Apokalipsa czy "dobra opieka zdrowotna"?
W roku 2009 pomysłem na fatalny stan warszawskiej służby zdrowia ma być wymyślony przez prezydenta Kochaniaka - program "DOBRA OPIEKA ZDROWOTNA" Zamierzenia te próbuje się konsekwentnie realizować wbrew woli pracowników, organizacji związkowych, a także samych dyrektorów szpitali i przychodni. Prezydent Kochaniak przez ostatnie kilka miesięcy prowadził tzw. konsultacje społeczne, wydawał publiczne pieniądze na bzdurne ekspertyzy i broszurki, mające potwierdzić słuszność jego koncepcji. Jako wiceprzewodniczący Komisji Zdrowia w Radzie Warszawy miałem przyjemność uczestniczyć w kilku takich spotkaniach. Spotkania były burzliwe. Pracownicy i dyrektorzy jednostek służby zdrowia zadawali wiele pytań. Ze strony prezydenta Kochaniaka padały często wykluczające się odpowiedzi. Wiele zadanych pytań pozostało bez odpowiedzi. Myślę, że dla mieszkańców Pragi najważniejsze jest pytanie, co stanie się ze Szpitalem Praskim w kontekście pomysłu Pana Prezydenta? Jak to już opisywałem w artykule "Szpital Praski znów ma pecha - epilog" prezydent Kochaniak, wielokrotnie podważał wiarygodność Szpitala Praskiego, osłabiając jego pozycję w stosunkach z partnerami zewnętrznymi. Szpital Praski ma być łatwym alibi dla planowanych działań prywatyzacyjnych prezydent Hanny Gronkiewicz - Waltz. Szpital Praski stał się typowym "chłopcem do bicia", przedstawiany jest jako ten najgorszy w Warszawie, źle zarządzany, bez żadnych perspektyw, jedynym zaś sposobem na jego uratowanie jest powołanie spółki prawa handlowego i wymiana kolejnego dyrektora. W pierwotnej wersji pomysłu, Szpital Praski po przekształceniu miał wchodzić w skład jednej wielkiej spółki utworzonej po likwidacji Zakładów Opieki Zdrowotnej, dla których m.st. Warszawa jest organem założycielskim. Na spotkaniach organizowanych przez miasto, nazywanych szumnie konsultacjami społecznymi, wielokrotnie padały argumenty innych dyrektorów szpitali, głównie tych niezadłużonych, że nie mają zamiaru spłacać zadłużenia Szpitala Praskiego. Pod wpływem tych sugestii i wątpliwych analiz, przygotowanych za ciężkie pieniądze przez firmy zewnętrzne, w chwili obecnej Szpital Praski ma zostać połączony ze Szpitalem na Solcu, który ma porównywalne zadłużenie. Pomysł jest taki, aby połączyć w jeden niepubliczny ZOZ dwa zakłady, które kumulują połowę zadłużenia wszystkich zakładów, dla których miasto jest organem założycielskim. Poza informacją o utworzeniu zadłużonej po uszy spółki nie wiemy, co stanie się z jej zadłużeniem. Na ubiegłorocznym posiedzeniu Komisji Zdrowia prezydent Kochaniak twierdził, że zobowiązania spółki/spółek spłaci miasto, w innym momencie dyskusji pytany odpowiadał, że może zostaną spłacone przez budżet państwa, a jeszcze w innym, że zobowiązania spłaci spółka z kredytu poręczonego przez miasto. Reasumując: i tak pieniądze będą pochodziły od warszawskich podatników. Nie będzie już dotacji, ale dalej będzie istniała możliwość dokapitalizowania nowej spółki przez właściciela, czyli miasto. Nie mamy przecież żadnej pewności, że nowa spółka miejska będzie dobrze zarządzana, nie mamy pewności, że nie będzie generowała strat, nie mamy także pewności, że nie zostanie, zgodnie z obietnicami wyborczymi Pani Prezydent, sprzedana za bezcen inwestorowi prywatnemu. Nie wiemy, jakie będą koszty finansowe tego połączenia. Nie wiemy, jakie będą koszty społeczne i pracownicze tego połączenia. Nie wiemy, za ile i na ile wyceniono majątek Szpitala Praskiego w jaki został wyposażony przez samorząd, czyli przez wszystkich mieszkańców Warszawy. Tych niewiadomych jest bardzo wiele i myślę, że dopóki nie uzyskamy na nie odpowiedzi, nie powinniśmy wyrażać zgody na takie przekształcenia. Jeszcze w roku 2008 Hanna Gronkiewicz-Waltz zapewniała, że tzw. spółki strategiczne nie będą prywatyzowane. Zapewnienia takie składał także prezydent Kochaniak, który twierdził, że do miasta należą inne spółki ze 100% udziałem samorządu, zarządzające na przykład wodociągami czy transportem i nie będą one prywatyzowane. Zapewnienia te stoją w