Cisza przed burzą
Do zaplanowanego na 22 lutego wielkiego starcia porozumienia LiD i PO z siłami koalicji PiS i PWS nie doszło, bowiem koalicja PiS - PWS, wnosząc o tymczasowy rozejm, czyli przerwę w obradach do 15 marca, czmychnęła z placu boju. Tym samym ocalał na razie Jacek Wachowicz, reprezentujący barwy Praskiej Wspólnoty Samorządowej, w którego ważność mandatu wątpi także naczelne dowództwo PiS. Cała nadzieja koalicji w wyrokach Trybunału, który 13 marca ma orzekać w sprawach samorządowych, lecz - jak wiadomo - prawo nie działa wstecz i bez względu na jego rozstrzygnięcia Jacek Wachowicz nie tylko nie powinien zasiadać na stolcu przewodniczącego, ale też winien być wykluczony z grona rajców praskich. Kolejny manewr koalicji PiS - PWS uniemożliwił skierowanie do praskich rewizorów kwestii oceny przebiegu procesu inwestycyjnego hali sportowej przy Szkole Podstawowej 127. Budynek ten, wraz z sześcioma salami lekcyjnymi, miał być ukończony we wrześniu ubiegłego roku. Mając tak radosną perspektywę młódź z tej placówki do tej pory pobierającą nauki w izbach gmachu Liceum im. Piłsudskiego przy Kowelskiej ewakuowano do placówki macierzystej, oddając liceum zajmowane do tej pory sale. Jakież z pewnością było zdumienie dyrektor SP 127, gdy kolejne terminy mijały, a izb lekcyjnych jak nie było, tak nie ma, hala rozgrzebana, a młódź z jej placówki zamiast poprawy ma pogorszenie warunków, bowiem pobieranie nauk kończy się nierzadko po 16. Pikanterii sprawie dodaje fakt, iż - co zdarza się nadzwyczaj rzadko - dochodzi tu do zerwania kontraktu, a stroną zrywającą jest nie zamawiający, czyli urząd dzielnicy, ale wykonawca. Z pobieżnej analizy faktów wynika, iż dzielnica nie zabezpieczyła środków na realizację projektu, który wybrała do realizacji, próbowała więc projekt odchudzić, wprowadzając w nim oszczędności. O ile można zrobić z surduta marynarkę, a z sukienki spódnicę, to odwrotnie się nie da. Wychodzą też inne nieprawidłowości i być może jest to także przyczyną, dla której blokowane jest przez PWS i PiS wejście radnych PO do komisji rady, w których osamotnieni rajcy LiD dzielnie walcząc przegrywają wiele starć. Już dziś można powiedzieć, że będzie to trudny rok i trudna kadencja. Radni PiS sfrustrowani porażką wyborczą swojego kandydata na prezydenta Warszawy, ani myślą o konstruktywnej pracy na rzecz miasta. Z uporem godnym lepszej sprawy bronić będą wszystkich i wszystkiego, co utożsamiać się będzie w ich mniemaniu z okresem "złotych" rządów PiS w Warszawie. Wykrystalizowała się nawet w ich gronie grupa - jak się szumnie nazwali - "jastrzębi", która próbuje nadawać ostry ton w konfrontacji z PO. Kurczaki nieopierzone nawet nie wiedzą, że wojenka powoduje straty po obu stronach, a na swoje nazwisko należy pracować konstruktywnie, ciężko i mozolnie, a nie próbować świecić światłem odbitym od innych. Pierwszy z nich, który poległ na polu konfrontacji, to były wojewoda Dąbrowski - on już przeszedł do historii. Pozostali też zapewne posłużą za mięso armatnie, paszę boga wojny. Ciekawe, który będzie następny? Pewne jest jedno: tanio skóry nie sprzedadzą. Chwilowe uspokojenie na warszawskiej scenie politycznej ze strony PiS to próba uśpienia przeciwnika. Kontratak zapewne nastąpi i to w najmniej spodziewanym przez PO momencie.
z pola bitwy warszawskiej
Wasz korespondent wojenny Ireneusz Tondera Radny Dzielnicy Praga Północ (Lewica i Demokraci) |