Kto z kim, kto przeciw komu?
Ostatni felieton w NGP zakończyłem zdaniem, które pozwolę sobie przypomnieć. "Każdy Czytelnik zadaje sobie zapewne pytanie, kto zatem będzie rządził Warszawą i dzielnicami w stolicy. Możliwe są różne konfiguracje. Tak naprawdę zdecydują o tym wybory prezydenta Warszawy 26 listopada, bowiem różnego rodzaju koalicje będą się budowały wokół zwycięzcy tego pojedynku". Wygrała w Warszawie Hanna Gronkiewicz-Waltz, choć jej zwycięstwo nie było bezapelacyjne. W wielu dzielnicach, w tym na Pradze Północ i Targówku wygrał Kazimierz Marcinkiewicz. Jednak w tej rywalizacji drugie miejsce nic nie daje i były Pan Premier został byłym Panem Prezydentem Warszawy. Decyzja, jaka konfiguracja polityczna wyłoni się w Warszawie nie jest sprawą bez znaczenia. PO szła do wyborów w Warszawie pod hasłem: odsunąć PiS od władzy - co może im się udać. Lewica walczyła o podkreślenie, że jest trzecią siłą polityczną w kraju - co jej się udało. PiS bronił zajętych cztery lata temu pozycji i poległ. Wybory warszawskie zostały znacznie nagłośnione przez media centralne w kontekście, że kto je wygra, jest zwycięzcą wyborów samorządowych w kraju. Dlatego teraz wszyscy przyglądają się, jakie sojusze będą zawierane w ich wyniku. Z góry należy odrzucić wariant instytucjonalnej współpracy w radzie miasta PiS i Lewicy z racji jego bezsensowności. Ośrodek władzy bowiem koncentruje się w rękach prezydenta Warszawy. Możliwe są zatem dwie konfiguracje - współpraca PO i Lewicy, bądź PO i PiS. Piszę współpraca, bowiem jest to najogólniejsza formuła, która przychodzi mi do głowy. Owszem, współpraca może odbywać się na bazie sformalizowanej, w postaci umowy koalicyjnej lub być realizowana w formie luźniejszej poprzez wspólne popieranie określonych projektów. Pierwsze głosowanie w Radzie Warszawy nad wyborem przewodniczącego od razu stało się polem konfrontacji pomiędzy PO, które zgłosiło na tę funkcję Lecha Jaworskiego a PiS, które wskazało Olgę Johan. Radni Lewicy i Demokratów po krótkim zastanowieniu zdecydowali się poprzeć kandydata PO. Zapewne jest to jakiś sygnał polityczny, lecz zapewne nie przesądzenie sprawy. Rozgrywającym w tej grze jest PO, a fakt, że prezydent Warszawy jest z tej samej partii, znacznie ją wzmacnia we wszystkich negocjacjach i dotyczy to nie tylko poziomu miasta, ale i dzielnic; wszelka władza na każdym szczeblu samorządu pochodzi bowiem od niego. Prezydent jest jedynym pracodawcą dla ponad 5-tysięcznej armii miejskich urzędników. Prezydent może, ale nie musi podzielić się swoimi prerogatywami z burmistrzami i zarządami dzielnic oraz kierownikami innych jednostek organizacyjnych, których jest przełożonym. Taki system w mieście wprowadził Lech Kaczyński i teraz może się on zemścić na ludziach z jego formacji, jeszcze zasiadających w urzędniczych fotelach. Pytanie, kto z kim, kto przeciw komu - pozostaje na razie bez odpowiedzi. Najbliższe sesje Rady Warszawy i pierwsze nominacje pani prezydent, która oficjalnie objęła swój urząd w sobotę, powinny więcej wyjaśnić. Ireneusz Tondera Radny Dzielnicy Praga Północ Sojusz Lewicy Demokratycznej |