Lewa strona medalu
I znowu wybory Do wyborów samorządowych pozostało 2,5 miesiąca, bo choć ich termin nie został jeszcze oficjalnie wyznaczony przez premiera to wiadomo, że odbędą się 21 listopada. Ordynacja wyborcza mówi, że nowe wybory muszą zostać przeprowadzone maksymalnie 60 dni po upływie obecnej kadencji prezydenta i rady miasta, która kończy się 12 listopada tego roku. To oznacza, że nowego prezydenta stolicy i radnych moglibyśmy wybierać najwcześniej 14 listopada, a najpóźniej 9 stycznia 2011 roku. Skąd więc podany przeze mnie termin? Powodów wymienić można kilka - od merytorycznych zaczynając, na politycznych kończąc. Po pierwsze, wiadomo, że okres, gdy nie funkcjonuje rada miasta trzeba jak najbardziej skrócić, bo wiele spraw należy do wyłącznych kompetencji radnych, a miasto musi przecież działać normalnie. Po drugie, nowa rada i prezydent muszą mieć jak najwięcej czasu do zapoznania się z przygotowanym przez poprzedników projektem budżetu i wprowadzeniem do niego własnych zmian zwłaszcza, gdyby doszło do zmiany na stanowisku prezydenta Warszawy. Kolejnym elementem jest kalendarz - późniejszy niż 21 listopada termin mógłby oznaczać, że do drugiej tury wyborów poszlibyśmy w gorącym przedświątecznym okresie, a tak będzie to niedziela 5 grudnia o ile, oczywiście, warszawiacy nie wybiorą prezydenta w pierwszej turze, co jest jednak mało prawdopodobne. Czemu więc nie przyspieszyć i nie dokonać wyboru 14 listopada? To z kolei determinuje polityka i obawa, że przypadające obok obchody Święta Niepodległości byłyby wykorzystane do celów propagandowych. Mimo wszelkich starań polityków z PO, na patriotycznych nastrojach środowisk kombatanckich najwięcej ugrywa bowiem PiS i tak będzie jeszcze długo, mimo że prawicowe i narodowe akcenty są w Platformie też mocno obecne. Tak więc 21 listopada jest terminem dla rządzących bezpiecznym, zwłaszcza, że nastroje społeczne się pogarszają, PO zaczyna swe poparcie tracić i trudno, żeby miało być inaczej. Do wyborów samorządowych powoli przygotowują się wszyscy, choć na stołecznej scenie politycznej liczących się graczy jest tak naprawdę tylko trzech: prawicowe PiS i PO oraz lewica w postaci rosnącego z powrotem w siłę SLD. O tym, jak wyglądać będzie kampania wyborcza i kto ostatecznie zmierzy się z Hanną Gronkiewicz-Waltz, przekonamy się już wkrótce. Wybory prezydenta kraju pokazały, że wszystko zdarzyć się może, dlatego na miejscu pani prezydent nie spałbym spokojnie. Ale o tym już w następnym numerze... |