskiej podwórko zostało uprzątnięte, klatki już nie.

- Wiemy, że są niestety w naszej kamienicy osoby nie płacące czynszu, co może być przyczyną ich problemów z właścicielką, zresztą wystąpiła do sądu o ich eksmisję, ale większość mieszkańców to ludzie sumiennie wywiązujący się z płatności. Jednak sytuacja i tych lokatorów jest zła. W niedzielę, 29 października ubiegłego roku kilku rodzinom, które regularnie płacą czynsz, właścicielka wręczyła osobiście, w towarzystwie filmującego wręczanie pisma mężczyzny, "wypowiedzenie najmu zajmowanego lokalu" w terminie trzech lat "bez obowiązku dostarczenia jakiegokolwiek lokalu zamiennego". A przecież nawet za czasów komunizmu ludzi płacących rzetelnie czynsz nie wyrzucano z mieszkań - mówią mieszkańcy. Część z nich wystąpiła o przydział lokali z zasobów gminnych. Od czerwca 2006, od momentu złożenia wniosków, nie otrzymali żadnej odpowiedzi czy są jakieś szanse na otrzymanie mieszkań. Jedyną informacją było pismo z numerem świadczącym o tzw. wciągnięciu na listę oczekujących na rozpatrzenie wniosków przez komisję ds. lokalowych. A czas płynie nieubłaganie. - Właścicielka kamienicy działa w oparciu o przysługujące jej prawa. Nie zamierzamy oceniać obecnie obowiązującej ustawy o ochronie praw lokatorów i mieszkaniowym zasobie gminy, na którą właścicielka stale się w swoich pismach do nas powołuje, a która daje jej możliwość podwyższania czynszu niemal bez ograniczeń, bez względu na standard lokali. Ale pytamy, co mamy począć, my, ludzie o niewysokim, ale przekraczającym normy wymagane przy staraniu się o mieszkanie komunalne, dochodzie? Mieszkania w TBS-ach niestety są bardzo drogie, a i tak kolejka do nich jest długa.

Poza tym nie wszystkich na nie stać. Czujemy się jak lokatorzy drugiej kategorii, choć w niczym nie jesteśmy gorsi od naszych sąsiadów z Kępnej, którzy mieszkają w kamienicach komunalnych. Przecież bez jakiejkolwiek winy i nie z własnej woli znaleźliśmy się w takiej sytuacji. A problem będzie narastał - coraz więcej kamienic wraca w prywatne ręce, a przynajmniej część nowych właścicieli postępuje, tak jak to ma miejsce w naszym przypadku, bezwzględnie.

Mamy nadzieję, że można tak zmienić ustawodawstwo, żeby realnie chronić prawa lokatorów usuwanych, mimo że regularnie płacą czynsz podwyższany bezlitośnie przez właścicieli mieszkań. Dotychczasowa ustawa o ochronie praw lokatorów pozwala wymówić najem lokatorowi, którego mieszkanie potrzebne jest właścicielowi lub jego najbliższym, bez żadnych przyczyn. Właścicielka naszej kamienicy jest w niej zameldowana na pobyt stały, w ponad stumetrowym lokalu, ale stale przebywa za granicą. Nawet, gdy na krótko przyjeżdża do Polski, wcale w nim nie mieszka. Wybrała dla swych trzech synów i męża właśnie nasze mieszkania, mimo że większość z 21 lokali mieszkalnych w kamienicy to pustostany albo mieszkania zajmowane już bez prawa najmu - po wyroku lub tuż przed wyrokiem eksmisyjnym. Mamy wrażenie, że wybrane przez nas władze powinny zadbać zwłaszcza o ludzi nie najbogatszych, często nie umiejących sobie poradzić w nowej rzeczywistości, w której - jak widzimy na własnym przykładzie - w jednej chwili można bez własnej winy znaleźć się w sytuacji bez wyjścia. Z realną groźbą utraty dachu nad głową - mówią rozżaleni mieszkańcy. Wydaje się, że wobec takich argumentów wszelki komentarz jest zbędny.


Elżbieta Gutowska
9872