Dwadzieścia lat dla ulic

W Domu Spotkań z Historią odbyła się konferencja naukowa, poświęcona 20-leciu działalności Zespołu Nazewnictwa Miejskiego.

Zespół składa się ze społeczników, znawców Warszawy, specjalistów z różnych dziedzin - historyków Warszawy i historyków sztuki, architektów, urbanistów, kartografów, inżynierów komunikacji i innych. Zespołowi od początku jego istnienia przewodniczy językoznawca, profesor Kwiryna Handke.

Dwadzieścia lat działalności zaowocowało wydaniem ponad dwóch tysięcy opinii, dotyczących zgłaszanych wniosków nazewniczych, utworzono pełny katalog obiektów terenowych Warszawy, a także dwa opracowania pomocnicze dotyczące nazw. Obecna, jubileuszowa konferencja była kontynuacją poprzednich, poświęconych dziejom i roli nazewnictwa miejskiego oraz systemowi miejskiej informacji.

Członkowie zespołu zwracają uwagę na ogromną rolę, jaką pełni nazewnictwo miejskie w społecznej przestrzeni miasta - jest nie tylko elementem praktycznie użytecznym, pozwalającym odnaleźć się w przestrzeni, ale przede wszystkim niematerialnym zabytkiem kultury narodowej. Dobitnie świadczą o tym przykłady z okresu II wojny światowej, kiedy prowadzono z okupantem swoistą sabotażową "wojnę warszawsko-niemiecką", polegającą na niszczeniu bądź zamalowywaniu zmienionych przez Niemców nazw ulic i placów. Nadawano także starym ulicom nowe nazwy bohaterów walki zbrojnej, które w społecznym obiegu, a także w meldunkach wojskowych, funkcjonowały jeszcze podczas Powstania Warszawskiego. Okupanci przykładali do sprawy nazewnictwa dużą wagę, o czym świadczy fakt, że zaledwie w miesiąc po przejęciu władzy przez komunistów Aleje Jerozolimskie przemianowano na Aleję Stalina.

W demokracji sprawa ta zdaje się schodzić na plan dalszy, ale czy słusznie?

O roli nazewnictwa pamiętają mieszkańcy praskiej Szmulowizny, którzy od dawna domagali się przywrócenia na jej części historycznej nazwy "Michałów". Wiedzą oni, że zatracanie historycznej pamięci miejsc i nazw lokalnych jest bardzo groźne dla tożsamości miasta i jego mieszkańców. Staje się ono anonimowym zbiorem obiektów, przestrzenią niczyją, w którą można dowolnie ingerować, do której nie sposób mieć inny stosunek niż całkiem obojętny. Sytuację może dodatkowo gmatwać nieprzemyślane wprowadzanie nowych nazw.

Skąd np. "Żerań-FSO" na historycznej Pelcowiźnie i Golędzinowie?

Patrząc wstecz, Praga ma się czym pochwalić. Najwcześniej na terenach dzisiejszej Warszawy, bo w X-XI wieku, istniał gród Bródno. Na praskim brzegu od XII wieku rozwija się prężnie wieś Kamion, a w XIII powstaje lokowana na prawie chełmińskim wieś Targowe.

Wraz z rozwojem miasta i przyłączaniem kolejnych już zagospodarowanych terenów powstaje problem dublowania się najbardziej popularnych nazw ulic. Zazwyczaj ulegają one zmianie. Wyjątkiem jest przyłączona niedawno do Warszawy Wesoła. Miasto było na tyle duże, że koszty takich zmian byłyby ogromne. Zdecydowano się na pozostawienie dotychczasowego nazewnictwa. Rozróżnieniem w tym wypadku pozostaje wyłącznie oznaczenie kodowe.

Skoro działa Zespół Nazewnictwa Miejskiego, to dlaczego wciąż powstają nazewnicze koszmarki?

Zespół jest tylko gronem doradczym, a nie decyzyjnym. Jednak przyglądając się geografii tych nazewniczych bubli, wydaje się, że jest ich znacznie więcej w dzielnicach ostatnio włączanych do Warszawy, niż w tych pozostających od dawna w granicach miasta. Kontrola jest więc dość skuteczna. Dzięki temu na nowych warszawskich osiedlach mamy szansę zobaczyć bardziej przemyślane nazwy ulic.

A jakie pojawiają się ostatnio najczęściej?

Chętnie widziane są nazwy przyrodnicze, wesołe, pogodne i kolorowe. Ktoś może powiedzieć, że to zaklinanie miejsca, ktoś inny, że chwyt marketingowy dewelopera. I pewnie pozostanie to prawdą dopóty, dopóki jakość przestrzeni miejskiej, domów i osiedli od tych nazw będzie wciąż znacznie odbiegać.


Kr.

5794