Bóg zamieszkał pośród ludzi

"...Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu, gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel" - tak anioł mówił pasterzom, czuwającym nocą przy stadach w okolicy Betlejem. Pełen jasności i wesela jest obraz narodzin Jezusa w Ewangelii św. Łukasza. Na pamiątkę tego, co wydarzyło się w betlejemskiej stajence ponad dwa tysiące lat temu obchodzimy Święta Bożego Narodzenia.

Ale właściwie dlaczego obchodzimy je właśnie 25 grudnia? O niejasnościach związanych z datą tych najradośniejszych ze wszystkich świąt o tym, dlaczego dajemy sobie prezenty i o świętym Mikołaju, biskupie z Azji Mniejszej, który przemienił się w brodatego dziadka w czerwonym stroju, przybywającego z dalekiej północy rozmawiamy z ks. Pawłem Mazurkiewiczem z kościoła Najświętszej Maryi Panny Matki Pięknej Miłości przy ul. Myśliborskiej w Tarchominie.

Dlaczego Święta Bożego Narodzenia obchodzimy 25 grudnia? Czy znamy dokładną datę narodzin Jezusa, czy ustalenie tej daty ma charakter symboliczny?


Tak naprawdę nie wiemy, dlaczego dzień Bożego Narodzenia obchodzimy 25 grudnia. Poruszamy się w kręgu hipotez. Hipotezą najbardziej rozpowszechnioną jest przeciwstawienie obchodzonemu w tym dniu w starożytnym Rzymie pogańskiemu świętu narodzin słońca chrześcijańskiej uroczystości narodzin Boga-człowieka. Na tę okoliczność obrano datę symboliczną przesilenia zimowego, kiedy noc ustępuje dniowi, światłość zwycięża nad ciemnością.

Pogańskie święto Natale Solis Invicti - Narodzenia Słońca Niezwyciężonego, bardzo popularne w Rzymie, zastąpiono w IV wieku chrześcijańskimi obchodami Bożego Narodzenia. Kościół w tym dniu ustanowił święto prawdziwego światła, słońca sprawiedliwości dla całego świata.

Trzeba pamiętać, że w roku 325 odbył się w Nicei pierwszy sobór chrześcijaństwa i określił relacje między Jezusem a jego ojcem, czego efektem jest sformułowanie, jakie wypowiadamy w modlitwie "Wierzę w Boga", że Jezus jest współistotny ojcu. Zastąpienie pogańskiego święta świętem narodzin Jezusa, zrównanego z Bogiem - ojcem było dobrym komentarzem postanowień soboru. W tym sensie Boże Narodzenie uważa się za święto nicejskiego dogmatu.

Jakie są inne hipotezy ustalenia daty Świąt Bożego Narodzenia?

Współcześnie przypuszcza się, że dzień obchodów Bożego Narodzenia jest ściśle związany z żydowskim świętem Chanuki - Świętem Światła, obchodzonym 25 grudnia, a upamiętniającym zwycięstwo Machabeuszów nad armią syryjską w 166 r. p n e. Dokładnie tego dnia Juda Machabeusz, przywódca powstania przeciw władzy Seleucydów w Judei, po pokonaniu armii syryjskiej pod Emaus zajął Jerozolimę i usunął ze świątyni jerozolimskiej ołtarz Zeusa, przywracając w niej kult Jehowy. 25 grudnia był więc dniem oczyszczenia świątyni, odnowienia zdeptanej chwały Boga i reformy kultu.

Podobnie narodziny Jezusa są prawdziwą reformą kultu. To, czego Juda Machabeusz mógł dokonać tylko w pewnym stopniu, Chrystus urzeczywistnił w pełni przez swoje narodziny. Usunął ze świata obrazy bożków, zbudował świątynię swego ciała, odnowił chwałę bożą.

Jest i trzecia hipoteza, oparta na obliczeniach. Mianowicie chrześcijanie uważali, że poczęcie Jezusa, czyli zwiastowanie Maryi dokonało się 25 marca, a zatem jego narodziny powinny przypadać na 25 grudnia. Czyli data narodzin byłaby oparta na zestawieniu podstawowych wydarzeń życia i śmierci, tak charakterystycznych dla doskonałych ludzi. Życie Chrystusa zostało ujęte w ramy dwóch świąt paschalnych. Chrystus nie tylko umarł w dzień Paschy 25 marca, ale także jego życie rozpoczęło się 25 marca.

