Rada wielu
W obronie "Wileniaka" Muszę przyznać, że dawno żadna moja interpelacja nie wywołała takiego odzewu, jak dotycząca Placu Wileńskiego. Oczywiście, mam w głębokim poważaniu bluzgi na forum internetowym "Gazety Wyborczej". Bryzgające nienawiścią do ludzi o innych poglądach oszołomy niech sobie głosują na PO. To ich naturalny elektorat. Bardziej niż obelgi, dała mi do myślenia dyskusja, która przetoczyła się przez stołeczne media. Tak się składa, że jestem najbardziej aktywnym radnym w Warszawie. Złożyłem już około 200 interpelacji i zapytań, nie licząc interpelacji klubowych i wystąpień na sesjach rady. Interwencje te dotyczyły konkretnych spraw zgłaszanych mi przez mieszkańców, funkcjonowania samorządu i publicznie dyskutowanych problemów. Zachęcam wszystkich do sprawdzenia, za co bierze pieniądze Państwa radny. Ogromna większość nigdy nie zabrała głosu, a podstawowe narzędzie pracy radnego - interpelacje można policzyć na palcach rąk. Moje interpelacje prawie nigdy nie były dyskutowane publicznie, nawet wówczas, kiedy dotyczyły ważniejszych kwestii. Dopiero kiedy zwróciłem uwagę na to, że Hanna Gronkiewicz - Waltz uczyni z centrum Pragi wielkie skrzyżowanie z pętlą tramwajową, rozpętała się burza. PR-owcy ratusza chcąc odwrócić uwagę od kolejnych szkodliwych dla Pragi działań Pani Prezydent, podsunęli mediom chwytliwy temat. Zamiast o przywróceniu naszemu Wileniakowi charakteru placu miejskiego, z maksymalną ilością miejsca dla pieszych, fontannami i ławkami, zaczęto mówić tylko o wysadzeniu pomnika. A tymczasem ławki, klomby i fontanny mają być tylko dla mieszkańców lewobrzeżnej Warszawy. Koalicja PO/SLD dalej czyni z Pragi miasto slumsów - favele. Jak świadczy poprzedni felieton Sebastiana Wierzbickiego, przedmiotem troski mojego sąsiada z tej strony "NGP" nie jest Praga i jej mieszkańcy, tylko koszmarny pomnik sowieckiego okupanta. |