Mało kto wie, że oto nieopodal białołęckiego ratusza, przy ul. Żywicznej 40 A w Wiśniewie, mieszkają siostry felicjanki. Najłatwiej dotrzeć do nich obsadzoną potężnymi dębami i bukami, usytuowaną prostopadle do ul. Modlińskiej, ul. Sąsiedzką, na końcu której znajduje się brama, prowadząca na posesję zakonnic. Kiedy ją przekroczymy, znajdziemy się w pięknym, starannie utrzymanym ogrodzie, osłoniętym od ulicy wysokim, bujnym żywopłotem. Wchodzących wita, stojąca pośród kwiatów, okazała figura św. Feliksja z Kantalicjo, trzymającego na rękach małego Jezusa.
Św. Feliks i Matka Angela
Nie bez przyczyny niedawno ustawiono figurę tego mało znanego, XVI-wiecznego włoskiego brata i mistyka - wielkiego przyjaciela dzieci, a także gorliwego opiekuna ubogich. Otóż podobna statua znajduje się w bocznej nawie warszawskiego kościoła OO. Kapucynów przy ul. Miodowej. W latach 40. XIX w. niemal codziennie odwiedzały ją dzieci, prowadzone przez pannę Zofię Truszkowską i jej cioteczną siostrę - Klotyldę Ciechanowską. Warszawianie dobrze znali tę grupę, mieszkającą w dwóch pokoikach na poddaszu przy ul. Kościelnej 10 na Nowym Mieście. Nierzadko też szczodrze ją wspomagali. Mawiano o nich: „dzieci od św. Feliksa”, a o opiekunkach „siostry św. Feliksa” lub też w skrócie „felicjanki”. Nazwa ta przylgnęła do uformowanego ostatecznie w 1855 r. nowego żeńskiego zgromadzenia zakonnego, które za swoje szczególne posłannictwo przyjęło służbę najbiedniejszym, chorym i troskę o wychowanie dzieci.
Zofia Truszkowska była córką prawnika urodzoną w 1825 r. w Kaliszu. W wieku 12 lat razem z rodzicami przeniosła się do Warszawy. To właśnie tutaj zaczęła dostrzegać ogromne obszary nędzy i ludzkiego cierpienia oraz odkryła w sobie powołanie do niesienia pomocy potrzebującym. Niestety, ojciec Zofii nie wyrażał zgody na wstąpienie córki do zakonu, tym bardziej, że nauczyciele podkreślali jej szczególne zdolności. Przez pewien czas więc realizowała się w działalności charytatywnej w ramach Towarzystwa św. Wincentego a Paulo, jakie powstało przy kościele św. Krzyża. Ale szybko zrozumiała, że doraźna pomoc, zwłaszcza w przypadku dzieci, nie wystarczy. Należało im się poświęcić całkowicie! Opuściła więc dom rodzinny, a pogodzony z wolą córki ojciec, pomógł jej w zdobyciu lokum i środków materialnych na dom dla sierot, które to właśnie 29-letnia panna Zofia, późniejsza siostra Angela, prowadziła do staromiejskiego kościoła. Do Zofii rychło dołączyły jej rówieśnice, porwane podobnymi pragnieniami i ideałami. I tak z czasem powstało zgromadzenie zakonne sióstr w brązowych habitach ze szkaplerzami, białym kołnierzykiem, czarnym welonem i drewnianym krzyżykiem na piersiach, które najpierw objęło swoją troską biednych Warszawy, a od 1860 r. również na prowincji (głównie na Podlasiu i w Lubelskiem) i w innych dużych ośrodkach na terenie nieistniejącej wówczas na mapie Polski. Dyrektorem dzieła i zgromadzenia mianowano świętego kapłana, o. Honorata Koźmińskiego, wybitnego kaznodzieję i spowiednika, założyciela wielu zgromadzeń zakonnych.
Niestety, po kilku latach działalności w 1864 r. za pomoc udzieloną powstańcom, rząd rosyjski ogłosił kasatę zgromadzenia. Siostry jednak nadal prowadziły swoją działalność, choć w ukryciu i bez habitów. Na szczęście jeden z domów istniał w Krakowie, a likwidacja nie obejmowała przecież zaboru austriackiego. W 1865 r. udało się uzyskać uprawomocnienie dla działalności felicjanek przez rząd austriacki. Zakon więc, pomimo trudności, przetrwał. Opracowano konstytucje zakonne, zgromadzenie zatwierdziła też Stolica Apostolska. Święta założycielka zmarła po długiej i dotkliwej chorobie nowotworowej 10 X 1899, a już niemal od dnia pogrzebu odnotowywano szczególne łaski zyskane za jej wstawiennictwem. 18 IV 1993 r. papież Jan Paweł II ogłosił Matkę Angelę błogosławioną.
