Lewa strona medalu
Gorąca atmosfera To, że ostatnia przed zimowymi feriami sesja Rady Warszawy przebiegać będzie w gorącej atmosferze, wydawało się oczywiste dla wszystkich. W porządku obrad znalazły się bowiem aż dwa kontrowersyjne punkty: wyrażenie zgody na prywatyzację największej miejskiej spółki, czyli Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej oraz informacja prezydenta na temat sytuacji kupców z hali KDT na Pl. Defilad. Nikt jednak nie spodziewał się chyba, że atmosfera na sali obrad osiągnie tego dnia temperaturę bliską wrzenia. Zaczęło się od dyskusji na temat SPEC-u, której przysłuchiwało się ponad dwustu związkowców i pracowników spółki. Za prywatyzacją przedsiębiorstwa opowiadali się przedstawiciele władz miasta oraz radni Platformy Obywatelskiej. Przeciw temu pomysłowi byli - jak zwykle dla zasady - przedstawiciele opozycyjnego Prawa i Sprawiedliwości. Tym samym po raz kolejny w tej kadencji decyzja zależeć miała od radnych klubu Lewica (SLD+SDPL). A my tymczasem mieliśmy ogromne wątpliwości, związane głównie z brakiem wyceny SPEC-u, pod sprzedażą którego mieliśmy się podpisać. Dodatkowo dręczyła nas obawa o zmonopolizowanie rynku i łatwy do przewidzenia wzrost opłat za energię cieplną w momencie uwolnienia jej cen. Zarówno to, jak i przekonanie, że strategiczne dla funkcjonowania stolicy spółki powinny pozostać w rękach miasta spowodowało, że ostatecznie radni Lewicy opowiedzieli się przeciw pomysłowi ratusza. W tym momencie sytuacja stała się napięta, a każdy z klubów rozpoczął mobilizację swych radnych i ściąganie na salę obrad nieobecnych. Ostatecznie, w głosowaniu imiennym, za prywatyzacją SPEC-u zagłosowało 26 radnych Platformy Obywatelskiej, a przeciw było 28 z Lewicy (SLD+SDPL) oraz PiS. Tym samym pomysł sprzedaży spółki upadł, co zgromadzeni pracownicy spółki nagrodzili owacjami i okrzykami radości. To jednak nie miał być koniec emocji tego dnia. Miejsce ciepłowników zajęli bowiem kupcy z hali KDT, którzy w jeszcze większej liczbie przybyli na sesję. Przedstawianą przez wiceprezydenta Jakubiaka decyzję ratusza o zakończeniu z nimi negocjacji przyjęli z ogromnym oburzeniem i temperatura na sali znów sięgnęła zenitu. W obronie kupców stanęli radni PiS oraz przedstawiciele klubu Lewica z niżej podpisanym na czele. Uznaliśmy, że nie można udawać, iż nie ma problemu, zwłaszcza, że grozi to utratą nawet kilku tysięcy miejsc pracy. Według nas na Placu Defilad nie ma miejsca dla szkaradnego blaszaka, bo nie chcą go tutaj ani władze miasta, ani mieszkańcy, ani nawet sami kupcy. Można jednak wybudować nowoczesny dom handlowy, w którym polscy kupcy mogliby znaleźć dla siebie miejsce. Dlatego zaapelowaliśmy do wiceprezydenta, aby wykonał gest dobrej woli i wznowił negocjacje z kupcami, w których w roli mediatora wystąpiliby przedstawiciele Lewicy. Być może wtedy udałoby się osiągnąć satysfakcjonujący obie strony kompromis i ten bezsensowny dla wszystkich konflikt zostałby zażegnany. Czy tak się jednak stanie? Ogromne emocje, potok zbędnych słów oraz rozdygotane nerwy wszystkich obecnych na sesji sprawiły, że pewnie jeszcze długo nie poznamy na to pytanie odpowiedzi. |