Prosto z mostu

Lekarza dla miasta!


To się musiało tak skończyć. W Warszawie - w mieście, w którym funkcjonuje czterdzieści publicznych szpitali - są kłopoty z przyjmowaniem pacjentów. Podczas kontroli przeprowadzonej kilka dni temu przez Narodowy Fundusz Zdrowia okazało się, że większość szpitali odmawia przyjęć, mimo iż ma wolne łóżka. Szpitale nie zgłaszają ich stanu do pogotowia ratunkowego i odmawiają udziału w ostrych dyżurach. W ubiegłym roku wśród kobiet w ciąży zapanowała panika, gdy na kilka miesięcy zabrakło miejsc na oddziałach położniczych.

Od dwóch kadencji władze Warszawy sprowadzają zarządzanie służbą zdrowia do spektakularnych inwestycji, przydatnych głównie podczas kampanii wyborczej. Do absurdu doprowadził to Kazimierz Marcinkiewicz, otwierając szpitalny oddział dziecięcy przy ul. Kopernika, który okazał się fikcyjny - mieszczą w nim pomieszczenia biurowe. Z kolei Hanna Gronkiewicz-Waltz obiecała wyborcom z Ursynowa budowę Szpitala Południowego i po dwóch latach od kampanii wyborczej dowiedziała się, że na proponowanej przez nią działce jest to niemożliwe. Natomiast jej nieumiejętność nadzoru nad inwestycjami doprowadziła niemal do upadku Szpital Praski.

Szpitale w Warszawie należą do różnych właścicieli: do miasta, do samorządu wojewódzkiego i kilku instytucji państwowych (Akademii Medycznej bądź ministerstw). Jest to praźródłem większości kłopotów. Od czasu, gdy ustawa o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym zlikwidowało stanowisko lekarza wojewódzkiego, pomiędzy właścicielami szpitali nie ma praktycznie żadnej koordynacji. Bodaj w 2003 r. z inicjatywą powołania koordynatora w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego wystąpił marszałek województwa Adam Struzik, ale wtedy Warszawą rządził Lech Kaczyński, który wolał wszytko robić sam i ustanowił "lekarza miasta", który koordynował tylko szpitale miejskie, a więc nawet nie jedną trzecią wszystkich. Ten stan trwa do dziś. Kaczyński zlikwidował także system ostrych dyżurów, który nie został odtworzony.

Symptomatyczne, że z tych zaledwie trzech szpitali, które wypadły pozytywnie podczas kontroli NFZ dotyczącej stanu wolnych łóżek, aż dwa to państwowe: szpital przy ul. Banacha i szpital przy ul. Lindleya (dla porządku dodam, że trzecim było sejmikowe Centrum Leczniczo-Rehabilitacyjne i Medycyny Pracy ATTIS). To odwrotność sytuacji panującej w innych miastach, gdzie samorządy znacznie lepiej sprawdzają się w roli organizatora służby zdrowia na swoim terenie.

Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
4765