Dom św. Józefa
w Wiśniewie
21 lat po śmierci Matki Angeli, w 1920 r., felicjanki przybyły do Wiśniewa k. Warszawy z myślą o budowie domu prowincjalnego. Rozmaite względy techniczne spowodowały, że powstał on w Wawrze, tutaj natomiast oprócz prowadzenia sporego gospodarstwa, wykorzystując pomieszczenia domu ogrodnika i znajdującej się na terenie posesji willi, siostry założyły w latach trzydziestych dwuoddziałową szkołę podstawową, która rychło przeobraziła się w placówkę czteroklasową. Powstające w okolicy szkoły („Ochrona Rady Miejscowej Opiekuńczej” przy ul. Uczniowskiej, podstawowa w Białołęce, siedmioklasowa u sióstr w Płudach) oraz nieodpowiednie warunki lokalowe spowodowały zamknięcie placówki w końcu 1935 r., a w jej miejsce uruchomiono, mające duże znaczenie w dobie ówczesnego kryzysu, kursy kroju i szycia, a także przedszkole. To ostatnie działa do dziś, choć dwukrotnie siostry musiały zawiesić działalność: podczas II. wojny światowej, gdy budynek zajęli Niemcy, a potem w latach 80., kiedy przeprowadzano gruntowne remonty i dostosowywano do nowoczesnych standardów. Jeszcze w latach 20. otwarto pensjonat dla emerytek, później przemianowany na Zakład dla Chronicznie Chorych Kobiet, który działał także podczas wojny. To dlatego w Wiśniewie można częściej spotkać felicjanki w białych habitach, które przewidziano dla sióstr-pielęgniarek i misjonarek. W czasie Powstania Warszawskiego siostry i pensjonarisuzki ewakuowano.
Gdy dziś stoimy przed figurą św. Feliksa, na lewo widzimy duży zielony teren, za nim plac zabaw dla dzieci z urokliwie wijącym się ruczajem i budynkiem przedszkola, na wprost linię horyzontu ograniczają budynki gospodarcze, za którymi znajduje się nieduże pole, po prawej zaś stronie za drzewami połyskują w słońcu białe ściany rozległego, zadbanego budunku. To tutaj mieści się kaplica, klasztor i zakład dla blisko 90 chorych kobiet, którymi opiekuje się około 20 zakonnic i tyleż osób świeckich. Obecny wygląd zakładu, jak najlepiej dostosowany do potrzeb chorych, to efekt remontów i rozbudowy, jakie miały miejsce w latach 1984-1989, a zakończyły się 4 X 1989 r. uroczystością poświęcenia obiektu przez kard. Józefa Glempa.
Niewielka kaplica urządzona została dość surowo, ale ze smakiem. W zwieńczonym półkoliście prezbiterium, wzrok przykuwa potężny krucyfiks, oświetlany z boku promieniami słońca, wpadającymi przez wąskie, niewidoczne okienka. Nad ołtarzem umieszczono herb felicjański. W kaplicy znajdują się też relikwie i dwa ołtarze boczne M.B. Częstochowskiej, zwanej przez Matkę Angelę „fundatorką zgromadzenia” i św. Józefa, do którego założycielka żywiła szczególne nabożeństwo z racji swego kaliskiego pochodzenia, przed kaplicą zaś ustawiono figurę tegoż świętego. Jest też niewielki chór muzyczny i galeria. W kruchcie widnieje błogosławieństwo Ojca Św. Jana Pawła II dla wszystkich wspierających działalność Zakładu dla Chronicznie Chorych Kobiet.
Oprócz troski o zdrowie fizyczne, siostry otaczają chorych opieką duchową. Codziennie wygłaszane są katechezy dla pensjonariuszy, komentarz do tekstów liturgicznych, odtwarzane z kasety teksty biblijne, przemówienia papieża, piosenki religijne. Nawet obłożnie chorzy mogą uczestniczyć we Mszy św. za sprawą radiowęzła. Opiekę duchową sprawuje tutaj od 1988 r. ksiądz ze Zgromadzenia Sercanów, wcześniej po śmierci ks.prof. Wincentego Kwiatkowskiego, twórcy apologetyki totalnej, kapłani z parafii. Z posług sakramentalnych i nabożeństw korzystają mieszkańcy Wiśniewa, zwłaszcza ci starsi. Siostry prowadzą liczne grupy formacyjne, jak Żywy Różaniec, Rodzinę Felicjańską, modlącą się o powołania zakonne, Wspólnotę św. Michała Archanioła. Do niedawna też przez kilkadziesiąt lat siostry prowadziły katechezę najpierw w kościele parafialnym w Płudach i swojej kaplicy, potem w szkole w Wiśniewie. Obecnie przełożoną domu jest s. M. Paula Narożna.
Jakie są felicjanki?
