Ludzie Pragi

Przy przystanku Śliwice

Dawno, bardzo dawno temu wyprawa poza nasyp Kolei Obwodowej i wiaduktu przy ulicy Jagiellońskiej, była poważnym wyczynem malucha-turysty, który nawet nie korzystał jeszcze z roweru. Z centrum Pragi trzeba było iść ulicą Jagiellońską a tuż przed wiaduktem uważać na przejazd kolejki wąskotorowej. Miniaturowy parowóz z kilkoma wagonami pokonywał trasę ze stacji Most do Jabłonny. Po drodze musiał uważać na zakrętach. Szczególnie niebezpieczny był zakręt od strony Wisły w stronę Jagiellońskiej. Nieraz zdarzało się, że parowóz właśnie na tym pechowym zakręcie wyskakiwał z szyn. Było sporo emocji dla pasażerów, przymusowa przerwa w podróży, ale chyba wypadków groźnych dla podróżujących nigdy nie odnotowano. Mniejszy zakręt na ulicę Jagiellońską, do jej prawej strony, kolejka pokonywała sprawnie, dodając sobie odwagi przeciągłym gwizdem i pióropuszem dymu ciągnącego się wzdłuż pociągu. Za nasyp kolejowy można było najwygodniej pojechać kolejką. Pierwszym przystankiem, licząc od stacji początkowej, był Golędzinów.

Dzisiaj do Golędzinowa możemy dojechać tramwajem albo autobusem. Pierwszy środek lokomocji dociera mniej więcej do Żerania, a drugi aż do Legionowa. Informuję o tym wszystkim turystów krajowych i zagranicznych, bo prażanie doskonale wiedzą co, gdzie i jak. Ostatnio wybrałem się w rejon położony w obrębie Golędzinowa (na niektórych planach Warszawy obszar ten nazywany jest Pelcowizną - co uważać należy za przesadę). Tutaj znajduje się przystanek autobusowy informujący, że jesteśmy w Śliwicach.

Śliwice to kolonia mieszkaniowa Pragi. Dzielnica nasza zajmuje obszar aż po Żerań. Nie ma tutaj słupów granicznych. Pozostały jedynie zwyczajowe, historyczne nazwy. Wystarczy przypomnieć, że Golędzinów w roku bieżącym obchodzić może 402 lata swego istnienia. Jadąc autobusem można zaobserwować ciąg nowiutkich domów powstających na Golędzinowie w rejonie, gdzie pod zaborem rosyjskim zbudowano w 1835 r. Fort Śliwickiego. Koniecznie trzeba wspomnieć o tym obiekcie, od którego nieszczęsną nazwę (moim przynajmniej zdaniem) bierze wspomniana kolonia mieszkaniowa. Historyk i warsavianista dr inż. Lech Królikowski w swej najnowszej pracy (Twierdza Warszawa - Wyd. Bellona, Warszawa 2002) opisuje szczegółowo Fort Śliwickiego. Oto fragment pracy L. Królikowskiego, dodam - prezesa Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaciół Warszawy: "W latach 1835-1856 w forcie mieścił się zborny punkt wysyłkowy więźniów na Sybir. Projektantem obiektu był ppłk Zadlic, a prace prowadził por. Jokisz. Pierwotna rosyjska nazwa fortu pochodzi od nazwiska carskiego kapitana wojsk inżynieryjnych, który odznaczył się w wojnie 1830-1831 przeciwko Polakom. Ciężko ranny w walkach został wysłany na leczenie do Paryża, gdzie wkrótce zmarł. Jego zwłoki sprowadzono do Warszawy i pochowano z honorami wojskowymi 6 grudnia 1835 r. na terenie fortu. W 1837 r. na grobie Śliwickiego postawiono okazały żeliwny pomnik, który przetrwał do czasów II Rzeczypospolitej. W wolnej Polsce w 1921 roku, a zatem 81 lat temu fort otrzymał imię generała Jakuba Jasińskiego, jednego z bohaterów Powstania Kościuszkowskiego poległego w 1794 r. na szańcach Pragi, mniej więcej, jak informuje pan Królikowski w odległości dwóch kilometrów od fortu. Przed 1939 r. na terenie Golędzinowa stacjonowały oddziały policji. Po drugiej wojnie światowej oddziały milicji. Dawny fort uległ likwidacji. Zagadką jest - dla niżej podpisanego - dlaczego mimo przemianowania, ciągle pokutuje nazwa Śliwice, wywodząca się od rosyjskiego (czy może polskiego) gieroja w carskiej służbie. O Jasińskim jakby zapomniano, a przecież kolonia mieszkaniowa mogłaby się z powodzeniem nazywać Kolonią Jasińskiego (?!).

Wszystko co napisałem było wstępem do przedstawienia inż. Jolanty Luboradzkiej-Kallenburn, która od ponad półwiecza mieszka na terenie Golędzinowa w kolonii Śliwice. Jest wielką praską patriotką, działaczką społeczną dużego formatu czego dowodem może być fakt, iż od niedawna pełni społeczną funkcję sekretarza Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaciół Warszawy. A od roku jest wiceprezesem Koła Przyjaciół Śliwic. Zadałem pani inżynier z setkę pytań. Otrzymałem bardzo dokładne, wyczerpujące odpowiedzi. Oto relacja z naszej rozmowy.

