Dwa testamenty cd.

W poprzedniej kadencji samorządu Nowa Gazeta Praska jako pierwsza, w cyklu artykułów pod tym samym tytułem, opisywała aferę, związaną ze sfałszowaniem testamentu przedwojennych właścicieli m.in. budynków przy ul. Tykocińskiej – Florentyny i Rocha Krzeszewskich. Dzięki ówczesnej radnej Targówka, Hannie Mocheckiej, udało się doprowadzić do prawomocnego orzeczenia sądu w odniesieniu do testamentu, który nagle przedstawili dalecy krewni byłych właścicieli, roszcząc sobie prawa do przedwojennych kamienic. Nie została wtedy jednak do końca załatwiona sprawa budynków nr 30, 38 i 40, które podający się za spadkobierców sprzedali m.in. deweloperowi. Część tamtejszych mieszkań jest wykupiona, ale nie wszystkie. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy są przerażeni. Powołali Stowarzyszenie Mieszkańców ul. Tykocińskiej, by walczyć o swoje. W tym właśnie pomaga im Hanna Mochecka, która w tej kadencji niestety nie jest już radną, a wspiera Zastępca Burmistrza Sławomir Antonik, w którego gestii leżą m.in. sprawy budynków komunalnych.

Regularnie spotyka się Pan ze zdesperowanymi mieszkańcami. Co im Pan radzi?

Analizując sprawę rozważamy różne procedury, zarówno prawne, jak i administracyjne. Kluczowe znaczenie, w mojej ocenie, ma większe niż dotychczas zaangażowanie stron, wymienionych w testamencie pani Krzeszewskiej, która nieruchomości zapisała głównie instytucjom kościelnym. Moim zdaniem, niezbędne jest doprowadzenie do podjęcia postępowań wznawiających całą procedurę zwrotu nieruchomości, która przecież została przeprowadzona na podstawie sfałszowanego dokumentu. Można to w pierwszej kolejności przeprowadzić administracyjnie, składając odpowiedni wniosek do prezydenta miasta, bo dzielnica nie jest teraz stroną w postępowaniu.

Na dziś jednak budynki przejął deweloper i wiadomo, że chodzi mu o pieniądze. Mieszkańcy niewykupionych mieszkań obawiają się, że czynsze mogą poszybować tak, że wylądują pod mostem… Tymczasem wiele osób na swój koszt powymieniało okna, podłogi, położyło np. glazurę, co znacznie podniosło wartość mieszkań. To dwie zupełnie odrębne sprawy. Nowy właściciel może podnieść czynsze, ale zgodnie z ustawą o ochronie praw lokatorów nie może to przekroczyć 3 proc. wartości odtworzeniowej w skali roku. Nie bardzo wierzę w te niebotyczne kwoty, o których mówią mieszkańcy. W takiej sytuacji warto zażądać podania na piśmie wyliczeń stanowiących podstawę podniesienia stawki czynszu - to wynika z tzw. operatu "odtworzeniowego", który właściciel powinien zrobić.

Oddzielną sprawą jest stwierdzenie - a to może zrobić tylko sąd - komu należą się świadczenia czynszowe, biorąc pod uwagę, że testament był sfałszowany. Natomiast inwestycje poczynione przez mieszkańców w okresie, gdy budynki podlegały miastu, zgodnie z obowiązującym i poprzednio, i teraz prawem powinny być uzgodnione z właścicielem budynku, a obawiam się, że nikt tego nie robił...

Wspomniał Pan o potrzebie działania w trybie administracyjnym u prezydenta miasta. Co to ma dać?

Ponieważ sąd uznał, że jedynym ważnym jest testament, który przedstawiła siostrzenica pani Krzeszewskiej, w trybie administracyjnym należy się starać o unieważnienie transakcji, w wyniku której właśnie w trybie administracyjnym miasto przekazało budynki niewłaściwym spadkobiercom. O taki dokument mieszkańcy - w mojej ocenie - powinni starać się w pierwszej kolejności, oczywiście za pośrednictwem prawowitych spadkobierców.

Biorąc jednak pod uwagę fakt, że te nieruchomości zostały zapisane kościołowi, to mieszkańcy są nadal w sytuacji patowej... Dla mnie dość dziwny jest niezwykle powolny tryb postępowania w tej sprawie. Te instytucje powinny spadek przejąć lub się go zrzec. Tymczasem nie widać wielkiego zainteresowania, a to właśnie prawowici właściciele mogą rozwiązać problem mieszkańców, bo to oni powinni niezależnie wystąpić o unieważnienie transakcji.

Kogo jednak uznać za prawowitego właściciela?

Teraz toczy się postępowanie o uznanie za jedyny i właściwy testament tego, który przedstawiła siostrzenica pani Krzeszewskiej. Co prawda, żona pana Krzeszewskiego twierdzi, że dysponuje jeszcze innymi dokumentami, potwierdzającymi, że ten majątek został właśnie im zapisany, ale nikt ich nie widział. To stwierdzenie byłoby śmieszne, gdyby na tym nie cierpieli mieszkańcy. Czemu służyło posługiwanie się fałszywym dokumentem, gdy w posiadaniu były wiarygodne?

W jakim jesteśmy punkcie?

Werdykt sądu, że testament, którym posługiwał się przejmujący od Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy nieruchomości jest sfałszowany - jest ostateczny. Obecnie sąd bada prawidłowość drugiego, niesfałszowanego testamentu. Ponieważ zapowiedziano wniesienie apelacji do orzeczenia sądu I instancji, do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia mieszkańcy powinni poprosić sąd zarówno o weryfikację stawki czynszu, jak i określenie, komu mają go płacić. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest, póki co, utworzenie konta depozytowego. Wiem, że część mieszkańców płaci, a część - nie. Ci ostatni mogą potem mieć kłopot.

W większości mieszkają tam osoby starsze. Czy konkretnie wskazywał im Pan, co mają robić?

Bardzo dobrze się stało, że zawiązano Stowarzyszenie. Dzięki temu jest podmiot reprezentujący. Sugerowałem jego przedstawicielom, z którymi jestem w stałym kontakcie, że warto zasięgnąć porady u prawników, wyspecjalizowanych w takich sprawach. Radcy prawni urzędu też im pomagają, ale nie są specjalistami w tej dziedzinie.

Czy radni z tego terenu włączyli sie do pomocy?

Obecni? Nic mi o tym nie wiadomo. Aktywna jest była radna, czyli pani Mochecka.

Rozmawiała Ewa Tucholska
7697