Z pewnością bardzo zapracowane. Kiedy wchodzę do kancelarii w Wiśniewie, panuje tutaj ferwor pracy - właśnie nadeszły pilne faxy, trzeba też rozdzielić recepty dla chorych, podstemplować dokumenty, rozesłać prośby do darczyńców... S. Kamilla śmieje się: „Dzisiaj u nas ruch jak w Rzymie!” Nic dziwnego, niemal każdy dom ss. felicjanek w Polsce prowadzi jakieś dzieło - przedszkole, zakład dla chorych, dom seniora, szkołę, kuchnię charytatywną, dożywiającą dzieci i młodzież z ubogich rodzin... Oprócz tego siostry podejmują szereg innych akcji i przedsięwzięć, związanych z lokalnymi potrzebami - jak np. katechezę, animację grup apostolskich, formacyjnych i modlitewnych, prowadzenie świetlic dla dzieci i młodzieży, w których mogą spędzać popołudnia, odrabiać lekcje, pracę w administracji kościelnej czy aktywność naukową itd.
Dodajmy, że obecnie 868 Polek jest felicjankami, z tego za granicą i na misjach - 36. Choć zgromadzenie powstało w Polsce - bardzo szybko umiędzynarodowiło się: spośród 12 prowincji 7 jest w USA, 3 w Polsce (Warszawa, Karków, Przemyśl), po 1 w Kanadzie i Brazylii. Ponadto siostry obecne są w Anglii, Francji, Włoszech (tutaj, przy Via del Casaletto znajduje się dom generalny), Estonii, Meksyku, Kenii i na Ukrainie. Łącznie na świecie rodzina felicjańska liczy 2521 sióstr i posiada 104 domy.
Ale najważniejsze jest to, że pomimo nawału zajęć i wielorakich trudności w prowadzeniu dzieł, siostry nie gubią swego głównego charyzmatu, który wyrażają felicjańskie hasła: „Wszystko przez Serce Maryi na cześć Przenajświętszego Sakramentu” oraz „Aby przez wszystko i od wszystkiego Bóg był znany, kochany i wielbiony”.
Bo „życie moje
to zegar słoneczny
na którym
wszystkie godziny
wyznaczał cień S ł o ń c a”
- jak napisała w wierszu „Zegar słoneczny” znakomita poetka w felicjańskim habicie - s. M. Imelda Kosmala, autorka wielu cenionych tomików, zmarła w 1994 r. Dlatego oprócz codziennej Mszy św. i Liturgii Godzin, siostry modlą się przed Najśw. Sakramentem, a w każdym domu prowincjalnym, na mocy przywileju z 1882 r. trwa całodzienna adoracja Najśw. Sakramentu. Nie bez przyczyny dom w Wiśniewie został tak zaprojektowany, że wejściem do klasztoru, kancelarii czy Zakładu Chronicznie Chorych Kobiet jest jednocześnie wejściem do kaplicy, gdzie zawsze można spotkać kilka klęczących postaci w białych habitach, pogrążonych w zbawczej medytacji, które za chwilę pobiegną do nieuleczalnie chorych z posługą i młością. To właśnie tutaj, na owym „wsłuchiwaniu się/ w tajemniczy szept/ Milczenia” - jak napisała inna felicjańska poetka s. M. Alicja Augustynowicz - rodzi się mądrość i siła do realizacji testamentu Matki Angeli: „Żadna nędza tak moralna, jak i materialna nie może być nam obojętna. Wszystkim bez wyjątku nieśmy pomoc... bo każdy jest bliźnim naszym!”
I faktycznie - żadna prośba nie pozostanie bez odpowiedzi. Doświadczyłem tego osobiście, kiedy w przeddzień wyjazdu AVETEK na festiwal do Łodzi, wskutek braku odpowiedzialności dyrektorów pewnego obiektu, stanąłem przed poważnym problemem braku miejsca noclegu dla blisko 40-osobowej grupy dzieci i młodzieży. Przez cały dzień wydzwaniałem do rozmaitych łódzkich placówek i instytucji, wszędzie spotykając się z odmową. A chodziło o jedno pomieszczenie, gdzie moglibyśmy rozłożyć śpiwory... Późnym wieczorem - chcąc odwołać wyjazd - zatelefonowałem jeszcze do sióstr felicjanek w Łodzi. I o dziwo - usłyszałem w słuchawce serdeczny zapraszający głos i troskę, czy będzie nam wygodnie na podłodze sali przedszkolnej. Byłem zdumiony i zbudowany gościnnością sióstr i Matki Przełożonej. Nie tylko, że udostępniono nam całe przedszkole, kuchnię zakonną, łazienki, nie zważano na hałasy, ale prawdziwie ugoszczono. Dziwiłem się - skąd takie serce, niespotykane dzisiaj?! Zrozumiałem, gdy czytałem wiersze siostry przełożonej, cytowanej już A. Augustynowicz:
Od wieków
próbują Chleb
nauczyli się Ciebie
na pamięć
a Ty przecież
każdego dnia
masz inny smak...
Tylko
Bóg i człowiek
zauroczeni sobą
śpiewają
arię wszechświata
Bóg
„nic nie brakuje Temu
kto ma człowieka”
Człowiek
„nic nie brakuje temu
kto ma Boga”.
Bartłomiej Włodkowski
Żeby powiększyć miniaturę kliknij na niej