Prosto z mostu

Miód na uszy


Wielu z Państwa w najbliższych dniach znajdzie się w leśnych ostępach, by odkurzyć płuca świeżym powietrzem, zregenerować uszy ciszą, a oczy barwami zieleni. Gdyby leśny spacer odbywał się sto siedemdziesiąt lat temu, do tego w lasach Illinois, moglibyśmy natknąć się na młodego, ubranego na czarno człowieka mówiącego głośno do siebie, tak jakby do drzew. Nie byłby to wariat, lecz przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych Abraham Lincoln, ćwiczący w samotności mowy adwokackie. Dziś nikogo w rodzaju Lincolna w polskich lasach nie spotkamy, i nie jest to żadna aluzja do właśnie minionych wyborów prezydenckich. Niestety: jeżeli natkniemy się w lesie na osobę bardzo głośno mówiącą, a może zdarzyć nam się to dość często, to niechybnie będzie to użytkownik telefonu komórkowego.

Takie miałem smętne przemyślenia siedząc w autobusie miejskim obok zażywnej jejmości obmawiającej głośno przez telefon kolejnych członków rodziny i sąsiadów, przy każdej historii dodającej teatralnym szeptem: "mówię to tylko tobie!" Kto chciał i nie chciał musiał tego słuchać, z właściwym każdemu w takiej sytuacji zażenowaniem.

Jakiś czas temu w Warszawie w kilku autobusach pojawiły się naklejki z zakazem używania telefonów komórkowych. Wzbudziły wielkie oburzenie i dyskusje, że rozmowy przez telefon nie szkodzą kierowcom, że przecież kierowcy autobusu też rozmawiają przez komórkę (ten fakt sam w sobie nie budził kontrowersji) itd. Na szczęście, wkrótce okazało się, że naklejki znalazły się u nas przypadkowo, zostały umieszczone omyłkowo w wozach produkcji niemieckiej jeszcze w fabryce. W Niemczech bowiem taki zakaz jest możliwy, u nas nie - u nas jest wolność.

Podobnie jak w autobusach, użytkownicy (niektórzy) telefonów komórkowych zachowują się w restauracjach, na koncertach, a nawet w kościołach i na cmentarzach. Wielu obywateli nie umie albo nie chce wyłączać głośnego sygnału dzwonka, a gdy zaczynają rozmawiać, zapominają o całym świecie i ryczą jak maszynista do aparatu na korbkę.

Wierzę, że jest możliwe w Polsce upowszechnienie dobrego obyczaju kulturalnego korzystania z komórek, tak jak powoli przebija się norma sprzątania odchodów po psie na spacerze. Może nie należy zaczynać od naklejek z zakazem, lecz od kampanii społecznej: drogi Tomku w swoim domku, twoja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się moja uciążliwość.

Za kilka dni wybieramy się z żoną do lasu. Mamy nadzieję, że jedynymi komórkami, na jakie się tam natkniemy, będą komórki pszczele z pysznym miodem. Czego i Państwu życzymy.


Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
4862