Pytania o istotę rzeczy
Tradycyjnie już w galerii Stowarzyszenia fabs przy ul. Brzeskiej 7 spotykają się artyści z różnych środowisk, zajmujący się różnymi dziedzinami sztuki, posługujący się dla wyrażenia swych myśli różnymi technikami. Ale zawsze łączy ich jeden cel: poszukiwanie sensu istnienia, pytania o relacje z innymi ludźmi i otaczającym nas światem. Takie były też dwie ostatnie wystawy. Charakteryzowało je podobne spojrzenie na podstawowe kwestie życia. W sobotę, 9 grudnia, byliśmy świadkami otwarcia wystawy - instalacji Marka Sułka, pt. "Come - back". Marek Sułek urodził się w 1963 r.w Tarnowie. Ukończył ASP w Warszawie i Rietveld Academie w Amsterdamie. Jako artysta multidyscyplinarny, zajmuje się m.in. malarstwem, fotografią oraz działaniami w przestrzeni publicznej. Jest autorem szeregu realizacji, m.in. "Stref Odrealnionej Rzeczywistości", serii "Błękitnych i Różowych Drzew", "Rzeźb Jednorazowego Użytku" oraz instalacji "Techno - eco". W swych działaniach łączy aspekty natury z elementami techniki i plastikiem. Od 1992 r. Marek Sułek realizuje plenerowe projekty w różnych miastach Europy, m.in. w Amsterdamie, Brukseli, Berlinie, Sarajewie, Hadze. W latach 1997 - 2000 prowadził akcję pt. "Warszawa Niezwykła", na którą składały się takie projekty, jak "Różowe Drzewo", "Rzeźba Uliczna XL", "Ludzie 2000". Zrealizował też kilka projektów w Nowym Jorku m.in. spektakl pt. "Multimixing", performens pt. "Brooklyn Madonna" oraz akcję pt. "Skrawek Nieba znad Manhattanu". Ma na swoim koncie kilkadziesiąt wystaw indywidualnych oraz udział w wielu prezentacjach zbiorowych. Obecnie skupia się na serii wystaw warsztatowych z cyklu NES. NES (Never Ending Stories) - to rodzaj ewoluującej wystawy, złożonej z szeregu odrębnych, oddzielonych czasowo wydarzeń. Każda wystawa wynika z poprzedniej i jest rozwijana w następnej. Wszystko zaczęło się 22 września od szklanego pojemnika z robakami. Akcja nosiła nazwę "Trans - formacje 2006". Artysta zaprezentował w niej techno - biologiczną rzeźbę, składającą się z pojemnika i kilku tysięcy robaków. W kolejnym etapie NES z larw z poprzedniej edycji wykluło się kilka tysięcy much. W głównej przestrzeni galerii odbył się performens z tzw. "Rzeźbą Jednorazowego Użytku". Głównym elementem takiej rzeźby jest ciało. Poza tym naturalnym materiałem, dochodzą jeszcze inne - przeważnie gips, farba, drewno. Model ubrany w biały kombinezon, pokryty został warstwą spienionego pcv. Akcja zakończyła się wydobyciem z zastygłej formy uwięzionego w niej człowieka. Wystawa 9 grudnia w galerii fabs była kontynuacją doświadczeń Marka Sułka z "odrealnianiem ciała", ale również nawiązywała do początków twórczości artysty. Stąd tytuł "Come back". Wystawie towarzyszyła seria zdjęć, obrazujących poprzednie akcje. Były też nowe prace, przede wszystkim znowu "Rzeźba Jednorazowego Użytku". Zobaczyliśmy drewnianą, różową budkę i wystające z niej pomalowane na biało nogi. Nogi okazały się prawdziwe " należały do człowieka zamkniętego w budce. Można się było o tym przekonać zaglądając do wnętrza przez maleńki otwór. Od dachu domku odchodziły jakieś rurki, przewody" elementy, można by powiedzieć szpitalne. Jak zaznaczył artysta powstały one z powodów praktycznych, ponieważ rzeźba musiała mieć zapewnioną wentylację. Innymi obiektami wystawy na Brzeskiej była instalacja z pokrytych różowym akrylem ziemniaków czy gipsowy odlew - forma dolnej połowy ludzkiego ciała. Marek Sułek w ten sposób pokazał, że interesuje go nietypowe łączenie plastiku z materiałami naturalnymi. Aby złamać