Prosto z mostu

Oświata, etos i chaos

Pamiętam szacunek, jaki w 1998 r. wzbudził w moich oczach Włodzimierz Paszyński, gdy w telewizyjnej „Rozmowie Kuriera”- czy czymś podobnym - ostro skrytykował reformę oświatową rządu Jerzego Buzka polegającą m.in. na wprowadzeniu gimnazjów. Wszyscy byli wówczas tą reformą zachwyceni (ja też). Doganialiśmy Zachód, a jednocześnie nawiązywaliśmy do reformy oświatowej ministra Janusza Jędrzejewicza z 1932 r., którą w PRL zlikwidowali komuniści. Paszyński był kuratorem oświaty województwa warszawskiego i takie wystąpienie wymagało od niego zarówno odwagi intelektualnej - sam przeciw wszystkim - jak i cywilnej, gdyż ryzykował posadą.

Rzeczywiście, w kilka dni później przestał być kuratorem. Odwołał go wojewoda z AWS. Być może zresztą wystąpienie telewizyjne było tylko pretekstem: prawicowym politykom nie pasował urzędnik wywodzący się ze środowiska Unii Demokratycznej, w dodatku syn ministra w rządzie Tadeusza Mazowieckiego.

Dziś Włodzimierz Paszyński jako zastępca prezydenta Warszawy zajmujący się oświatą stoi w pierwszym rzędzie obrońców systemu, który kiedyś krytykował. „To zła decyzja. Szkodzi rozwojowi naszych dzieci” - skomentował podpisanie przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy likwidującej gimnazja.

Przez dwadzieścia lat wiele się zmieniło. Coraz więcej ekspertów i rodziców (ja też) dochodzi do przekonania, że reformowanie szkolnictwa polegające na dzieleniu go na coraz krótsze kawałki kończące się standaryzowanymi testami było katastrofalnym błędem. Supermarketyzacja szkół i uczelni doprowadziła do masowego produkowania nieuków, nadających się tylko do pracy przy współczesnej taśmie produkcyjnej - w korporacjach.

Jak widać, odwrotną przemianę przeszli urzędnicy oświatowi i część nauczycieli. Wielkim przeciwnikiem wprowadzania gimnazjów w 1998 r. był prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Dziś zapowiada referendum w obronie gimnazjów, mówi się też o strajku generalnym nauczycieli.

Jedynym przekonującym argumentem przeciwko reformie oświaty może być obawa, że reforma nie jest dobrze przygotowana i jej wprowadzeniu towarzyszyć będzie chaos. Przekonamy się o tym wkrótce, gdy ministerstwo wyda - albo nie - niezbędne rozporządzenia do nowej ustawy. Na razie wiemy, że samorządy mają sześć tygodni na zmianę sieci szkół, przy czym nie można mówić o zaskoczeniu gminnych urzędników - założenia reformy są znane od dawna. Ale obawa pozostaje.

Trudno jednak traktować poważnie argumenty związane z obawą o chaos formułowane przez tych, którzy przeciwko reformie zamierzają organizować referendum i strajk. Przyznają Państwo, że nie są to najlepsze instrumenty walki z chaosem.

Maciej Białecki
Wspólnota Samorządowa
maciej@bialecki.net.pl
www.bialecki.net.pl