W myśl tej teorii możemy ustalić szereg dat łączących narodziny Chrystusa z narodzinami i śmiercią Jana Chrzciciela. Poczęcie Jana Chrzciciela nastąpiło w jesiennym przesileniu, narodzenie zaś w letnim. Według Ewangelii Łukasza poczęcie Jezusa dokonało się w 6 miesięcy po fakcie poczęcia Jana, czyli w przesileniu wiosennym, 25 marca. W konsekwencji narodzenie Jezusa "musiało" przypadać 25 grudnia.

Do tych hipotez dochodzi jeszcze teoria, która utrzymuje, że źródeł Święta Bożego Narodzenia nie należy szukać w historycznych faktach czy wprost w religii pogańskiej, lecz w refleksji teologicznej nad słowami prologu Ewangelii Św. Jana, który oświadcza, że słowo stało się ciałem, że słowo, które było na początku u Boga przychodzi na ziemię jako światło.

Pierwotnym świętem związanym z tajemnicą wcielenia było święto Chrztu Pańskiego, czyli nie od samego początku obchodzono dzień 25 grudnia. Święto Chrztu Pańskiego bowiem sprawowano na Wschodzie 6 stycznia, w dniu, w którym następowało przesilenie na Wschodzie. Z chrztem połączono w IV w. świętowanie Narodzenia. W nocy z 5 na 6 stycznia świętowano Narodzenie, 6 stycznia natomiast Chrzest. Właśnie to miało być początkiem święta Bożego Narodzenia, które zostaje przyjęte przez Rzym w wyniku teologicznych dyskusji w latach 325-354 i ustanowione na dzień 25 grudnia. W ustaleniu tej daty nie odgrywały roli obliczenia, czy też próby określenia rzeczywistego dnia narodzin Pana Jezusa, lecz refleksja dogmatyczna.

Tak więc dokładnej daty narodzin Jezusa, a co za tym idzie i genezy ustalenia daty Świąt Bożego Narodzenia, nie znamy. Każda z przedstawionych wyżej hipotez jest prawdopodobna i ma swoje racje. Szczególnie hipoteza wiążąca Boże Narodzenie ze świętem Chanuki jest bardzo ciekawa. Ale są to wszystko tylko hipotezy. Ustalenie daty 25 grudnia jako dnia, w którym Bóg zamieszkał pośród ludzi, ma charakter symboliczny.

Czy to znaczy, że te wszystkie wydarzenia, które nastąpiły później, a więc ucieczka Świętej Rodziny do Egiptu w obawie przed Herodem, czy rzeź niewiniątek nie są autentyczne?

Znając Heroda, który był nie tylko wielkim królem, ale i krwawym, można przypuszczać, że niebezpieczeństwo dla Świętej Rodziny było realne. Mamy podstawy przypuszczać, że to, o czym pisze ewangelista, a więc wymordowanie dzieci, było faktem historycznym. Nie mamy, co prawda, potwierdzenia tego w źródłach. Ewangelista, Św. Mateusz nie mówi o tym bezpośrednio, że dzieci zostały wymordowane. Mówi tylko, że Herod wydał rozkaz, aby pozabijać wszystkie dzieci w Betlejem i jego okolicy "od dwóch lat i młodsze". Wiadomo, że pod koniec życia Herod dopuścił się wielu mordów, poszukując rzeczywistych lub domniemanych spisków, mogących pozbawić go władzy, m.in. zamordował swojego pierworodnego syna Antypatra. Z uwagi na to można się domyślać, że potworny rozkaz został wykonany.

Przyjmując, że rzeź niewiniątek jest faktem, można założyć, że liczba wymordowanych dzieci płci męskiej, urodzonych w Betlejem mogła się wahać od 8 do 20 i że wypadki te miały miejsce przed 4. rokiem przed Chrystusem, czyli wtedy, kiedy Herod był jeszcze zdrowy i przebywał w Jerozolimie. Według nowej rachuby Herod zmarł trzy lata przed początkiem naszej ery. Święta Rodzina wróciła z Egiptu dopiero po jego śmierci.

Trzej Królowie, czy też Mędrcy, którzy przybyli ze wschodu, przynieśli bogate dary: złoto, kadzidło i mirrę. Czy to dlatego w okresie Świąt Bożego Narodzenia obdarowujemy się prezentami?

