Czy to wyrok?
takie pytanie zadaliśmy burmistrzowi Białołęki, Jackowi Kaznowskiemu, po decyzji Hanny Gronkiewicz-Waltz o budowie spalarni osadów ściekowych na Czajce. Wyrok? Nie, to raczej był wyrok w zawieszeniu. Jestem oczywiście poirytowany całą sytuacją. Wiele razy spotykałem się z członkami społeczności lokalnej i wyrażałem swoje wątpliwości co do możliwości zmiany projektu na obecnym etapie, choć miałem nadzieję, że będzie to możliwe. Przedstawiłem nawet swój pomysł wykorzystania ZUSOK dla rozwiązania problemu, który spotkał się z zainteresowaniem ze strony niezależnych ekspertów. Trzeba jednak zwrócić uwagę na kulisy tej decyzji. Przecież decyzje o takim kształcie projektu oczyszczania warszawskich ścieków, bez konsultacji społecznych, podejmowała poprzednia ekipa zarządzająca miastem. Przypomnijmy, że w zeszłym roku Komisja Europejska skierowała do polskiego rządu memorandum w sprawie ewentualnych zmian w projekcie. Niestety, wówczas odrzucono jakiekolwiek sugestie odnośnie podziału zadania na etapy czy wprowadzenia korekt. Uczestniczyłem z Panią Prezydent w wyprawie do Brukseli, by gruntownie się zapoznać na miejscu ze stanowiskiem Komisji w tej kontrowersyjnej sprawie. Już wówczas, po spotkaniu z komisarzem UE twierdziłem, że w zasadzie trudno będzie cokolwiek zmienić. Zarząd miasta ponownie poddał analizie materiały związane z tą inwestycją. Niestety, to nie zarząd miasta jest beneficjentem środków pomocowych, ale strona rządowa. To Polsce przyznano największą w historii UE dotację, właśnie na rozwiązanie problemu ściekowego w Warszawie. Na spotkaniu, które się odbyło w urzędzie dzielnicy z Panią Prezydent wyraźnie zobrazowano radnym obecną sytuację. Zarząd miasta wprost zaczął być szantażowany przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Ministerstwo stwierdziło, że jakiekolwiek zmiany w projekcie są niedopuszczalne. Postawiono wręcz ultimatum: albo Warszawa zacznie realizować cały projekt, albo z dotacji nici i odwieszone zostaną kary środowiskowe. To równoznaczne byłoby z koniecznością drastycznej podwyżki cen mediów w Warszawie. Jak więc widać, zarząd miasta został przez władze państwowe przyparty do muru. I cóż z tego, że zgłosiliśmy alternatywne rozwiązania problemu unieszkodliwiania osadów pościekowych, czyli tego, co pozostaje po procesie oczyszczania ścieków z naszych gospodarstw. Cóż z tego, że mieszkańcy protestowali, a rada dzielnicy podejmowała w tej sprawie kolejne uchwały. Dobre chęci dobrymi chęciami. Owszem, przyznano, że wariant z jedną dużą oczyszczalnią ścieków i spalarnią na jej terenie nie jest najlepszy. Musimy, niestety, zrozumieć, że po wyborach samorządowych było już za późno na jakiekolwiek zmiany. Poprzednie władze miasta zabrnęły w swym przekonaniu o jedynie słusznej racji tak daleko, że dziś możemy w zasadzie tylko roztrząsać co by było lepsze, jakie warianty możliwe byłyby do realizacji w tym wypadku, lecz decyzje zapadły przed październikiem 2006 roku. Należy więc zapytać, co zrobiono wtedy, w poprzedniej kadencji, by zmusić decydentów do zmiany stanowiska i pójścia na jakiś kompromis ze społecznością lokalną. Same protesty rady jak widać pozostały na papierze. Mamy zachodnie ekspertyzy mówiące jednoznacznie, że wybrany wariant nie jest wcale optymalny, ale wręcz niesie ze sobą wiele zagrożeń dla miasta. Niestety, poprzednie władze poszły na ewidentną łatwiznę. Wiadomo, że wszelkie inwestycje ekologiczne wzbudzają bardzo wiele kontrowersji i protestów. Wybrano więc istniejącą lokalizację oczyszczalni do wtłoczenia tam wszystkich usług z zakresu oczyszczania ścieków. Zapomniano jednak, że teren wokół Czajek troszeczkę się zmienił, że jest to rekreacyjna część dzielnicy, a nie puste pola strefy technicznej miasta. To wywołało konflikt, zwłaszcza, że wieloletnie obietnice miasta odnośnie modernizacji Czajek, ich hermetyzacji, usunięcia uciążliwości i budowy kanalizacji pozostały obietnicami do dziś. Przypominam sobie czasy budowy spalarni odpadów komunalnych na Targówku. Te same zapewnienia o dodatkowej infrastrukturze, brak informacji i skromniutka rzeczywistość. Dopiero ciężka praca nad ukazaniem całej prawdy o zakładzie, promocja, dni otwarte dla mieszkańców, współpraca z samorządami osiedlowymi, środowiskami naukowymi, prasą, radiem i telewizją utemperowała emocje. Nieufność społeczeństwa jednak pozostaje, zwłaszcza, gdy wszelkiego rodzaju zobowiązania władz nie idą w parze z decyzjami i realizacją. Powiedzmy sobie prawdę. Białołęka dotychczas nie miała szczęścia do decyzji strategicznych. W oczach niektórych decydentów traktowana była jak daleka prowincja, gdzie można zepchnąć wszystko, co stawało się niechciane w innych częściach stolicy. Zadawano nawet publicznie pytania i dziwiono się, dlaczego ktoś chce tutaj budować mieszkania. Tymczasem wbrew opiniom planistów powstało tutaj olbrzymie miasto, które wskutek dotychczasowego stosunku władz stolicy zostało odcięte od świata. Dziś zbieramy tego owoce. 