Lewa strona medalu

Roszczenia

Roszczenia przedwojennych właścicieli – bądź ich spadkobierców – do nieruchomości to jeden z główniejszych problemów dzisiejszej Warszawy. Trudno się dziwić, skoro przed wojną na 24 tys. budynków i 40 tys. prywatnych działek miasto miało zaledwie 853 nieruchomości. W 1945 roku na mocy tzw. dekretu Bieruta wszystkie grunty w przedwojennych granicach stolicy przeszły na własność miasta, co miało służyć szybszej odbudowie Warszawy. Zamiast prawa własności dotychczasowi właściciele mieli możliwość zgłoszenia wniosku o przyznanie im prawa wieczystej dzierżawy - własności czasowej. Gmina miała obowiązek uwzględniania wniosków, jeżeli korzystanie z gruntów przez dotychczasowych właścicieli dało się pogodzić z ich przeznaczeniem określonym w planie zabudowania. Ci, którzy złożyli wnioski w terminie określonym w dekrecie i późniejszych przepisach, pozostawali właścicielami budynków. Jeśli tego nie zrobili, bądź gdy ich wnioski zostały rozpatrzone odmownie, nie tylko tracili grunt, ale i prawo własności położonych na nim budynków. Ogromna liczba wniosków do dziś nie została jednak w ogóle rozpatrzona. A ponieważ dekret Bieruta nigdy nie został uchylony i pozostaje do dziś obowiązującym prawem, złożone wówczas wnioski o użytkowanie wieczyste są cały czas rozpatrywane.  Niestety, nie ma jednego pełnego rejestru tych wniosków, co w praktyce powoduje, że roszczenie do danej nieruchomości może pojawić się w każdej chwili.

I to jest właśnie dramat dla tysięcy warszawiaków, którzy niespodziewanie dowiadują się, że kamienica, w której mieszkali nawet kilkadziesiąt lat, trafia w prywatne ręce przedwojennych właścicieli, bądź ich spadkobierców. Jeżeli nie udało im się wcześniej wykupić od miasta mieszkania (a wykup nie wszędzie był możliwy), poza tym wstrzymywano go, jak tylko informacja o roszczeniach się pojawiła - to rzeczywiście dotyka ich tragedia. W większości wypadków oznacza to bowiem ogromny wzrost czynszu i utratę poczucia bezpieczeństwa, bo prywatny właściciel może praktycznie w każdej chwili wypowiedzieć umowę najmu, podczas gdy miasto nie zrobiłoby tego nigdy. Dla ogromnej rzeszy ludzi – zwłaszcza osób starszych – częstokroć oznacza to utratę dachu nad głową i załamanie całego dotychczasowego życia. Nie stać ich na płacenie nowych stawek czynszu, a z drugiej strony mają niewystarczające dochody, aby starać się o kredyt na własne mieszkanie. W przypadku osób starszych barierą uniemożliwiającą otrzymanie pożyczki mieszkaniowej jest ponadto ich wiek, bo banki w tych sprawach pozostają nieugięte.

Jedyną nadzieją są starania o lokal komunalny od miasta, co samo w sobie jest ogromnym przeżyciem i długim procesem, nie dającym na dodatek stuprocentowej gwarancji sukcesu. Na szczęście, lokatorzy z budynków zwróconych byłym właścicielom mają trochę ułatwień w stosunku do zwykłych obywateli. Przede wszystkim zwolnieni są z tzw. kryterium metrażowego, zakładającego, że jeśli na jedną osobę przypada 7m2 powierzchni mieszkalnej, to inny lokal komunalny się nie należy. Ponadto w ich przypadku zwiększyliśmy jako Rada m.st. Warszawy o 30% kryterium dochodowe, czyli próg zarobków, którego nie wolno przekroczyć, aby móc starać się o mieszkanie z miasta.

Oczywiście, te ułatwienia nie pozwalają dać mieszkań komunalnych wszystkim, którzy stali się ofiarami reprywatyzacji. Dlatego Sojusz Lewicy Demokratycznej wymógł przed referendum na Hannie Gronkiewicz-Waltz wprowadzenie większych ułatwień dla lokatorów z reprywatyzowanych kamienic. Dla mnie osobiście jest to jeden z priorytetów, bo nie wyobrażam sobie, aby dachy nad głową po kilkudziesięciu latach mieszkania mieli tracić ci, którzy to miasto odbudowywali ze zgliszczy wojennych. Tym bardziej, że na mocy wadliwego prawa kamienice wracają nie tylko do ich właścicieli lub spadkobierców, ale coraz częściej handlarzy, którzy roszczenia dekretowe skupują i „wyrywają” dla siebie pod nowe inwestycje co bardziej atrakcyjne grunty na terenie miasta. Ale o tym już następnym razem.

Sebastian Wierzbicki
wiceprzewodniczący
Rady Warszawy
(Klub Radnych SLD)
www.sebastianwierzbicki.pl