Lewa strona medalu

Gdy sukcesów brak

To, że rządy Lecha Kaczyńskiego i Prawa i Sprawiedliwości w Warszawie długo odbijać się będą czkawką naszemu miastu, było oczywiste. Nie spodziewałem się jednak, że pewne decyzje podejmowane przez nich uderzą warszawiaków po kieszeni trzy lata później, kiedy PiS znajdować się już będzie w stolicy w głębokiej opozycji. Chodzi o podwyżki cen za dostarczanie wody i odprowadzanie ścieków, jakie nas wkrótce czekają. Okazało się, że gdy w 2005 roku urzędnicy Kaczyńskiego występowali po unijne dotacje na modernizację miejskich wodociągów, w swoim wniosku napisali, że obowiązkowy wkład własny wezmą z podwyżek cen wody dla mieszkańców - i to aż o ponad 30%. Traf chciał, że jeden raz panom z PiS się coś udało i Unia Europejska przyznała nam środki na realizację tego celu. A skoro tak, to trzeba realizować wszystkie założenia zapisane we wniosku, w tym niestety podwyżkę dla warszawiaków. Odpowiedni wniosek wpłynął w tej sprawie do Rady Warszawy z Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Niestety, prawo jest takie, że jako radni na ceny wody wpływu nie mamy żadnego – czy się zgodzimy, czy nie, podwyżki i tak wchodzą w życie. Skoro tak, to na ostatniej sesji radni Platformy Obywatelskiej i Lewicy postanowili nie strzępić języka po próżnicy i w dyskusji skupić się na planach i spodziewanych efektach modernizacji. Tymczasem awanturę rozpoczęli radni Prawa i Sprawiedliwości, którzy bezczelnie oświadczyli, że podwyżki to pomysł PO i Lewicy. Przyznam się, że aż zbaraniałem, bo takiej obłudy nie spodziewałem się, choć wiem, że stać ich na wiele. Jednocześnie dziwię się, że wypierają się działań i decyzji jednego z dwóch swoich guru, czyli ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego. Czyżby wstydzili się za swojego szefa? Jeśli tak, to bardzo dobrze, bo mają za co. Szkoda tylko, że cenę tego ponoszą warszawiacy - i to jeszcze do dzisiaj.

Ale nie tylko za to musi się ostatnio wstydzić PiS. Otóż Klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości wymyślił i zgłosił kontrowersyjne kandydatury do tytułu Honorowego Obywatela Warszawy oraz Nagrody m.st. Warszawy. PiS chciał, aby ten pierwszy zaszczyt przyznać Annie Walentynowicz - działaczce Solidarności ze Stoczni Gdańskiej, a drugi niejakiemu Tomaszowi Sakiewiczowi – ultraprawicowemu redaktorowi naczelnemu Gazety Polskiej. Do tej pory istniał zwyczaj, iż kandydatury do tych tytułów były uzgadniane na zasadzie consensusu pomiędzy wszystkimi klubami w Radzie Miasta. PiS ten zwyczaj złamał, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że na ostatniej sesji w głosowaniach oba nazwiska przepadły za sprawą radnych Lewicy oraz Platformy Obywatelskiej. Tym samym polityczna hucpa się nie udała, a radnych Prawa i Sprawiedliwości czeka na dodatek wizyta na „dywaniku” u prezesa i bura za niewykonanie zadania. Tak to jest, gdy sukcesów brak…


Sebastian Wierzbicki
radny Rady Warszawy
(Klub Radnych LEWICA)
www.sebastianwierzbicki.pl

4848