Prosto z mostu

Warszawa w ogniu


Pierwszy autobus zapalił się na trasie w czerwcu 2005 r. Miesiąc wcześniej przegubowy autobus podczas jazdy z pasażerami rozpadł się na dwie części. To były pierwsze znaki, jak w dobrym hollywoodzkim thrillerze. Dla widzów thrillera, dla uważnych obserwatorów działań Lecha Kaczyńskiego w stołecznym ratuszu, wymowa znaków była oczywista. Katastrofa była już blisko. Falstaffowski zastępca prezydenta Kaczyńskiego wstrzymał zakupy nowych autobusów i przez trzy lata kadencji PiS zużyty tabor miejski nie wzbogacił się o ani jeden nowy pojazd.

Hollywoodzkie thrillery miewają sequele, czyli kontynuacje. Sequel charakteryzuje się większą liczbą efektów specjalnych, a mimo to niższym poziomem strachu wywołanego u widzów. Odszedł Lech Kaczyński, w warszawskim samorządzie zaczęła się kadencja PO i od jakiegoś czasu niemal nie ma dnia bez pożaru autobusu z pasażerami w środku. Na skutek zwarcia instalacji elektrycznej albo wycieku paliwa wozy płoną jak pochodnie, przy okazji blokując ruch na zatłoczonych ulicach stolicy. Palą się nie tylko ikarusy, ale i znacznie od nich młodsze solarisy. Dodatkową przyczyną awarii jest redukcja liczby mechaników sprawdzających stan techniczny wozów w Miejskich Zakładach Autobusowych.

Do tego dochodzi przemęczenie kierowców, pracujących - niekonieczne zgodnie z prawem - po kilkanaście godzin na dobę u kilku różnych przewoźników. To daje nadzwyczajne efekty: w ostatnią niedzielę kierowca autobusu pomylił trasę, a gdy chciał naprawić swój błąd wycofując pojazd, wbił się w trawnik i na pół godziny zablokował przejazd ulicą. Ku uciesze pasażerów, kierowcom zdarza się też zapominać o przystankach, na których powinni się zatrzymać.

Hanna Gronkiewicz-Waltz w programie wyborczym obiecywała zakup 100-150 nowych autobusów rocznie. Gdyby nawet tę obietnicę spełniła, byłaby to kropla w morzu potrzeb. Po ulicach Warszawy nadal jeździ, lub raczej usiłuje jeździć, z pięć setek autobusów wyprodukowanych przed 1989 r. Te nowsze, fatalnie serwisowane, również nie są w nadzwyczajnej formie. Warszawa ma potężny problem, z którym prezydent miasta nawet nie próbuje się zmierzyć. Jeżeli budżetu miasta nie stać na zakup, być może należy wziąć w leasing z tysiąc autobusów, być może należy kupować nie nowe wozy, lecz znacznie tańsze poleasingowe...

Na szczęście, pożary autobusów nie spowodowały dotychczas żadnych ofiar w ludziach. Ciekawe, co by wtedy zrobił wicepremier Grzegorz Schetyna, tak szczodry niedawno w oskarżeniach wobec władz miasteczka, w którym spłonął hotel...

Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
4858