Witajcie w IV RP

Zapewne wielu historyków w przyszłości spierać się będzie, czy powstała i kiedy kształtowały się zręby IV RP. Jedną z wielu wymienianych dat, oprócz daty wyborów w 2005 roku, będzie zapewne data utworzenia rządu przez Jarosława Kaczyńskiego. Okres dziewięciu miesięcy trwania rządu Kazimierza Marcinkiewicza może być traktowany jako preludium do tego wiekopomnego wydarzenia. Rząd Pana Kazimierza sterowany z tylnego siedzenia przez Pana Jarosława uczynił wiele, aby IV RP mogła zaistnieć. Po pierwsze, wziął na siebie pierwszy ogień przy formowaniu koalicji z LPR i Samoobroną. To Kazimierzowi Marcinkiewiczowi zawdzięczamy fakt, iż Roman Giertych i Andrzej Lepper weszli na salony władzy w randze wicepremierów. To Kazimierzowi Marcinkiewiczowi zawdzięczamy powołanie na szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego i odwołanie z funkcji wicepremier Zyty Gilowskiej. Dlaczego to uczynił? Nie dziwmy się: słynny showmen Marcinkiewicz jest wiernym wykonawcą woli braci Kaczyńskich.

Panowie Kaczyńscy, a przynajmniej jeden z nich - Jarosław jest ślepo zapatrzony w postać Marszałka Piłsudskiego i to w mojej skromnej ocenie stanowi klucz do zrozumienia podejmowanych w chwili obecnej przez braci Kaczyńskich działań. Efektem docelowym ma być zmiana Konstytucji, czyli to, co udało się Marszałkowi w marcu 1935 roku. Działania te przez Marszałka poprzedzone były ruchami pośrednimi, od sierpniowej nowelizacji obowiązującej ustawy zasadniczej do zaostrzenia kursu wobec opozycji, zakończonego procesem brzeskim i zajęły mu prawie dziewięć lat.

Dziś obowiązują inne realia, ale można zauważyć pewne analogie. Zarówno Piłsudski, jak i Kaczyńscy przedkładają pojęcie Państwa nad Naród. Silne Państwo Polskie ma być w tym modelu w równym dystansie od Rosji, jak i od Unii Europejskiej. Marszałek mówił o dystansie pomiędzy Rosją i Niemcami. Każde porozumienie tych sił stanowiło w jego ocenie zagrożenie dla Państwa Polskiego. W przeszłości traktat w Rapallo pomiędzy Rosją a Niemcami - obecnie analogiczna w ocenie obozu PiS-owskiego, jeżeli chodzi o te strony umowa w sprawie budowy gazociągu bałtyckiego. Obydwa te fakty służyły i służą do pogłębiania narodowej ksenofobii i budowania wrażenia oblężonej twierdzy. Efektem współczesnym jest fakt zbojkotowania przez prezydenta Kaczyńskiego wspólnego posiedzenia prezydentów Polski, Niemiec i Francji w ramach od dawna funkcjonującego Trójkąta Weimarskiego, co w przeddzień posiedzenia najbogatszych państw w ramach grupy G-8, obradującej w Petersburgu, pozbawiło Polskę możliwości - choćby za pośrednictwem Francji i Niemiec - przedstawienia swojego stanowiska w sprawie gazociągu na tym forum.

To najbardziej jaskrawe aspekty międzynarodowe. Bardziej czytelne są wewnętrzne. Kaczyńscy z uporem godnym lepszej sprawy dążą, podobnie jak Piłsudski, do zmiany stosunków wewnętrznych w Rzeczpospolitej.

- Opanowali krajowe media publiczne.

- Przeforsowali ustawę o likwidacji WSI, a wykonawcą tego zamierzenia jest Antoni Macierewicz.

- Powołali specsłużbę, mogącą wszystko wobec wszystkich, czyli Centralne Biuro Antykorupcyjne.

