I co z tym ZŁYM?

pyta Krzysztof Michalski z PSM Michałów, odpowiada Juliusz Wrzosek, właściciel baru na Pradze-Północ, prawobrzeżanin od urodzenia i jeden z ponad stu prezesów Złego:

Dlaczego wybraliście Szmulki jako główne miejsce działalności klubu AKS ZŁY?

Przede wszystkim dlatego, że jesteśmy z tej strony Wisły i Praga z jej unikatową kulturą zawsze była nam bliska. Widzieliśmy tu też przestrzeń na taki projekt, który działałby na pograniczu sportu i kultury, na własnych zasadach, pozyskując dzięki temu dla B-klasowej piłki nowych fanów, którzy dotąd nawet nie myśleli, że odwiedzą piłkarską arenę. Nasze wzorce sięgają XIX w., kiedy klub sportowy miał pełnić funkcję spoiwa dla społeczności lokalnej, a nie elementu globalnego rynku. Dlatego podoba nam się ruch #AgainstModernFootball, który podkreśla, że ważniejsze od milionów dolarów i adorowania niedostępnych celebrytów są bliskie więzi między kibicami i piłkarzami, z którymi zawsze po meczach przybijamy piątki, wspólnie bierzemy udział w wydarzeniach kulturalnych i świętujemy, jeśli nie zwycięstwo drużyny, to chociaż kolejny wspólny weekend. Taki klimat strasznie wciąga i tworzy ciekawą społeczność. Moim zdaniem na Szmulkach teraz jest jeszcze ciekawiej!

Na jakich zasadach działa Wasza drużyna?

Nie drużyna, ale drużyny – bo przecież mamy dwie, męską i żeńską. No właśnie, to kolejna płaszczyzna naszych zamierzeń: chcemy przyciągać kobiety na murawę i na trybuny. Połowa naszych kibiców to dziewczyny, z czego jesteśmy szalenie dumni. Nasze grające Złe Dziewczyny są w ścisłej czołówce IV ligi kobiet, a Złe Chłopaki – równie wysoko w męskiej B-klasie. Obie drużyny prowadzi stowarzyszenie, w którym każdy ma jeden głos, a decyzje podejmujemy kolektywnie. Jest to wariacki model, bo przecież każdy z nas ma inny charakter, inne poglądy i inną wizję, ale tylko w ten sposób uczymy się trudnej sztuki zawierania kompromisów i wspólnego tworzenia czegoś z niczego. Piękne jest to, że udało się wspólne wypracować pewne uniwersalne wartości i jest to widoczne i słyszalne na każdym naszym meczu.

Czym różni się kibic AKS ZŁY od np. kibica Legii czy Polonii?

Wymienione kluby mają bogatą historię i to jest piękna wartość, natomiast kibice przychodzą na stadion oglądać mecz, a nie zarządzać całą organizacją. W naszym AKSie historią jest tylko nawiązanie do jakże warszawskiej twórczości Leopolda Tyrmanda, autora powieści Zły. Bo jednak historię tworzymy sami, na bieżąco, każdego dnia. Kibic AKS-u odczarowuje stereotyp, że na stadionie musi być nieprzyjemnie. U nas obowiązuje zakaz przeklinania, który nie obowiązuje tylko dzieci do lat czterech. Dzieciaków jest zresztą fura, bo na trybuny przychodzą całe rodziny. Pozytywnemu dopingowi, pełnemu różnorodnych przyśpiewek i poczucia humoru, towarzyszy klimat przyjaznego spotkania w otwartym gronie dopiero poznających się osób. Staramy się, by na każdym meczu były bilety kolekcjonerskie, wegańskie jedzenie, literatura piękna związana z piłką jako zjawiskiem społecznym, a od czasu do czasu jakieś pikniki tematyczne, które potrafią ściągnąć kilkaset osób. Wszystko to robimy w naszym czasie wolnym od pracy zarobkowej, więc bywa bardzo ciężko, ale przyjemnie widzieć efekty własnych starań.

Jakie plany na kolejny sezon?

Przede wszystkim dalsza promocja takiego modelu kibicowania, bez wyzwisk i przemocy w jakiejkolwiek formie. Marzy nam się przekonanie jeszcze szerszego grona do takiej formy rozrywki. Wtedy jeszcze skuteczniejsze będą nasze inicjatywy związane z Pragą i pożytkiem publicznym. Ale oczywiście nie zapominamy, że założyliśmy klub sportowy i kręci nas dobra piłka. Celem jak zawsze są awanse obu drużyn do wyższych lig!

Dziękuję za rozmowę.