Lewa strona medalu
Po wyborach Wybory do Parlamentu Europejskiego już za nami. W okręgu czwartym - Warszawa i wianuszek - zwyciężyła Platforma Obywatelska, uzyskując 52% głosów, drugi był PiS z blisko 24% poparciem, a trzecie SLD-UP, które uzyskało ponad 10% głosów (przy czym w samej Warszawie poparcie dla Sojuszu wyniosło 11,35%). Mandaty wzięli Danuta Huebner (PO), Michał Kamiński (PiS), Wojciech Olejniczak (SLD), Paweł Zalewski (PO) i Rafał Trzaskowski (PO). Po raz kolejny okazało się, że w Warszawie liczą się tylko PO, PiS i SLD. Nie zaistniał PSL, a sromotną porażkę poniosło Porozumienie dla Przyszłości (PdP), czyli koalicja złożona z Socjaldemokracji Polskiej Marka Borowskiego, Zielonych 2004 i Partii Demokratycznej (dawnej Unii Wolności). Mimo dobrego lidera listy, jakim był niewątpliwie Dariusz Rosati, PdP przepadło, uzyskując w stolicy około 3% głosów - mniej nawet niż Prawica Rzeczypospolitej Marka Jurka. Tym samym potwierdziło się ostatecznie, że jedyną liczącą się partią po lewej stronie sceny politycznej jest Sojusz Lewicy Demokratycznej i pod tym względem SLD może mówić o naprawdę dużym sukcesie. Tym bardziej, że jego lider - Wojciech Olejniczak osiągnął wyśmienity wynik i Sojusz będzie miał wreszcie swego eurodeputowanego z Warszawy. O sukcesie nie mogą mówić natomiast politycy prawicy - zarówno Platformy Obywatelskiej, jak i Prawa i Sprawiedliwości. Ci pierwsi liczyli na ponad 60% poparcie, jakie dawano im w sondażach i cztery mandaty ze stolicy. Skończyło się na trzech i to dla osób mało z Platformą związanych, bo przecież korzenie Danuty Huebner sięgają lewicy i Leszka Millera, a Paweł Zalewski jeszcze do niedawna był prominentnym politykiem Prawa i Sprawiedliwości. Wielkim przegranym jest PiS, który zamiast dwóch wprowadził tylko jednego posła do Parlamentu Europejskiego. Ponadto lidera warszawskiego Prawa i Sprawiedliwości posła Pawła Poncyljusza, wyprzedził przyniesiony w teczce z Nowego Sącza Arkadiusz Mularczyk, wspierany zarówno przez Zbigniewa Ziobrę, jak i Radio Maryja. To niezbyt dobra wiadomość, zwłaszcza że Poncyljusz miał być kandydatem PiS na prezydenta Warszawy w przyszłorocznych wyborach. Na koniec parę słów o samej kampanii. Niestety, jej głównym elementem, zamiast merytorycznych sporów i dyskusji, okazały się plakaty kandydatów, i to nielegalne. Na taką promocję postawił Paweł Poncyljusz, i do tego samego zniżył się również reprezentujący Platformę Trzaskowski. Obaj zaśmiecili miasto ignorując prawo i głosy oburzenia płynące nie tylko z gazet, ale i od mieszkańców. Jednak o ile Trzaskowskiemu udało się uciec do Brukseli przed odpowiedzialnością, o tyle Poncyljusz kandydując na prezydenta Warszawy będzie się musiał warszawiakom gęsto z tego tłumaczyć. Ps. Gorąco dziękuję wszystkim, którzy oddali swój głos na mnie i Sojusz Lewicy Demokratycznej. Państwa głosy sprawiły, że w Warszawie wywalczyliśmy mandat. |