Do 1939 roku, dzięki inicjatywie prezydenta Starzyńskiego powstała w rejonie Golędzinowa kolonia około 60 domków mieszkalnych. Niektóre były bliźniacze. Dom pani Jolanty wybudowali jej rodzice. Budowę piętrowego, murowanego domu rozpoczęto w 1938 r. Domy tu istniejące w większości nie odpowiadały wymaganiom obrony przeciwlotniczej - miały dachy drewniane. Dom pani Jolanty ma konstrukcję odpowiadającą wymaganiom ówczesnych przepisów. Na terenie nowej kolonii zbudowano również dwie albo trzy wille. Podczas okupacji niemieckiej w wielu domach zamieszkali kolejarze Ostbahnu - Kolei Wschodniej. Naturalnie, zasiedlenie to było przymusowe. W domu pani Jolanty również mieszkali niemieccy funkcjonariusze kolei. Płacili regularnie za czynsz i usługi oraz - co ważne - utrzymywali mieszkania w czystości. Dewastacja domów rozpoczęła się niestety dopiero, gdy mieszkania zajmowali przygodni ludzie w pierwszych latach po zakończeniu działań wojennych. A później? Potem z wielkim trudem odzyskiwano przez całe lata prawa własności. A potem rozpoczęto tuż za kolonią w stronę Żerania budowę Fabryki Samochodów Osobowych. Powstała ona na prawie całkowicie niezabudowanym terenie. Kilka chałup czy domków zostało wykupionych, a ich właściciele otrzymali mieszkania w innym rejonie Pragi. Tam gdzie obecnie jest Most im. gen. Grota-Roweckiego pozostało kilka spalonych podczas wojny 1939 r. drewniaków oraz dom doktora Werbla. Fabryka weszła zatem na teren nadający się pod zabudowę. Pani Jolanta wspomina, jak chodziła do szkoły, która mieściła się w nieczynnej hucie szkła na Pelcowiźnie. Znała zatem te rejony jeszcze przed powstaniem FSO.

Mniej więcej w 1956 roku ustawiono kilka domów na Śliwicach. Były to plomby po ubytkach wojennych. Część mieszkańców dzisiejszej kolonii znalazła zatrudnienie w FSO. Tuż obok miała swą siedzibę straż zakładowa. Zbudowano przychodnię lekarską i aptekę. Od strony wschodniej kolonii zbudowano hotel robotniczy. Z dawnych firm pozostał rzeźnik i piekarz. Dziś jadąc ulicą Modlińską obserwujemy dużą rozbudowę, pokaźną liczbę przeróżnych firm, wytwórni, hurtowni i przedstawicielstw handlowych krajowych i zagranicznych. Po wielu latach na Śliwice wracają dawni właściciele domów lub ich spadkobiercy. Aktualnie na 60 domów mamy tutaj 11 komunalnych. Kto mieszka na Śliwicach? Pracownicy różnych zawodów, robotnicy, urzędnicy, przemysłowcy, emeryci i inni. Aktualnie mieszka tutaj ponad 350 osób. Mowa o liczbie uprawnionych do głosowania. W 1999 r. powstała tu rada kolonii. Grupa inicjatywna doprowadziła do uczestnictwa w wyborach. Udział wzięło ponad 50 proc. uprawnionych. Wkrótce 4 kwietnia 2000 r. odbyło się zebranie założycielskie Koła Przyjaciół Śliwic. W zebraniu uczestniczyły 24 osoby, a pod koniec tegoż roku stan członków powiększył się do 38 osób. Pani Jolanta bardzo się cieszy z tak dużego zainteresowania swych sąsiadów. Prezesem koła został wybrany Stefan Brzozowski. Koło ma ambitne plany. Warto odnotować, że opiekuje się m.in. głazem upamiętniającym bohaterskich lotników z Afryki Południowej, których samolot niósł pomoc Powstaniu Warszawskiemu i został zestrzelony w tym rejonie Pragi. Zamierzali jedną z ulic kolonii nazwać imieniem lotników z RPA, ale nie otrzymali zgody władz gminy. Z innych spraw warto wymienić zamiar rozszerzenia działalności. Koło mogłoby zatem zostać przemianowane na Koło Przyjaciół Śliwic i Golędzinowa. Zobaczymy, co z tych zamiarów wyniknie.

Pani Jolanta jest rodowitą warszawianką. Początkowo z rodzicami mieszkała na Żoliborzu. Ojca straciła, gdy miała pięć lat. Został zamordowany na Wschodzie w 1939 r. Była uczennicą Szkoły Sióstr Zmartwychwstanek na Żoliborzu (pamiętna dziś reduta powstańców warszawskich z 1944 roku). Mama z zawodu księgowa, pracowała w biurze prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego. Kiedy mając 17 lat otrzymała świadectwo dojrzałości, pragnęła poświęcić się służbie zagranicznej. Na przeszkodzie stanęło niezbyt „dobre” pochodzenie i dom własny mamy... wybrała zatem studia na Politechnice Warszawskiej. Studia na Wydziale Mechaniczno-Konstrukcyjnym ukończyła w 1956 roku z tytułem inżynierskim. Specjalizowała się następnie w przemysłowej gospodarce cieplnej. Nakaz pracy skierował panią Jolantę do przemysłu materiałów budowlanych. Do emerytury (w 1985 r.) pełniła funkcję głównego inżyniera inwestycji na kolei. Przez wiele lat działała społecznie w resorcie kolejnictwa. Jest zamężna. Z pierwszego małżeństwa ma córkę, z wykształcenia plastyczkę, która specjalizuje się w projektowaniu ubiorów i tkanin oraz kostiumów historycznych dla teatrów.

Czy nie wspaniałe są rodowody mieszkańców Pragi?

Na zdjęciu Lecha Zielaskowskiego (z lotu ptaka) widoczne są zabudowania żerańskiej fabryki samochodów od strony wschodniej. Śliwice na zdjęciu niewidoczne, położone są dalej z lewej strony. Widoczna jest Wisła, ulica Modlińska i bocznica kolejowa.

Tekst i foto: Paweł Elsztein





Żeby powiększyć miniaturę kliknij na niej

11589