Lewa strona medalu
I tura wyborów za nami Zawiedzione miny mieli współpracownicy Bronisława Komorowskiego w niedzielny wieczór wyborczy. Trudno się zresztą dziwić, skoro żywili ogromne nadzieje, że wybory prezydenckie uda się rozstrzygnąć już w pierwszej turze - oczywiście na korzyść ich kandydata. Tak się jednak nie stało. Nie pomogło wsparcie Włodzimierza Cimoszewicza, które miało przynieść poparcie elektoratu lewicowego. Społeczeństwo nie poszło za głosem byłego premiera i jednego z liderów lewicy, bo odcinając się od swoich politycznych korzeni utracił on swą wiarygodność i autorytet. Nie pomogło Komorowskiemu utrzymujące się wysokie poparcie dla Platformy Obywatelskiej, a nawet wsparcie samego Donalda Tuska. Sukcesu nie było i może jeszcze nie być. Wbrew wcześniejszym sondażom, różnica pomiędzy Bronisławem Komorowskim, a drugim - Jarosławem Kaczyńskim - jest bowiem mniejsza niż 5%, co może oznaczać powtórkę z 2005 roku, kiedy to lider sondaży Donald Tusk przegrał z bratem obecnego kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Nie dziwi więc ogromna euforia, jaka zapanowała w sztabie Jarosława Kaczyńskiego w niedzielny wieczór. Wejście do drugiej tury wyborów było bowiem wbrew pozorom trudniejsze, niż potem jej wygranie. Wiedzą o tym obaj kandydaci i ich współpracownicy, dlatego ich oczy skierowane są dziś w kierunku kandydata Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który tak naprawdę okazał się największym zwycięzcą tych wyborów. Uzyskując blisko 14% poparcia Grzegorz Napieralski sprawił wszystkim niemałą niespodziankę. Startując z poziomu 2% poparcia, swą ciężką pracą, setkami spotkań, rozmów i prezentowaną na nich wizją Polski udowodnił, że Polacy mają dość wyboru pomiędzy wiecznie kłócącymi się PiS i PO. Wynik wyborczy kandydata Sojuszu Lewicy Demokratycznej przełamuje hegemonię tych dwóch partii i jest dobrą prognozą przed jesiennymi wyborami samorządowymi, bo jak się okazuje, Polacy chcą zmiany i nadzieję na nią pokładają w lewicy. Dlatego dziękując wszystkim za zaufanie i poparcie mogę śmiało powiedzieć, że zajmując dzięki Państwu trzecie miejsce tak naprawdę wygraliśmy - na przyszłość. Za dwa tygodnie druga tura wyborów. Żaden z pozostałych na placu boju kandydatów nie uosabia mojej, lewicowej wizji Polski: nowoczesnej, socjalnej, europejskiej, choć teraz obaj będą udowadniać, że jest inaczej. Zmuszony do wyboru pomiędzy dwoma kandydatami prawicy kierować się więc będę zasadą mniejszego zła i w takim wypadku ten wybór jest oczywisty. Dla mnie głos na Jarosława Kaczyńskiego nie wchodzi w grę - choćby dlatego, że wciąż mam przed oczami obraz Barbary Blidy. |