- Forsują zmiany w ustawie o służbie cywilnej, która ma umożliwić powoływanie bez konkursów na ważne stanowiska w państwie członków PiS, ich sympatyków i koalicjantów. - Dokonano zmian w ustawie lustracyjnej, likwidując urząd Rzecznika Interesu Publicznego i Sąd Lustracyjny i przekazując sprawy lustracji w ręce Instytutu Pamięci Narodowej tak, aby objąć nią dodatkowe grupy osób, w tym dyrektorów placówek oświatowych, radnych i urzędników samorządowych, radców prawnych, notariuszy, dziennikarzy - w sumie ponad 400 tysięcy osób.

- W przededniu wyborów dokonują zmian w ustawie o ordynacji wyborczej do samorządu tak, aby zapewnić sobie i swoim satelitom z LPR i Samoobrony jak najlepsze warunki do ich wygrania.

- Doprowadzili do konfliktów z Trybunałem Konstytucyjnym, korporacjami prawniczymi i związkami zawodowymi. Wytwarzana jest atmosfera, my i oni, łże elity, powszechna lustracja. Brak jednak oficjalnie tego, co głosił Marszałek - sanacji życia politycznego. Słowo sanacja bowiem kojarzy się z klęską obozu majowego i klęską wrześniową, a takich skojarzeń obecna władza na pewno sobie nie życzy. Ta władza życzy sobie pełnego podporządkowania się koalicjantów i opozycji tak, aby mogła realizować swoje strategiczne rozwiązania w celu zmiany modelu funkcjonowania państwa, idące w kierunku zwiększenia uprawnień władzy wykonawczej nad ustawodawczą oraz wzmocnienia prerogatyw Prezydenta RP, a to pachnie konstytucją z 1935 roku.

Zacząłem ten felieton między innymi od osoby byłego już premiera Kazimierza Marcinkiewicza, obecnie osoby pełniącej obowiązki prezydenta Warszawy, czyli obecnego komisarza stolicy, co dla czytelników NGP, którzy właśnie wrócili z wakacji i po przerwie wydawniczej ponownie mnie czytają będzie zapewne dużym zaskoczeniem. Bywali jednak już tacy w przeszłości. Jednak żaden z nich nie był na tę funkcję desygnowany ze stanowiska premiera. Przed wojną Starzyński, a w niedawnej przeszłości Płoskonka, byli przedtem wiceministrami w resortach spraw wewnętrznych.

Premier - komisarz to zapewne duże zaskoczenie także dla byłego premiera i jak ogłosiła jego partia, a raczej prezes - premier Kaczyński - kandydat PiS na przyszłego prezydenta Warszawy. Dziwny to kandydat na prezydenta stolicy, który tak naprawdę mieszka w Gorzowie Wielkopolskim. Tam ma mieszkanie i rodzinę. Tam do dziś dnia figuruje w spisie wyborców. Tam dziesięć miesięcy temu głosował na siebie jako na kandydata PiS do parlamentu. To on, desygnowany przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego, miał być premierem na cztery lata. Podobnie jak Lech Kaczyński miał być prezydentem Warszawy przez lat cztery. Cóż, ten ostatni, jak przewidywałem, osierocił stolicę i wybrał inną posadę.

Osoba Marcinkiewicza przypomina inną przedwojenną personę pana Bartla, który przez Piłsudskiego kilkakrotnie był powoływany na funkcje prezesa rady ministrów, a następnie był z niej - bez żadnych przyczyn - odwoływany. Wtedy nazywano to "bajtlowaniem", dziś Marcinkiewicza partia rzuciła na inny ważny odcinek. W związku z tym pojawiają się kolejne pytania

- dlaczego podobno najpopularniejszego polityka PiS kieruje się do obrony pozycji tej partii w Warszawie?

- dlaczego miesięcy temu kilka tak zmieniono przepisy, aby nie było przedterminowych wyborów w tym mieście?

- dlaczego Warszawa jest tak ważna dla PiS?

Być może, jak po kątach szepce warszawka, dlatego, by na jaw nie wyszły pewne decyzje podjęte przez poprzedniego włodarza stolicy Lecha Kaczyńskiego - obecnie Prezydenta RP.


Ireneusz Tondera
radny woj. mazowieckiego
przewodniczący klubu
radnych SLD
8920