Lewa strona medalu
Bitwy warszawskiej ciąg dalszy Mimo że od wyborów samorządowych minęły już prawie trzy miesiące, bitwa o Warszawę pomiędzy PiS a PO trwa i z każdym dniem przybiera na sile. Właściwie to już nawet nie bitwa, ale regularna wojna mająca na celu totalną zagładę przeciwnika. Gdy dwa tygodnie temu okazało się, że Hanna Gronkiewicz Waltz spóźniła się ze złożeniem jednego z wymaganych oświadczeń majątkowych, PiS triumfował. Radni tej partii zażądali zwołania nadzwyczajnej sesji Rady Miasta, formalnie po to aby wysłuchać wyjaśnień Pani Prezydent, a tak naprawdę - żeby ją odwołać. Gdy to im się nie udało, bo przeciw zagłosowali radni Platformy Obywatelskiej oraz Lewicy i Demokratów, do ataku przystąpił nowo powołany wojewoda mazowiecki, a zarazem szef PiS w Warszawie Wojciech Dąbrowski. Wystosował do Rady Miasta pismo wzywające do wygaszenia w ciągu miesiąca mandatu Prezydenta Warszawy, gdyż w przeciwnym razie dokona tego osobiście w ramach swoich uprawnień. Równocześnie opublikował listę kilkunastu radnych, którzy również powinni stracić mandat, na której znaleźli się też radni PiS i ugrupowań koalicyjnych (np. Jacek Wachowicz z Praskiej Wspólnoty Samorządowej). Prawo i Sprawiedliwość uznało chyba, że wobec perspektywy usunięcia Hanny Gronkiewicz - Waltz ze stanowiska, utrata kilku swoich radnych nie ma żadnego znaczenia - w końcu każda wojna wymaga ofiar. Niestety, mit praworządnego wojewody szybko legł w gruzach i po raz kolejny okazało się, że wizerunek PiS jako partii prawej i sprawiedliwej jest fałszywy. Otóż tygodnik Wprost doniósł, że Wojciech Dąbrowski, który stracił prawo jazdy za jazdę po pijanemu, miał je odebrane już wcześniej za przekroczenie punktów karnych i próbował wyłudzić w urzędzie wtórnik pod pretekstem kradzieży dokumentów. Tego było już za wiele dla jego politycznych mocodawców, którym wcześniej nie przeszkadzał fakt ukarania wojewody za jazdę "po pijaku". Wojciech Dąbrowski stracił stanowisko, które piastował zaledwie kilkanaście dni, odwołany przez premiera Kaczyńskiego na wniosek ministra spraw wewnętrznych i administracji Ludwika Dorna. Dodatkowo musiał zawiesić swoje członkostwo w partii i tym samym warszawskie Prawo i Sprawiedliwość pozostało bez lidera, który był głównym motorem działań przeciwko Hannie Gronkiewicz - Waltz. Oczywiście, politycy PiS o wszystko obwinili Platformę Obywatelską i postanowili się zemścić, wysuwając kolejne zarzuty pod adresem prezydent Gronkiewicz. Przed nami więc bitwy warszawskiej ciąg dalszy. Najgorsze jest to, że wojna w samorządzie, której końca nie widać, nie służy ani stolicy, ani jej mieszkańcom. Tych nie interesują bowiem kolejne awantury "na górze", ale chociażby budowa Mostu Północnego, którego przetarg po raz kolejny unieważniono. Dlatego mam nadzieję, że uwikłani w polityczne rozróby radni zrozumieją wreszcie, po co ich właściwie wybrano i zajmą się pracą na rzecz warszawiaków, bo czas już ku temu najwyższy. |