Rada wielu
Felieton potrójny Potrójny, ponieważ pragnę pokrótce poruszyć trzy tematy. Primo: Szpital Bródnowski - największy nie tylko po naszej stronie Wisły, ale też chyba w całym województwie. Dobrze wyposażony, bo od lat samorząd mazowiecki poręczał mu kredyty na zakup nowoczesnego sprzętu. Marszałek Struzik zamierza przekształcić go w spółkę. Oznacza to nie tylko dobrze opłacany zarząd i kilkuosobową radę nadzorczą. Chociaż być może dlatego, pomysł poparła w Radzie Warszawy koalicja PO/SLD. Oznacza to przede wszystkim brak pełnoprofilowego szpitala na całej Pradze. Spółka musi dbać o zysk i zawierać z NFZ kontrakty na korzystnie opłacane zabiegi (np. chirurgia plastyczna). NFZ nie może płacić spółkom za tzw. nadwykonania. Jeżeli zawarto kontrakt na 50 złamań nogi w miesiącu, 51 pacjent musi sam zapłacić. Secundo: Plac zabaw przy ul. Strumykowej. Jest zapewne dumą dzielnicowych samorządowców. Zatłoczony kawałek tartanu. Cztery huśtawki na kilkaset dzieci. Biegające dzieci wpadają pod nie ciągle, bo huśtawki nie są ogrodzone. W sobotnie i niedzielne poranki pełen potłuczonego szkła, petów, fifek i puszek po nocnych imprezach tarchomińskiej młodzieży. Skoro - mimo kilkunastu moich interwencji - warszawska Straż Miejska nie jest w stanie uchronić placu zabaw i parku przed dewastacją, może przynajmniej burmistrz Kaznowski kazałby go czasem posprzątać??? Tertio: Praskie sądy. Pierwsze wrażenie: wyjątkowo niekulturalna obsługa. Naburmuszone bździągwy w sekretariatach, tasiemcowe kolejki. Bałagan. Pomylone akta, przekładane terminy. Zgodnie z przepisami, sprawa sądowa o alimenty powinna rozpocząć się w ciągu 3 miesięcy od złożenia pozwu. Na Pradze można czekać ponad 1,5 ROKU. Bez efektu. Jest tajemnicą poliszynela, że pracownicy sądów są opłacani przez kancelarie prawne nie tylko za informowanie o pismach składanych przez przeciwników, ale także za przekładanie ich na spód sterty na biurku sędziego. "Sprawiedliwość jest ostoją Rzeczypospolitej"... buhahaha! |