Obiektywny POradnik

Żegnaj, premierze

Dzisiejszy felieton chciałbym poświęcić człowiekowi wybitnemu. Człowiekowi, który jak powiedział prezydent Bronisław Komorowski – dobrze zasłużył się Polsce. Mimo że jest wiele innych spraw lokalnych, czuję, że jestem Tadeuszowi Mazowieckiemu to winien. A to dlatego, że z całą stanowczością mogę powiedzieć, że to był mój premier. Jako nieświadomy powagi sytuacji 16-latek, dość szybko zrozumiałem, jak trudnego zadania się podjął i na czym polegała niełatwa misja utworzenia pierwszego niekomunistycznego rządu. W latach 70., a potem w latach Solidarności Tadeusz Mazowiecki - mimo że wydawało się, że nigdy nie był w pierwszym szeregu w walce o wolność - miał niezwykłą zdolność zjednywania sobie ludzi. Przez swą wyważoną, pełną stoickiego spokoju postawę i życiową mądrość udowodnił, że jednak był jednym z głównych architektów wolnej Polski. To, co mnie szczególnie ujęło, w dzisiejszej rzeczywistości jest trudne do osiągnięcia. Zazwyczaj mówił cicho, powoli, a mimo to wszyscy potrafili go z uwagą i zainteresowaniem słuchać. Agresywni dziennikarze nie wchodzili mu w słowo. Współpracownicy i oponenci nie wdawali się w utarczki słowne czy osobiste wycieczki. Udowodnił, że dialog i pokojowe rozwiązywanie sporów to podstawa nowoczesnej polityki. Szczególnie utkwiło mi w pamięci stwierdzenie, że można się spierać, polemizować, że można i trzeba pięknie się różnić. Jest jednak pewna granica, której nie wolno przekraczać. To godność drugiego człowieka, to przyzwoitość, to przede wszystkim dobro wspólne domu, któremu na imię Polska. Nauczył nas też, że trzeba przebaczać.

Do historii przejdzie spotkanie Tadeusza Mazowieckiego z kanclerzem Niemiec Helmutem Kohlem w Krzyżowej na Dolnym Śląsku (notabene) w listopadzie 1989 r. kilka dni po upadku muru berlińskiego. Podczas mszy św. doszło do symbolicznego pojednania między narodami. Wielu zarzucało Mazowieckiemu, że przesadza w przebaczaniu, że słynna gruba kreska, którą oddzielił przeszłość w swoim słynnym expose - jest ukłonem dla skompromitowanych funkcjonariuszy reżimu. Zamysł był jednak inny. Był to sygnał do zjednoczenia całego narodu, bez dzielenia na lepszych i gorszych, na złych i dobrych. Oprócz symboliki i przełomu, jaki się dokonywał w bezkrwawy sposób podczas 16 miesięcy Jego rządów, dokonywały się jednocześnie wielkie przemiany gospodarcze i administracyjne. W tym krótkim czasie powstały dwie wielkie reformy, gospodarcza i samorządowa. Rząd Mazowieckiego miał za zadanie zmienić gospodarkę z centralnie sterowanej w gospodarkę wolnorynkową. Kiedy nic nie było w sklepach i szalała 800% inflacja, zaczęła rodzić się inicjatywa Polaków i działalność gospodarcza. Ciężki był to okres, ale operacja na otwartym sercu przeprowadzona przez Leszka Balcerowicza mimo wszystko powiodła się. Powstały też zręby samorządności. W 1990 r. zaczęły działać samorządy terytorialne i Polacy zaczęli sami o sobie stanowić w swoich małych lokalnych ojczyznach. Z czasem też, niestety, zaczęła się wkradać do rzeczywistości nasza narodowa cecha, czyli wewnętrzne kłótnie, które doprowadziły do tzw. wojny na górze, czego efektem było kandydowanie Mazowieckiego przeciw Lechowi Wałęsie na prezydenta Polski. W mojej ocenie to był - być może - jedyny Jego błąd polityczny. Kosztował on upadek rządu i zmianę premiera, który już miał zdecydowanie łatwiej, bowiem podwaliny i fundamenty zostały położone wcześniej przez premiera Tadeusza Mazowieckiego i jego pierwszy niekomunistyczny po wojnie rząd. Potem stanął na czele Unii Demokratycznej, a po połączeniu z Kongresem Liberalno-Demokratycznym na czele Unii Wolności. W połowie lat 90. pełnił misję pokojową jako wysłannik ONZ na Bałkanach. Przez ostatnie lata był doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego. Tadeusz Mazowiecki był, jest i będzie wzorem dla wielu pokoleń. Był bowiem najlepszym ucieleśnieniem powiedzenia, że premierem, prezydentem czy politykiem się bywa – a człowiekiem jest się zawsze.

Cześć Jego Pamięci!

Paweł Tyburc (PO)
przewodniczący
Rady Dzielnicy Białołęka
 m.st. Warszawy
pawel.tyburc@wp.pl