6 czerwca na posiedzeniu zarządu miasta Pani Prezydent przyznała, że trzeba gruntownie zrewidować stosunek do naszej dzielnicy. Zgodnie z uchwałą rady Białołęki otrzymałem pełnomocnictwa do kontroli i nadzoru realizacji porządkowania terenu przy ulicy Marywilskiej, otrzymałem też zapewnienie, że w planie inwestycyjnym miasta Białołęka będzie miała szczególne miejsce. Ma rozpocząć się modernizacja Modlińskiej, Marywilskiej i Płochocińskiej. Most Północny ma ruszyć, Tramwaje Warszawskie mają od zaraz rozpocząć przygotowania do budowy tras na Tarchomin z Żerania i z Marymontu. Ma jeździć wahadłowo pociąg z Legionowa do Dworca Warszawa-Gdańska, przybędą nowe linie autobusowe. Powstaną nowe placówki przedszkolne i szkoły, będziemy budować parki. MPWiK ma zrealizować zgodnie z obowiązującym planem infrastrukturę za ponad 80 mln złotych. Moim zdaniem to jednak za mało. Wystąpiliśmy z kolejnymi inicjatywami w ramach porozumienia z miastem na kwotę 47 mln złotych. Oczywiście, zaraz odzywają się głosy, że wszystko to jest nierealne, bo brak własności terenu pod drogami. Zdajemy sobie sprawę, że problemy wystąpią. Stąd nowa formuła umowy z miastem na piśmie, z terminami i konkretnymi kwotami, stąd powołany zespół koordynacyjny dla usuwania przeszkód. Ja mogę tylko zapytać, dlaczego w budżecie naszej dzielnicy nie było środków na wykupy ulic. Dziś problem dotyka całej sfery drogownictwa w dzielnicy. W zasadzie niedługo nie będziemy mogli wykonywać remontów i jakichkolwiek modernizacji właśnie ze względu na brak prawa wejścia w teren. Z tego względu nie można budować chodników, oświetlenia, nie można planować nowych linii autobusowych. Zarząd dzielnicy przeanalizuje konieczność realizacji kolejnych arterii komunikacyjnych udrażniających zieloną Białołękę i zgłosi je do inwestycji miejskich zgodnie z decyzją władz stolicy. Ma być realizowana ulica Mehoffera -"bis", by zdążyć na oddanie wiaduktów w rejonie Choszczówki i Klasyków realizowanych przez PKP w ramach modernizacji trasy kolejowej do Gdyni. Trwają rozmowy na temat inwestycji sportowych na Białołęce w ramach PPP. W przygotowaniu jest budowa centrum multimedialnego i kolejnych czytelni multimedialnych. Planujemy dalszy znaczący wzrost wydatków na kulturę i sport. Rozszerzymy program Otwarte szkoły na następne placówki. Od listopada ruszy pierwsze w dzielnicy sztuczne lodowisko. Dla mnie osobiście najważniejsze jest, by zmienić mentalność miejskich decydentów od spraw zagospodarowania przestrzennego. Zwracamy uwagę na fakt, że nasza dzielnica zmuszona jest wydawać większość swoich środków inwestycyjnych na oświatę i w zasadzie pozbawiona jest możliwości realizacji nowych ulic. Tak być dalej nie może. Miasto musi wreszcie zauważyć, że ten ciężar odpowiedzialności za dzielnicową bazę oświatową powinno częściowo wziąć na siebie. Gdy stworzymy warunki dla prawidłowego rozwijania infrastruktury w dzielnicy i nadrobimy braki odnośnie kanalizacji i wodociągowania, Białołęka stanie się inną dzielnicą niż dziś, gdy kojarzona z głównie z korkami. Zabrałem się za porządkowanie terenów przy ulicy Świderskiej i Marywilskiej. Rozmawiam z potencjalnymi inwestorami na temat obiektów rekreacyjnych. Miasto ma realizować takie obiekty w rejonie Kępy Tarchomińskiej i ulicy Mehoffera (przystań promu). Zabiegamy o stworzenie Młodzieżowego Centrum Piłkarskiego, o ruszenie z budową Centrum Sportów Wodnych w Porcie Żerańskim w ramach programu międzygminnego udrożnienia trasy Wisła - Kanały Augustowskie. O szczegółach za wcześnie dziś mówić. Przytoczę jednak słowa, które padły podczas dyskusji w Ratuszu: Białołęka nie może być składowiskiem Warszawy i miejscem gdzie przywozi się odpady, śnieg i gruz. Radosnej twórczości niektórych decydentów należy położyć kres. Białołęka od tej pory może liczyć na przychylność zarządu miasta, na nowe inwestycje drogowe, które połączą ją z miastem, a mieszkańcom ułatwią życie. Trzymam więc zarząd miasta za słowo. Taki program mam zamiar kontynuować. Mamy właśnie tę jedną szansę na sto, by cywilizacja wkroczyła na nasz teren. By odkorkować naszą dzielnicę potrzebne są inwestycje, które przejściowo być może skomplikują sytuację komunikacyjną. Jednak nicnierobienie jest barbarzyństwem, a oprotestowywanie wszystkich inicjatyw nie wyrwie naszej dzielnicy z marazmu i problemów. Pokazały to dotychczasowe wydarzenia. Pamiętajmy, że czas szybko upływa, a przed nami EURO 2012 i miliony kibiców, którzy przetoczą się przez naszą dzielnicę.
Notowała Ewa Tucholska
|