Prosto z mostu

Krótki kurs budowy miasta - cz. 5


W ślimaczym tempie zbliża się koniec tak zwanej rewitalizacji, czyli remontu Krakowskiego Przedmieścia. Według obietnic prezydenta miasta Lecha Kaczyńskiego i jego naczelnego architekta Michała Borowskiego (tego samego, który dziś w ekipie Tuska odpowiada za budowę Stadionu Narodowego) zakończenie prac miało nastąpić w 2005 r., ale nic to - najważniejsze, że wreszcie będzie koniec koszmarnych objazdów, pyłu i błota u samych wrót Starego Miasta.

Remont Krakowskiego Przedmieścia z rewitalizacją ulicy ma jednak niewiele wspólnego. Położono nową nawierzchnię, trochę małej architektury, to wszystko. Nie pomyślano nawet o rewitalizacji budynków, często zabytkowych, przylegających do ulicy, nie zaproponowano nowej organizacji ruchu kołowego. Żaden student architektury pewnie w to nie uwierzy, ale tę tzw. rewitalizację głównej ulicy stolicy zrobiono bez miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

Nie tak przeprowadza się nowoczesne rewitalizacje ulic w innych miastach, i to nawet polskich. W Łodzi funkcjonuje specjalny pełnomocnik prezydenta do spraw rewitalizacji ulicy Piotrkowskiej. Jego głównym zadaniem nie jest ustalenie koloru asfaltu, lecz ciągły kontakt z mieszkańcami i właścicielami pobliskich budynków. Rewitalizacja dotyczy nie tylko samej ulicy, ale i 200-300 - metrowych kwartałów zabudowań wokół. Ulica to przede wszystkim ludzie. Bez współpracy z nimi o rewitalizacji - czyli ożywieniu - ulicy nie może być mowy.

W Warszawie dyskusja o tzw. rewitalizacji sprowadzała się do koloru kostki chodnikowej i zamontowania kilku gadżetów. Nie było i nie ma dialogu z przedsiębiorcami - kupcami i restauratorami, jak ożywić Trakt Królewski wyraźnie przegrywający w konkurencji z galeriami handlowymi. Pojawił się za to konflikt z najemcami lokali użytkowych, wywołany podwyżką czynszów przez władze miasta.

Dla stołecznej administracji, której Hanna Gronkiewicz-Waltz mimo obietnic nie zdecentralizowała po swoim poprzedniku, takie przedsięwzięcie jest zresztą niemożliwe. Rewitalizacja prowadzona ponad głowami władz dzielnicy musi ograniczyć się do zagadnień typu kolor płyt chodnikowych. Rewitalizacja prowadzona zaś przez władze dzielnicy nie ma sensu, skoro władze dzielnicy nie mają żadnego wpływu na gospodarkę nieruchomościami czy procedury budowlane.

Po ratuszu krążą tymczasem architekci-wizjonerzy epatujący kolejnych prezydentów miasta wizjami: a to nowej fontanny, a to świecących balustrad mostu. Prezydentów wielkiego miasta, o którego rozwoju nie myśli poważnie tam nikt.

Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
4884