Kompromitacje
Tylko źli ludzie mówią, że kompromituje nas prezydent nie znający języków i nie umiejący podać ręki pani kanclerz. Nie jest też do końca prawdą, że międzynarodową opinię o Polsce kształtuje zamieszanie wokół parad równości, wolności i innych mniejszości. Prawdziwą kompromitację Polski buduje mrówcza praca działaczy Prawa i Sprawiedliwości pozatrudnianych w urzędach zgodnie z rewolucyjną zasadą "nie matura, lecz chęć szczera..." Oto z wielką pompą w mateczniku Prawa i Sprawiedliwości ogłoszono konkurs architektoniczny na Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Muzeum ma powstać na Placu Defilad, przy Marszałkowskiej obok teatru Studio. Wiadomo, że przeprowadzanie przetargów i konkursów nie jest mocną stroną urzędników z PiS, tym razem jednak przebili oni wszystko. Obietnica powstania tego muzeum była jednym z motywów przewodnich kampanii wyborczej Lecha Kaczyńskiego i konkurs został dość skutecznie rozreklamowany na całym świecie. Do udziału w sądzie konkursowym prezydent zaprosił najwybitniejszych architektów i muzealników. Swoje prace zgłosiło 150 architektów z najwyższej światowej półki. Po kilku miesiącach mrówczej pracy miejscy urzędnicy odrzucili 120 projektów z przyczyn formalnych. Wśród odrzuconych są prace największych gwiazd światowej architektury. Dowiadywali się oni od działaczy PiS, że w przedłożonym przez nich projekcie brakuje np. zaświadczenia o niekaralności lub zaświadczenia o niezaleganiu ze składkami w ZUS. Urzędnicy bronili się, że biurokratyczne wymogi narzuciła na nich ustawa o zamówieniach publicznych. Jeden z uczestników konkursu zakwalifikowanych do drugiego etapu, pracujący głównie we Francji Stanisław Fiszer twierdzi jednak, że na biurokrację w procedurach zamówień publicznych cierpi cała Unia Europejska, a warszawski konkurs został po prostu źle zorganizowany. Na znak protestu przeciwko temu skandalowi kilka osób, w tym dyrektor londyńskiej Tate Gallery, wycofało się z udziału w sądzie konkursowym i zaapelowało do autorów zakwalifikowanych prac o wycofanie się z konkursu. Ot, i mamy kolejnych ambasadorów sprawy polskiej w świecie. Niestety, bardzo opiniotwórczych. Swoją skutecznością przebiją na pewno złodziei samochodów i posła Wierzejskiego. No, może dorówna im wieść z kraju nad Wisłą, że wielomiesięczna debata narodowa poświęcona potrzebie dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego zakończyła się powołaniem na prezesa państwowej spółki gazowej osoby z trzema zarzutami prokuratorskimi. |