Chłodnym okiem
Liczby mówią Opadł już bitewny kurz kampanii wyborczej, gdzieniegdzie wiszą jeszcze nielegalnie na ulicach Pragi plakaty Pawła Poncyljusza z PiS, którego ekipy systematycznie oklejały całą Warszawę i okolice. Wynik tych wysiłków dość mierny, bowiem aktualny pan poseł na Pradze Północ uzyskał tylko 706 głosów. Przypomnę, że komitety wyborcze mają 30 dni na uprzątnięcie swoich materiałów wyborczych, w innym wypadku zrobią to za nich służby miasta, a rachunkami obciążą ich bohaterów. Mimo iż od opublikowania wyników wyborów minęło już kilka dni, a wszystkie media podały nazwiska wybranych eurodeputowanych, pozwolę sobie na dokonanie analizy, jak głosowali mieszkańcy Pragi Północ i sąsiednich dzielnic na tle Warszawy. Pierwsze spostrzeżenie dotyczy frekwencji wyborczej. Była ona na Pradze najniższa w Warszawie i wyniosła 32,32 % w porównaniu do 43,36% w skali Warszawy. Nie ma co jednak posypywać głowy popiołem, gdy przyjrzymy się średniej krajowej, która wyniosła raptem 24,53%. Fakt faktem, dość niechętnie korzystamy - jako wyborcy - z przysługującego nam przywileju. Wybory do PE nie cieszyły się także popularnością pięć lat temu. Wówczas frekwencja w skali kraju wyniosła ok. 20%. Te wybory chyba jako wyborcy trochę lekceważymy, nie dotyczą one bowiem, w ocenie wielu osób, bezpośrednio naszych spraw wewnętrznych. Europa i jej problemy wydają się nam odległe, co nie jest prawdą od 1 maja 2004, czyli od dnia, kiedy weszliśmy do Unii - ich sukcesy to nasze sukcesy, recesja w Unii to także nasze problemy. Inaczej niż w pozostałej części stolicy rozłożyły się także na Pradze sympatie wyborcze. Komitet wyborczy PO w Warszawie uzyskał 54,28% poparcia, a na Pradze "tylko" 47,76% dla porównania na Białołęce 60,3% i Targówku 49,6%. Nieco lepsze wyniki na Pradze niż w pozostałej części Warszawy odnotował PiS - Warszawa 22,23%, Praga 27,66%, Białołęka 17,16% i Targówek 27,59%. SLD przy średniej warszawskiej 11,35%, na Pradze zanotował wynik 11,88% na Białołęce 9,66% i Targówku 10,92%. Mimo wyniku SLD, który sam określam jako średni, moja formacja uzyskała to, co nie udało się pięć lat temu - mandat do europarlamentu. Tyle samo co SLD w Warszawie, to znaczy jeden mandat, uzyskał PiS, a trzy mandaty PO. Jest to skutek dość skomplikowanej ordynacji wyborczej, która premiuje wielkie okręgi wyborcze i frekwencję, a na samym końcu wyniki kandydatów. Stąd też do samego końca przed ogłoszeniem oficjalnych wyników przez PKW spekulacje dziennikarskie, kto został europosłem, a kto nie. Wybory te przyniosły szereg niespodzianek. Zaskoczony swoim wyborem do PE był na pewno poseł Cymański (PiS), który się tam chyba nie wybierał, zaskoczeniem jest porażka europosła Szejny (SLD) z Joanną Senyszyn, a także porażki "jedynek" z województwa mazowieckiego i Podkarpacia: Kozłowskiego i Krzaklewskiego (PO). Z dalekiej podróży wrócili posłowie Siwiec i Olejniczak (SLD) oraz Lisek (PO), którym w pierwszym momencie mandatów nie wróżono. Wybory te pokazały również, iż scena polityczna powoli zaczyna się zamykać do partii aktualnie dominujących w polskim parlamencie. "Wielka czwórka" PO, PiS, SLD i PSL, korzystająca z subwencji państwowych nie dała konkurencji żadnych szans. Nie udał się eksperyment z Libertas, mimo olbrzymiego wsparcia medialnego, nie pomogły znane nazwiska w Porozumieniu dla Przyszłości, nie zdołała odzyskać elektoratu Samoobrona. Na tych wyborach świat dla przegranych i zwycięzców się nie kończy; za rok dwie kampanie wyborcze: prezydencka i samorządowa. Znów odbędzie się bezpardonowa walka o rząd dusz.
Ireneusz Tondera
radny Dzielnicy Praga Północ Sojusz Lewicy Demokratycznej |