Walczą ludzie, nie ulice

15 września o godz. 11 na skwerze im. płk Antoniego Żurowskiego, u zbiegu ulic: 11 Listopada i Inżynierskiej, odbędzie się uroczystość, upamiętniająca 65. rocznicę Powstania Warszawskiego i wymuszone rozwiązanie oddziałów praskiego Obwodu Armii Krajowej po zdobyciu Pragi przez wojska frontu wschodniego.

Losy praskiego Obwodu AK przypomina prezes praskiego środowiska Związku Powstańców Warszawskich płk Bohdan Zawolski:

"Walki powstańcze na Pradze trwały krótko, od jednego dnia na Grochowie i Pradze Centralnej, do trzech dni na Bródnie i Targówku. W czwartym dniu Powstania komendant Obwodu płk Żurowski wydaje rozkaz, nakazujący przerwanie walk. W tym rozkazie pisze m.in.: Powstanie trwa nadal. Gdyż nie zostało odwołane. Musimy czuwać i być w pogotowiu, bo nie wiemy o zamiarach wroga" Dalej poleca: ... "oddziały ukryć i zakonspirować, nie rozrywając związków organizacyjnych. Przystąpić do organizowania ochotniczych uzbrojonych grup i dokonać przerzutów na lewy brzeg Wisły w celu kontynuowania walki."

W jednym z późniejszych wywiadów o decyzji przerwania walk na Pradze mówi tak: "Rozkaz o zaprzestaniu był dla mnie trudną i bolesną decyzją. Nie udało nam się opanować zasadniczych obiektów, bronionych przez doskonale uzbrojone oddziały niemieckie. Wprowadzenie do walki przez Niemców wojsk pancernych nie dawało nam żadnych szans na zrealizowanie zadań. Zdawałem sobie sprawę, że jestem odpowiedzialny nie tylko za los żołnierzy, ale także za ludność cywilną."

Przerzutami na lewy brzeg z Gocławia na Sadybę i Mokotów kierował komendant III Rejonu mjr Scholenberger "Rakowski". Do kierowania przerzutami z Choszczówki i Legionowa do Puszczy Kampinoskiej komendant Obwodu skierował ppłk. H. Bełdyckiego ps. "Pocisk", komendanta IV Rejonu.

Ochotników do przepraw na lewy brzeg było wielu. Jednak ich liczbę ograniczał warunek posiadania broni, a tej było niewiele. Przeprawy trwały do końca sierpnia i prowadzono by je dalej, gdyby nie to, że Sadyba padła 2 września, a dostęp do przepraw z Legionowa został odcięty przez wojska niemieckie. Po przerwaniu walk na Pradze Niemcy przystąpili do deportacji, głównie mężczyzn w wieku 16 - 65 lat. Deportacje prowadzono do momentu rozpoczęcia szturmu na Pragę, co niemal zdziesiątkowało praskie oddziały AK.

14 września Praga zostaje zdobyta. Wraz z wkroczeniem wojsk radzieckich i oddziałów Wojska Polskiego, wkraczają także nowe władze administracyjne i polityczne. Komendant Obwodu stanął przed kolejnym problemem.

Gen. Bolesław Kieniewicz, powołany na stanowisko komendanta, wydaje 15 września rozkaz, w którym nakazuje rozwiązać wszystkie organizacje konspiracyjne oraz w ciągu dwóch dni stawić się wszystkim dowódcom wojskowych organizacji podziemnych, pod groźba sądu polowego.

Płk Żurowski, nie mając żadnej możliwości przedostania się na lewy brzeg Wisły, przenosi się do Świdra i tam 17 listopada zostaje aresztowany. 13 kwietnia 1945 roku, wyrokiem sądu wojskowego, zostaje skazany na karę śmierci. Ponieważ w czasie przygotowania i przeprowadzenia rozprawy popełniono szereg błędów proceduralnych, rozprawę powtórzono i 14 czerwca ponownie skazano go na karę śmierci. Na wniosek gen. Spychalskiego Naczelny Dowódca WP zamienił karę śmierci na 10 lat więzienia. W czasie transportu skazanych (był wśród nich płk Żurowski) do więzienia we Wronkach, na trasie pomiędzy Dęblinem a Garbatką oddział partyzancki por. Bernaciaka zaatakował transport i oswobodził przewożonych, w tym płk Żurowskiego."

"To nieprawda, że na Pradze nic się nie działo, że Praga w ciągu 1 - 2 dni skończyła walkę - mówi płk Zawolski. Nie wolno wyciągać wniosku, że skoro na ulicach Pragi nie było walk - Powstanie na Pradze nie trwało. Nie walczą ulice, walczą ludzie, walczą oddziały. Realizując rozkaz komendanta Obwodu, uzbrojone grupy przerzucano na lewy brzeg Wisły. Przechodzenie tych grup to były w dalszym ciągu działania powstańcze. Przerzuty były dość znaczne. Do Kampinosu przeszło ok. 300 żołnierzy, na Sadybę także ok. 300. Janina Sedechowska-Sławska wyszczególniła w swej książce 280 osób. Z innych dokumentów wynika, że wcześniej też były przerzuty. Między innymi już w pierwszej dekadzie sierpnia na drugi brzeg Wisły przeszedł ze swą grupą dowódca Wojskowej Służby Ochrony Powstania; walczył i zginął na Górnym Mokotowie.

Zorganizowano ok. 20 przerzutów uzbrojonych grup do Kampinosu. Ostatnia grupa na Sadybę, przez Saską Kępę oraz przez Gocław przeszła 1 września. Z mojego plutonu (nr 1680) przeszło 16 chłopców - tylu, ilu dało się uzbroić. Ktoś miał parę granatów, ktoś - amunicję m.in. z samolotu, który spadł Parku Skaryszewskim. Prawie wszyscy zostali wcieleni do Dywizjonu "Jeleń". Walczyli do końca, do rozbicia "Jelenia". Zginęło 7 chłopców.

Po zakończeniu walk na Pradze Niemcy wydali ostre zarządzenie, ograniczające pojawianie się ludzi na ulicach Pragi. Potem wyznaczone zostały restrykcyjne godziny policyjne: ok. godz. 16 - 17 - koniec poruszania się. Nastąpiła deportacja mieszkańców Pragi. Wezwano ich, by z białymi chusteczkami zjawili się w rejonie Dworca Wschodniego. Stawiło się niewielu, więc okupanci zaczęli blokować pewne kwartały ulic i wybierać z nich wszystkich zdolnych do walki (jak zapowiadali - 16 - 65 lat). Wywozili ich, najczęściej, do obozu w Stuthofie.

Ja, wraz z trzema kolegami z tego samego plutonu, zostałem zatrzymany przez patrol niemiecki, gdy wyszliśmy szukać czegoś do jedzenia. Wywieziono nas do obozu w Pruszkowie, a stamtąd na teren Czechosłowacji. Pracowałem u Zeissa. Do Warszawy wróciłem 16 maja 1945 roku".


K.

7481