Lewa strona medalu
Rzeczywisty problem
Przypomina mi się felieton "Show". Napisałem go kiedyś dla Państwa, ukazując obłudę radnych Prawa i Sprawiedliwości, których większość działań robionych jest tylko i wyłącznie "pod publiczkę". Tak było właśnie z ostatnią nadzwyczajną sesją Rady Miasta Warszawy. Prawo i Sprawiedliwość zwołało ją rzekomo w trosce o dzieci, które nie mają skończone kalendarzowo 3 lat i nie mogą zostać przyjęte do przedszkola. Radni PiS alarmowali, że dziecko, które ma np. lat 2 i osiem miesięcy, do przedszkola przyjęte już nie zostanie. Bo tak rządzi miastem zła Lewica i Platforma Obywatelska. Tyle że prawda jest inna. Problem z przedszkolami został rozwiązany wcześniej, gdy po konsultacjach z Ministerstwem Edukacji Narodowej, władze miasta zmieniły zasady przyjmowania dzieci do przedszkola i teraz mogą tam trafiać te, które nie skończyły pełnych trzech lat. Radni Prawa i Sprawiedliwości, zamiast się cieszyć - jak cieszyłby się każdy, którego problem został rozwiązany, zasmucili się bardzo. Dlaczego? Bo wytrącono im z ręki kolejny argument do ataku na PO i Lewicę. A problem dzieci? E tam - kogo to obchodzi. Na pewno nie radnych Prawa i Sprawiedliwości. Wspomniana sesja Rady Warszawy nie odbyła się. I dobrze, bo panie i panowie z PiS muszą się wreszcie nauczyć, że samorząd to nie polityka i tu trzeba rozwiązywać rzeczywiste problemy warszawiaków, a nie tworzyć nowe, sztuczne, tylko po to aby zbić polityczny kapitał. I że samorząd warszawski nie jest tylko i wyłącznie furtką do parlamentu, o którym myśli i marzy większość radnych Prawa i Sprawiedliwości w Warszawie.
Słuchając i czytając radnych PiS można by pomyśleć, że oni rzeczywiście są zatroskani problemami warszawiaków. Otóż nic bardziej błędnego. Niedawno dowiedziałem się, że w trakcie dyskusji nad podwyżkami cen biletów, gdy Lewica powiedziała stanowcze "nie" Platformie Obywatelskiej w tej sprawie, Prawo i Sprawiedliwość - będące oficjalnie przeciw podwyżkom - zgłosiło się do PO z sugestią, że są w stanie poprzeć te podwyżki. Oczywiście, w zamian za "coś". Nie będę się już tu rozpisywać o szczegółach, bo takie "kupczenie" jest po prostu żenujące. I śmieszy zwłaszcza w przypadku partii, która ma w nazwie "prawo" i "sprawiedliwość". Ale dla nich to tylko puste słowa, na które "łapią" wyborców. Trochę się rozpisałem, zbyt wiele poświęcając działaniom Prawa i Sprawiedliwości. Szczególnie, że zrobiłem to na łamach Nowej Gazety Praskiej, która dla nich była i jest wrogiem numer jeden. Której PiS, zamiast dyskusji i polemiki, kazał zdejmować szyldy i wyrzucał ją z jej siedziby. Jestem zbyt młody, żeby to pamiętać, ale z tego co wiem, to tak w Polsce robiono w pierwszych, najczarniejszych latach PRL-u, jeszcze za życia Stalina. Ale cóż: jak Kali kraść krowę to dobrze... Na koniec z ostatnich samorządowych wieści: na mój wniosek strażnicy miejscy dostaną pierwszą od kilku lat podwyżkę. Zgodnie z obietnicą komendanta nie mają też skupiać się na ściganiu babć handlujących pietruszką i zakładaniu blokad na koła samochodów, jak to było za czasów prezydenta Kaczyńskiego, tylko zająć się rozwiązywaniem rzeczywistych problemów bezpieczeństwa w mieście. I druga sprawa: Zarząd Transportu Miejskiego pracuje nad moim pomysłem płacenia za przejazd komunikacją miejską za pomocą sms-ów wysyłanych z "komórki". Mam nadzieję, że już wkrótce zostanie to wprowadzone w życie i tym samym rozwiązany zostanie kolejny, rzeczywisty problem warszawiaków. |