Brzydkie papiery

Warszawa nie jest brzydka, tak mogą twierdzić tylko ci, którzy urodę kobiet oceniają na podstawie grubości makijażu albo torebki od Chanel. Kompromitującym makijażem Warszawy są uliczne reklamy, krzykliwe, niechlujne i, przede wszystkim, zbyt liczne.

Jak jednak można wymagać od mieszkańców miasta poczucia estetyki, jeżeli w tak reprezentacyjnym i uczęszczanym przez turystów miejscu, jakim jest ulica Nowomiejska, stoi krzyżówka przyczepy kempingowej z zapiekankową budką, do której przytroczono kilka szmat z widniejącym z daleka napisem "Policja". Tak wygląda od kilku już lat posterunek policji przy Barbakanie.

Jak można narzekać na nadmierną liczbę billboardów w mieście, jeżeli spora ich część wisi bądź stoi na nieruchomościach miasta, dzierżawionych lub zajmowanych jako pas drogi przez firmy reklamowe. Regulowanie rynku jest rzekomo sprzeczne z liberalizmem, nie zawsze jednak jest to prawdą. Kształtowanie przestrzeni publicznej, tak jak i zachowania publiczne trzeba ujmować w przepisy prawne.

Sprzeczny z zasadami liberalizmu jest fakt, że miasto poprzez wynajem swoich powierzchni reklamodawcom prowadzi działalność gospodarczą nie służącą zaspokojeniu zbiorowych potrzeb mieszkańców. Dochody z tej działalności w porównaniu z wielkością budżetu miasta są mikroskopijne. Straty estetyczne i - rzekłbym - moralne są ogromne. Nie można wszak wymagać powściągliwości od innych, samemu robiąc to samo.

Wprowadzanie przez gminę ładu w rozmieszczaniu billboardów i innych reklam na terenach prywatnych musi mieć podstawę prawną. To zadanie dla Sejmu, nie mniej ważne od ułatwień dla inwestycji sportowych. Mam nadzieję, że posłów nie powstrzymają potrzeby przyszłych kampanii wyborczych. W Francji zresztą w tegorocznej kampanii zakazano używać billboardów. W kilku stanach USA w ogóle jest zakaz ustawiania tablic reklamowych przy szosach.

Nie wyobrażam sobie, żeby ten problem nie został rozwiązany do mistrzostw Europy w 2012 roku. Nie chodzi o to, że kibice, którzy przyjadą do Polski, przeżyją szok estetyczny. Najazd kilkudziesięciu tysięcy młodych, żądnych wrażeń mężczyzn będzie się rządził "zasadą zbitej szyby": w mieście schludnym potencjalni chuligani będą się zachowywać spokojnie. W brzydkiej przestrzeni zaklejonej małymi i dużymi papierami będą mieli poczucie, że nikt tu nie przejmie się jeszcze jedną demolką.

Zaczynają się wakacje. Życzę czytelnikom odpoczynku od nachalności warszawskich reklam. Można go znaleźć zarówno w górach czy w lesie, jak i zwiedzając dowolną europejską metropolię.


Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
4810