surowy klimat rzeźb artysta zastosował pastelowe kolory - róż i błękit. Radosnego charakteru dodała wystawie obecność w galerii pary młodych piesków artysty, które baraszkowały cały czas pomiędzy rzeźbami i zupełnie niechcący stały się elementem instalacji. Te psy i generalnie zwierzęta wiążą wystawę Marka Sułka z następną ekspozycją, wystawą fotografii Małgorzaty Sidor, której otwarcie nastąpiło w galerii Stowarzyszenia fabs w sobotę 17 grudnia. Wystawa nosi tytuł Nie ma nas w tej chwili, prosimy zadzwonić później, a elementem wprowadzającym, filtrem do jej oglądania jest Hektor, jeden z sześciu kotów autorki, sfotografowany podczas snu. Małgorzata Sidor, inicjatorka i współzałożycielka Stowarzyszenia Artystów fabs urodziła się w 1960 r. Zajmuje się fotografią i rzeźbą. Ma na swoim koncie wiele wystaw indywidualnych oraz udział w prezentacjach zbiorowych. Z ważniejszych realizacji można wymienić: To były moje 50 urodziny, 2000, "Rumieniec", 2000, "Przeddźwięk", 2000, "Nie ma dwóch bez jednego", 2002, "Posłańcy", 2002, "Bez objętości", 2003, "Siłacze", 2004 i "Fantomy", 2005. Na obecnej wystawie prezentuje 16 z wybranych 2 tysięcy zdjęć, zrobionych od czerwca do grudnia tego roku w Beskidzie Wyspowym, w rejonie Limanowej. Zdjęcia te są podsumowaniem dwóch ostatnich lat życia autorki i kwintesencją jej widzenia świata. Pozornie wydają się być dobrane przypadkowo: jesienny górski krajobraz, święty obraz przedstawiający Pana Jezusa, kamień nagrobny Józefa Kurasia "Ognia", koty. Ale to nieprawda. Te zdjęcia nie wiszą tutaj razem przez przypadek. One mówią bardzo dużo o ich autorce. Bo jak sama Małgorzata Sidor zaznacza, możemy o sobie dużo wiedzieć, bez komunikacji bezpośredniej czy werbalnej. Możemy się poznawać poprzez obrazy, zdjęcia, muzykę, jaką znamy i lubimy. Te zdjęcia, stanowiące pewną całość, pokazują dwie podstawowe przestrzenie, w jakich porusza się każdy człowiek, przestrzeń prywatną i społeczną. Przestrzeń prywatna to dom, weranda, niedokończony posiłek, religia, dłonie na drewnianym stole. - To moja weranda, moje dłonie, moja obecność - mówi Małgorzata Sidor. Natomiast przestrzeń społeczna to uczestnictwo w różnych wydarzeniach, takich jak pogrzeb Ryszarda Kuklińskiego czy uroczystość ku pamięci Józefa Kurasia "Ognia" w Zakopanem. - Świadomie wybrałam dwóch bohaterów, sponiewieranych, a absolutnie wspaniałych - mówi artystka. - Wierzę, że powołujemy pewnych ludzi, żeby byli naszymi herosami. Artystka wierzy też w przeznaczenie. - Mamy w swoim życiu nieskończoną ilość możliwości - twierdzi Małgorzata Sidor - ale nasz los jest gdzieś zapisany. Istnieje coś takiego, jak przeznaczenie, jak prawda absolutna. Ale to trudny temat. Miarą człowieczeństwa jest również stosunek do zwierząt i do natury w ogóle. Stąd na wystawie zdjęcia kotów i ptaków. Relacje z innymi istotami świadczą bowiem, o naszej ludzkiej kondycji. Na wystawie zaprezentowany został również stół pokryty zielonym mydłem - ostatnia ławka. Nie ośla, lecz ostatnia. Są uczniowie, trochę nieprzystosowani, inni, którzy zawsze wybierają ostatnią ławkę. Małgorzata Sidor nazywa siebie właśnie "uczniem ostatniej ławki". Myślę, że w pozytywnym znaczeniu- człowieka, który nie przyjmie potulnie podawanych mu prawd, lecz zawsze poszukuje i pyta o istotę rzeczy. Wystawę fotografii Małgorzaty Sidor "Nie ma nas w tej chwili, prosimy zadzwonić później" w galerii fabs przy ul. Brzeskiej 7 można oglądać do 21 stycznia 2007r. w soboty o w godz. 16-19, a pozostałe dni, po uzgodnieniu, tel. : 505 - 121 - 417.
Joanna Kiwilszo
|