Przepis na wychowanie
Każdy ma swoją Warszawę. Moja Warszawa to między innymi Dworzec Zachodni, na którym przesiadam się z pociągu dalekobieżnego na autobus, gdy wracam z odwiedzin u rodziców. Moje miasto wita mnie widokiem i zapachem dworcowych podziemi, przy których podziemia Dworca Centralnego to prawie Luwr. Jednak, mimo iż przemykałem się tam o różnych porach dnia i nocy, nigdy nie natrafiłem na pijacką burdę. Dlatego zdziwiłem się, że akurat to miejsce upatrzyli sobie miejscy radni jako jedno z wymagających objęcia zakazem sprzedaży alkoholu. Faktycznie, w podziemnych zakamarkach znajdują się knajpki, w których przesiadują od świtu do nocy zmęczeni życiem mężczyźni, jakich pełno w wielkim mieście. Likwidacja knajpek spowoduje, że przeniosą się oni do sąsiedniego parku przy Alejach Jerozolimskich, gdzie ich obecność będzie można zapewne wielkim nakładem sił zminimalizować, ale nigdy zlikwidować. A po drugiej stronie parku jest szkoła... Jeszcze bardziej zadziwiły mnie prohibicyjne zapędy miejskich radnych na teren ogrodu zoologicznego. W zoo bywam na pewno rzadziej, niż na Dworcu Zachodnim, dość często za to w sąsiednim Parku Praskim. Też nie wydaje mi się, by był to teren jakiejś nadzwyczajnej aktywności agresywnych pijaczków. Dlaczego więc akurat tam zakaz sprzedaży alkoholu? Zdziwienie moje zgasło, gdy usłyszałem wyjaśnienie radnej PiS: "Po zoo lubią spacerować tatusiowie z dziećmi, trzymając piwo w ręku. Zakaz uniemożliwiłby takie sytuacje." Zgrzeszyłem naiwnością uważając, że dyskutowany na sesji rady miasta projekt zakazu sprzedaży alkoholu w wybranych miejscach ma na celu zapobieganie przestępczości. Nie - tu chodzi o wychowywanie. Władza nie może dopuścić, by dziecko zobaczyło tatusia z piwem. Nie doprowadzajmy jednak do ruiny znajdujących się przy zoo restauracji, które i tak poza wakacyjnymi niedzielami cienko przędą. Przecież, ukrywając się przed żądnymi sukcesów wychowawczych samorządowcami, spragniony ojciec może kupić piwo w sklepie nie objętym prohibicją i pić je w mieszkaniu, w którym jego małoletnie dzieci będą się z przerażeniem przyglądać temu procederowi. I co wtedy? Skierować trójki giertychowskie do mieszkań? Cel wychowawczy można uzyskać inaczej. Po prostu, zakażmy sprzedaży alkoholu ojcom dzieci! ...Ale przecież w Warszawie nie rządzi już PiS. Okazuje się, że wszyscy, którzy dochodzą do władzy, nabierają przekonania, że życie społeczne można uzdrowić wprowadzając coraz bardziej szczegółowe, absurdalne przepisy. |