Anarchia w m.st. Warszawie
"Zarząd Dróg Miejskich nie miał woli modernizacji Krakowskiego Przedmieścia i dalej nie ma, choć jest za to odpowiedzialny. Spiskując z wykonawcą, ZDM robił i robi wszystko, by utrudnić przebieg inwestycji..." Pewnie Państwo myślą, że cytuję jakiegoś bezkompromisowego krytyka rządów PiS w Warszawie. A nie. To słowa Michała Borowskiego, naczelnego architekta miasta, w ostatnim okresie rządów PiS w ratuszu urzędującego w randze bodaj p. o. wiceprezydenta ("Gazeta Stołeczna" z 16-17 grudnia 2006 r.). Gdy zbliża się Gwiazdka, warszawscy urzędnicy Lecha Kaczyńskiego zaczynają mówić ludzkim językiem. W swoim narzeczu oczywiście, to znaczy oskarżając siebie nawzajem. Prezydent dwumilionowego miasta może być politykiem, nie samorządowcem. Jego zadaniem nie jest przecież osobiste doglądanie każdej dziury w drodze, lecz koordynacja działań współpracowników. W kadencji Kaczyńskiego tej koordynacji nie było w ogóle. Prezydent potrafił przeciąć wstęgę, potrafił też wsiąść do autobusu z termometrem w mroźny poranek, ale nie miał pojęcia, na czym naprawdę powinna polegać jego praca. To w tej kadencji, po raz pierwszy od czasów PRL, zdarzały się przypadki dramatycznego braku koordynacji remontów drogowych, takie jak remont rury wodociągowej pod ulicą w kilka miesięcy po remoncie ulicy. Najbardziej znany jest przypadek remontu Alei Krakowskiej, ale było ich więcej. Pamiętam skandal z przedłużeniem robót przy Dworcu Wileńskim, wywołującym paraliż drogowy nie tylko Pragi, ale także części Śródmieścia i Woli. Teraz mamy aferę z Aleją Zieleniecką, gdzie całkiem nawet ładnie wyremontowano nawierzchnię ulicy, a w kilka dni później zapowiedziano... remont torowiska biegnącego obok. Prasa pisała o tym niechętnie. Nasz prezydent, który zlikwidował w Warszawie układ, afery, przestępczość, w ogóle wszystko zlikwidował, miałby nie poradzić sobie z koordynacją prac remontowych ulicy? Niemożliwe. Ale król jest nagi. Takiej anarchii urzędników i jednostek organizacyjnych miasta nie było od lat. Teraz Michał Borowski demaskuje "sprzeciw ZDM wobec próby ingerencji w ich ogólnie znane metody zarządzania". Bzdura. Każdy, kto pamięta atmosferę panującą w ratuszu jeszcze rok temu, doskonale wie, że nikt nie sprzeciwiłby się woli Lecha Kaczyńskiego. Lecha Kaczyńskiego sprawy miasta po prostu nie interesowały. |