Lewa strona medalu

Show

Wydawać by się mogło, że trzy miesiące po zakończeniu kampanii wyborczej skończy się pieniactwo, awantury i krasomówcze popisy radnych Prawa i Sprawiedliwości na sesjach Rady Warszawy. Tym bardziej, że jak pokazał wynik wyborów, wieczne ataki na Hannę Gronkiewicz - Waltz oraz porozumienie PO-LiD nie przyniosły żadnego efektu, a wręcz przeciwnie - przyczyniły się do porażki PiS-u w Warszawie.

Jednak nic bardziej mylnego. Mimo wymiany warszawskiego kierownictwa tej partii, styl jej działania się nie zmienił i dalej zamiast zwykłej pracy na rzecz miasta - dla radnych Prawa i Sprawiedliwości liczy się tylko polityka i działania na pokaz. W skrócie wygląda to tak: działacze PiS wyszukują (lub częściej wymyślają) sztuczne problemy i robią z tego awanturę – głównie na użytek mediów. Stawiają się w roli obrońców wszystkich pokrzywdzonych, bez względu za co i przez kogo. Gdy medialny szum mija, PiS przestaje zajmować się problemem i o nim zapomina (o poszkodowanych też). Tak było ostatnio chociażby ze znajdującym się w dużych kłopotach Szpitalem Praskim. Przedstawiciele PiS pojawili się na konferencji prasowej zorganizowanej przez związkowców ze szpitala i głośno krzyczeli, że nie dadzą zlikwidować placówki – czego zresztą nikt nie zamierzał. Jednak gdy kilka dni później – już bez udziału mediów – odbyło się posiedzenie Rady Społecznej szpitala, to oprócz jej członków i przedstawicieli związków zawodowych, obecni byli tylko radni Lewicy i Demokratów oraz Platformy Obywatelskiej. Działaczy Prawa i Sprawiedliwości zabrakło, bo po co się fatygować, skoro nie ma kamer.

Kilka dni później historia się powtarza. Radni PiS zażądali zwołania nadzwyczajnej sesji Rady Miasta w sprawie przenoszenia zerówek z przedszkoli do szkół oraz likwidacji przeszkoli. W trakcie sesji grzmieli z mównicy do kamer, że to skandal, bo odbiera się dzieci rodzicom bez ich zgody, że przenosiny są nieprzemyślane, nieprzygotowane itp. Dla większego efektu na sesję Rady Miasta ściągnęli zaniepokojonych mieszkańców, przed którymi roztoczyli apokaliptyczne wizje przyszłości ich dzieci.

Tymczasem znów okazało się, że jest to kolejne show i burza w szklance wody. Chodziło o to, że związku z deficytem miejsc w przedszkolach miejskie Biuro Edukacji rozesłało do dzielnic pismo, w którym sugerowało, że jeżeli w przedszkolach brakuje miejsc dla 3-latków, burmistrzowie powinni rozważyć przeniesienie zerówek do szkół, co zresztą robione jest już od lat. W chwili obecnej 322 zerówki funkcjonują w przedszkolach a 234 w szkołach. Gdyby wszystkie tzw. oddziały zerowe przenieść do szkół, zwolnionych miejsc starczyłoby dla wszystkich trzylatków. Takiego zamiaru ratusz jednak nie miał, bo nie wszystkie szkoły są do tego przystosowane. Tego jednak rodzicom przedszkolaków radni PiS „zapomnieli” już powiedzieć. Tak samo jak nie poinformowali ich, że to nie teraz, lecz za rządów Prawa i Sprawiedliwości w mieście zlikwidowano 11 przedszkoli, nie proponując w zamian nic. Krótka pamięć, czy obłuda? Oceńcie Państwo sami.


Sebastian Wierzbicki
radny Rady Warszawy
(SLD - Lewica i Demokraci)
www.sebastianwierzbicki.pl

5065