Nie, zwyczaj dawania prezentów nie pochodzi od Trzech Mędrców, chociaż np. w Hiszpanii nie ma zwyczaju obdarowywania się prezentami na Boże Narodzenie, a dopiero na Trzech Króli.

Jeśli się dobrze zastanowimy nad tym, czym jest Boże Narodzenie, to dostrzeżemy, że jest ono świętem dawania, bo Jezus przyszedł do ludzi jako dar. On jest najlepszym prezentem, jaki otrzymujemy. Ta idea dawania prezentów w przeddzień Bożego Narodzenia właśnie tutaj ma swoje najgłębsze uzasadnienie i jest czymś dobrym.

Często narzekamy, że istotę Świąt Bożego Narodzenia ograniczamy do dawania prezentów, zatracając ich religijny wymiar. Ale, jeżeli przyjmiemy, że w centrum Bożego Narodzenia jest dar w osobie Pana Jezusa, to nasze dary będą w jakimś stopniu nawiązaniem do tego daru. Dawanie jest czymś bardzo cennym, pragniemy przecież ofiarować komuś coś z siebie.

Zwyczaj obdarowywania dzieci i wręczania sobie prezentów kojarzy się ze św. Mikołajem. Kim był ten człowiek?

Niewiele wiemy o Mikołaju. Jest postacią bardzo popularną na Wschodzie. Urodził się ok. 270 roku, a zmarł ok. 350. Prawdopodobnie pochodził z bardzo bogatej rodziny, został wybrany biskupem Myry, biednej diecezji w Azji Mniejszej. Swoją diecezją zarządzał z wielką troską i wiarą. Tam zasłynął swą świętością i cudami. To są praktycznie wszystkie sprawdzalne dane historyczne. Reszta informacji na jego temat jest pochodną legend. Te legendy mówią, że był bardzo hojny. Pierwsza legenda opowiada o obywatelu Patary, który utracił majątek i nie mógł zapewnić posagu swoim trzem córkom. Groziło im zejście na złą drogę - ojciec chciał z nich zrobić ladacznice. Słysząc o tym, Mikołaj wziął mieszek ze złotem i wrzucił przez okno do domu tego człowieka. Najstarsza córka wyszła dzięki temu za mąż. Podobnie uczynił wobec dwóch pozostałych dziewcząt, stąd często przedstawiano go na obrazach z trzema mieszkami.

Błędna interpretacja tego wizerunku spowodowała funkcjonowanie drugiej historii, o tym, że Mikołaj wskrzesił trzech chłopców, zamordowanych i zakonserwowanych w beczce przez właściciela gospody.

Święty Mikołaj pomagał też żeglarzom. Ukazywany jest jako młody mężczyzna w stroju biskupim, wrzucający trzy złote kule do domu trzech dziewcząt lub wskrzeszający trzech chłopców z beczki z marynatą.

Skąd zatem wyobrażenie brodatego dziadka, ubranego w czerwony strój?

Trudno powiedzieć. Może taki wizerunek przystaje bardziej do naszych wyobrażeń - ktoś, kto rozdaje prezenty powinien być starszy i dobroduszny. Początkowo św. Mikołaj przybywał z Południa. W Amsterdamie Sinterklaas przypływał żaglowcem z dalekich, ciepłych mórz, a wór z prezentami niósł czarnoskóry sługa, zwany Pietem. Człowiek z ciepłych krajów nie bardzo pasował do zaśnieżonego, zimowego pejzażu, toteż gdy w XIX w. powstał poemat, w którym św. Mikołaj przybywa z bieguna północnego saniami zaprzężonymi w renifery, ten wizerunek bardzo szybko się przyjął i rozpowszechnił.

Obecny wizerunek św. Mikołaja, ubranego w czerwony płaszcz i czapkę opracował w 1930 r. na zlecenie koncernu Coca-Cola amerykański grafik Fred Mizen. Reklama pomogła utrwalić w powszechnej świadomości taki kostium świętego. Mikołaj, jak i zwyczaje związane ze Świętami Bożego Narodzenia, stały się uniwersalne, tracąc w dużej mierze swój religijny sens. Nie można jednak zapominać, że Święta Bożego Narodzenia to święta nadziei. Oto Bóg narodził się dla nas, zamieszkał wśród ludzi, nie zostawił nas samych, dał nam swoją miłość. Warto się nad tym zastanowić w ten świąteczny czas.


Rozmawiała Joanna Kiwilszo

12760