Dajmy im drugą szansę!

We wrześniu tego roku w Rumunii przegłosowano prawo, że możliwe jest masowe uśmiercenie całej populacji bezdomnych psów. Mimo unijnych traktatów i konwencji, mimo protestów w Europie i mimo propozycji współpracy ze strony międzynarodowych organizacji prozwierzęcych, rząd rumuński, ignorując nas wszystkich, rozpoczął w październiku okrutną eksterminację. Psy są bardzo brutalnie wyłapywane, część ginie wprost na ulicach, pozostałe zamyka się w „schroniskach”, gdzie są sukcesywnie zabijane. Tych, które czekają na śmierć, nawet się nie karmi. Rzeź odbywa się za zamkniętymi drzwiami, nie mają tam dostępu żadni obserwatorzy ani wolontariusze. Często nie są tam wpuszczani nawet ludzie, którzy próbują szukać swoich zaginionych zwierząt, przez co dochodzi do awantur z udziałem policji. Zdarzają się jednak „przecieki” i wiemy, że to, co się tam dzieje, ma niewiele wspólnego z humanitarną eutanazją: po co wydawać pieniądze na zastrzyki usypiające, skoro można posłużyć się trucizną, sznurem, kijem czy siekierą?

Ponieważ w Rumunii praktycznie nie istnieje zjawisko adopcji zwierząt ze schronisk, organizacje prozwierzęce starały się zmniejszyć problem w ten sposób, że sterylizowały uliczne psy i wypuszczały je z powrotem w miejscach ich dotychczasowego bytowania. I właśnie te zwierzęta – przyjazne, ufne, łagodne, wysterylizowane i dokarmiane przez mieszkańców - w pierwszej kolejności padają ofiarą hycli. Rząd rumuński nigdy nie próbował rozwiązać problemu bezdomnych czworonogów w sposób rozumny i systemowy. Za to teraz na ich wybicie przeznaczył dziesiątki milionów euro z budżetów miast. Dla firm zajmujących się tym procederem to wspaniały biznes, bo za kilka lat, jeśli nie wprowadzi się powszechnej sterylizacji, populacja się odbuduje i znów będzie co robić.

W Bukareszcie mieszka jedna z założycielek naszej Fundacji i jednocześnie wolontariuszka, która koordynuje działania koalicji kilku rumuńskich organizacji przeciwstawiających się wprowadzaniu nowego prawa: http://www.forromaniandogs.org/. Z jej inicjatywy nawiązaliśmy kontakt z przytuliskiem Glina pod Bukaresztem, prowadzonym przez organizację pozarządową A DOUA SANSA (druga szansa) i staramy się ją wesprzeć w walce o życie jej podopiecznych. 12 października do Gliny dotarła dwójka naszych wolontariuszy. Zawieźli tam dary zakupione za środki, które darczyńcy, po naszym apelu w internecie, wpłacili właśnie na ten cel. Marta i Bartek przekazali prowadzącej przytulisko Ioanie środki przeciw pchłom, kleszczom i robakom, leki dla zwierząt, które w Polsce są znacznie tańsze niż w Rumunii oraz ponad 200 sztuk różnych akcesoriów: obroży, smyczy, misek. Dzięki temu będzie można zabezpieczyć przed pasożytami 2/3 schroniska i przygotować więcej psów do adopcji za granicę. Wyjazd z kraju to dla nich szansa na znalezienie domu i lepsze życie.

Wracając do Polski Marta i Bartek zabrali z Gliny 4 psy, które po naszej stronie granicy znalazły opiekę w domach tymczasowych, gdzie oczekują na adopcję. Cieszymy się, że są już bezpieczne.

Za pozostałe ze zbiórki pieniądze zakupiliśmy 120 kg suchej karmy dla dorosłych psów i 120 kg mokrej karmy w puszkach dla szczeniąt. Jedzenie zawieźli do Gliny Magda i Tadek, którzy wielokrotnie już odwiedzali przytulisko. Z ich relacji wiemy, że jest ono oddalone od siedzib ludzkich: jedzie się ponad 2 kilometry przez szczere pola, aż nagle na horyzoncie pojawia się mała chatka i dobiega szczekanie wielu psów.

Zwierzęta mieszkają w czterech rzędach niezadaszonych boksów, skleconych z czego się dało. Ponieważ boksy stoją na łysym, bezdrzewnym terenie, jedynym schronieniem przed upałem czy słotą są bieda-budy, które wolontariusze sami zbijają ze zdobytych przez siebie materiałów.

Jednak Magda i Tadek mają o przytulisku jak najlepsze zdanie: mimo tych siermiężnych warunków, spowodowanych bardzo skromnymi środkami widać, że psy są kochane i zadbane.

Obecnie przebywa ich tu ponad 200, dużo więcej niż przytulisko może przyjąć, ale jak tu zamknąć bramy przed zwierzętami, skoro poza nimi czeka je pewna śmierć? Zresztą one też to czują i same pielgrzymują do Gliny: podobno codziennie pod płotem pojawiają się nowe psy szukające tu jedzenia i schronienia.

Czy wiedząc to wszystko można zamknąć oczy i uszy, odwrócić się na pięcie? Czy można odmówić pomocy? Potrzebujące zwierzęta nie mają narodowości. Pomagając przytulisku w Glinie wiemy, że ratujemy życie przyjmowanym tu psom. Ważna jest też solidarność z ludźmi, którzy mając niewielkie środki, ale dużą miłość w sercach podejmują nierówną walkę ze złowieszczym systemem, by ocalić chociaż trochę „najlepszych przyjaciół człowieka”. Wierzę, że w Polsce są ludzie, którzy zechcą ich w tym trudzie wesprzeć. Kontynuujemy zbiórkę pieniędzy dla podopiecznych organizacji A DOUA SANSA, by podarować im tę drugą szansę na szczęśliwe życie. Chcemy teraz uzbierać pieniądze na leczenie zwierząt i profilaktykę zdrowotną, w tym sterylizację, by jak najwięcej z nich mogło wyjechać do nowych domów  poza granicami Rumunii.

Zresztą w przytulisku brakuje wszystkiego, zwłaszcza teraz, kiedy jest przepełnione: prócz jedzenia i lekarstw potrzebne są porządne budy, nowe boksy i płot, środki czystości, narzędzia.

Darowizny można przekazywać na konto Fundacji Noga w Łapę, z dopiskiem: Dla rumuńskich psów.


Fundacja Noga w Łapę.
Razem idziemy przez świat.
ul. Hawajska 5/9, 02-776 Warszawa
Nr rachunku Alior Bank:
87 2490 0005 0000 4500 5605 8992


Na naszej stronie internetowej: www.nogawlape.org znajdziecie zdjęcia i relacje z dwóch ostatnich wizyt w przytulisku oraz informacje, w jaki jeszcze inny sposób można przyłożyć się do działań zmierzających do zmiany sytuacji w Rumunii. Ważne jest uczestnictwo w międzynarodowym proteście i stworzenie silnego nacisku na władze Unii Europejskiej, by zajęła się tą sprawą. Jeśli będziemy milczeć, za chwilę w ślady Rumunii pójdą inne kraje, które z braku systemowych rozwiązań problemu bezdomnych zwierząt zechcą je po prostu wybić.