wyraźnej sprzeczności i są mało wiarygodne w obliczu obietnic Hanny Gronkiewicz-Waltz z kampanii prezydenckiej, w której zapowiadała prywatyzację spółek miejskich jako tworów "nieefektywnie i źle zarządzanych". Zwracam uwagę na fakt, iż w kampanii prezydenckiej Pani Prezydent uważała, że spółki miejskie należące do m.st. Warszawy są nieefektywne i źle zarządzane. Pytam publicznie Panią Prezydent, co takiego wydarzyło się przez dwa lata sprawowania władzy, że teraz Pani Prezydent uważa inaczej? Pytam, czy przypadkiem nie jest tak, że Pani Prezydent w sposób świadomy próbuje utworzyć spółki miejskie z Publicznych ZOZ tylko po to, by za kilka miesięcy stwierdzić, że są nieefektywnie zarządzane i trzeba je sprzedać? W obliczu, na szczęście, nieudanej próby sprzedania 100% udziałów SPEC-u na ostatniej sesji Rady Warszawy 18 stycznia br. i zapewnień Pani Prezydent, iż do tego pomysłu wróci za pół roku, jestem wręcz przekonany, że do podobnej sprzedaży może dojść za kilkanaście miesięcy w przypadku utworzenia spółek miejskich z Publicznych Zakładów Opieki Zdrowotnej, dla których m.st. Warszawy jest organem założycielskim. Przewrotność tych działań polega miedzy innymi na tym, iż w zależności od sytuacji te same zdarzenia Pani Prezydent tłumaczy w odmienny sposób. Należy utworzyć spółkę miejską z Publicznych ZOZ, bo te są w tej chwili źle zarządzane i to spółka miejska rozwiąże wszystkie problemy. W kampanii wyborczej wzywa do sprzedaży spółek miejskich, bo są nieefektywne i źle zarządzane i tego samego argumentu używa tłumacząc sprzedaż SPEC-u jako spółki nieefektywnej, przyznając jednocześnie dla zarządu spółki wysokie nagrody roczne za dobre efekty finansowe za rok 2008 - jednym słowem paranoja. Wczytując się w orzecznictwo dotyczące przekształceń dokonywanych w innych miastach Polski mam wiele wątpliwości, czy plan przygotowany przez prezydenta Kochaniaka jest zgodny z obowiązującym prawem. Należy zadać Panu Prezydentowi pytanie, czy z przepisów prawa wynika jednoznaczna możliwość przekształceń organizacyjnych w ochronie zdrowia, polegających na tym, iż zostanie zlikwidowany samodzielny publiczny zakład opieki zdrowotnej, dla którego m.st. Warszawa jest podmiotem tworzącym, a jego zadania przejmie niepubliczny zakład opieki zdrowotnej, dla którego podmiotem tworzącym będzie spółka kapitałowa (jednoosobowa) utworzona przez tę samą jednostkę samorządu terytorialnego. Chciałbym także zapytać, w jaki sposób prezydent Kochaniak zamierza przekazać mienie likwidowanego samodzielnego publicznego zakładu opieki zdrowotnej nowo utworzonej spółce tworzącej niepubliczny zakład w kontekście art. 53 i art. 60 ust 4b pkt 3 ustawy z dnia 30 sierpnia 1991r. o zakładach opieki zdrowotnej (Dz. U. z 2007r. Nr 14, poz 89 ze zm.) oraz normy prawnej wynikającej z paragrafu 53, rozporządzenia Ministra Zdrowia z 10 listopada 2006 r. w sprawie wymagań, jakim powinny odpowiadać pod względem fachowym i sanitarnym pomieszczenia i urządzenia nowo utworzonych zakładów (Dz. U. Nr 123, poz. 1568 ze zm.)? Pytań natury legalizmu planowanych działań jest bardzo wiele. Istniejące orzecznictwo dotyczy tylko pojedynczych zakładów. Podobnego eksperymentu ze służbą zdrowia nikt w Polsce nie przeprowadził. Z tego, że dokonano kilku pojedynczych przekształceń, nie wynika wcale, iż zostały one dokonane zgodnie z obowiązującym prawem. Orzeczenia sugerują raczej, że przekształcenia omijają prawo w myśl zasady "wszystko, co nie jest zakazane, jest dozwolone" Uważam, że mieszkańcy Warszawy, jako obecni i przyszli pacjenci, mają prawo wiedzieć, jaka przyszłość ich czeka. Mieszkańcy chcą wiedzieć, czy będą mieli bezpłatną opiekę zdrowotną, którą gwarantuje im Konstytucja. Mieszkańcy chcą wiedzieć, czy majątek wypracowany przez pokolenia warszawiaków nie zostanie przekazany za przysłowiową złotówkę prywatnym podmiotom. Mieszkańcy Warszawy są suwerenem w tej sprawie i to oni, a nie urzędnicy powinni rozstrzygnąć kwestię, czy służba zdrowia ma być prywatyzowana.
Zbigniew Cierpisz
wiceprzewodniczący Komisji Zdrowia Rady Warszawy |