Historia praskich rodów
Tak jak zawiłe są czasem losy ludzi, tak i ścieżki słowa pisanego bywają nieoczywiste. Okazuje się, że nasza gazeta czytana jest także poza Polską, w innych krajach europejskich, a nawet dociera za ocean. Niedawno odezwał się do nas z Francji pan Witold Salski, wnuk Witolda Massalskiego, budowniczego słynnego „Domu pod sowami” i udostępnił nam niezwykle ciekawe informacje na temat tej części rodziny, którą wojenny los rzucił na obczyznę, m. in. do Brazylii. Dlatego też, po ponad trzech latach od pierwszych publikacji (NGP nr 7 z 15.04.2015 oraz nr 8 z 29.04.2015), zamieszczamy uzupełnienie historii rodziny Massalskich, właścicieli jednej z najpiękniejszych praskich kamienic.
Przypomnijmy, że Massalscy to stary książęcy ród, wywodzący się od czernichowskiej gałęzi dynastii Rurykowiczów. Przedstawiciele części rodu osiadłej na Litwie w okolicach Grodna, nie tylko pełnili odpowiedzialne funkcje na dworze Wielkiego Księcia Litewskiego, ale także zaznaczyli swoją obecność w historii całej Rzeczpospolitej Obojga Narodów i później, w okresie wielkich zrywów wolnościowych. Gospodarujący w Masalanach na Polesiu Antoni Stanisław Massalski, za udział w Powstaniu Styczniowym pozbawiony został majątku i zesłany na Syberię, skąd powrócił w 1893 roku.
Jego syn, Witold Massalski (ur. w 1859 r.), absolwent Politechniki w Petersburgu, budowniczy Kolei Taszkiencko-Samarkandzkiej, wrócił do Polski na początku XX wieku i podjął pracę w Dyrekcji Polskich Kolei Państwowych w Warszawie. On też był inicjatorem budowy okazałej kamienicy, usytuowanej na Pradze, na rogu ulicy Brukowej (obecnie Okrzei) i Petersburskiej (obecnie Jagiellońskiej), nazwanej później „Domem pod sowami”. Projekt kamienicy niektórzy przypisują znamienitym architektom tamtych czasów, Henrykowi Stifelmanowi i Stanisławowi Weissowi. Bardziej prawdopodobne jest, że dla księcia Witolda Massalskiego zaprojektował ją jego młodszy brat, Bronisław Massalski.
Książę Witold Massalski, choć nie mieszkał w swojej pięknej kamienicy, dzięki niej na zawsze kojarzony jest z Pragą. Ze związku z Leokadią z Jurczyńskich miał dwoje dzieci: w styczniu 1914 roku urodziła się córka Jadwiga Irena Agnieszka, a we wrześniu 1915 roku – syn, Wandalin Kazimierz. W poprzednich częściach opisaliśmy głównie dzieje Wandalina Kazimierza i jego żony, Jolanty z Manteufflów, lekarzy w szpitalu Przemienienia Pańskiego oraz ich córek. Obecnie, aby dopełnić obrazu rodziny, zajmiemy się losami siostry Wandalina Kazimierza, Jadwigi Ireny Agnieszki.
Jadwiga Massalska nie podzielała medycznych zainteresowań brata. Wybrała studia ekonomiczne w Szkole Głównej Handlowej. W lecie 1936 roku, wraz z grupą polskich studentów pojechała na otwarcie XI Igrzysk Olimpijskich w Berlinie. Podczas defilady w alei Unter den Linden widziała przejeżdżającego otwartą limuzyną, w odległości kilku metrów, Adolfa Hitlera. Nie wiedziała wtedy, że człowiek ten tak bardzo zmieni losy świata i jej życie.
Po ukończeniu studiów w 1938 roku, Jadwiga Massalska podjęła pracę w Ambasadzie Rzeczpospolitej Polskiej w Paryżu, jako attaché prasowy. Po napaści Niemiec na Francję i kapitulacji wojsk francuskich w czerwcu 1940 roku, została ewakuowana wraz z całym personelem ambasady, najpierw do Bordeaux, a potem do Londynu, gdzie dalej pracowała dla Rządu Polskiego na Uchodźstwie. W Londynie spotkała Tadeusza Salskiego, dawnego znajomego z przedwojennej Warszawy, który do Anglii przybył z tajną misją.
Tadeusz Salski już przed wojną był znanym działaczem ruchu narodowo-radykalnego. Urodził się 17 października 1910 roku w Częstochowie, jako syn kupca Zenona Salskiego, właściciela sklepu kolonialnego i winiarni w Będzinie oraz Heleny z Napieralskich. Uczył się początkowo w gimnazjum Wandy Replińskiej w Będzinie, a od 1922 roku uczęszczał do Gimnazjum im. Edwarda Rontalera, mieszczącego się w Warszawie przy ul. Polnej 46. W 1929 roku zdał maturę i w tym samym roku rozpoczął studia na Wydziale Mechanicznym Politechniki Warszawskiej, które kilkakrotnie przerywał zarówno ze względów zarobkowych, jak i z powodu zawieszenia w prawach studenta za działalność w ruchu narodowym.
Od 1926 roku bowiem związany był z Ruchem Młodych Obozu Wielkiej Polski, organizacji politycznej powołanej z inicjatywy Romana Dmowskiego. W 1934 przystąpił do nowo utworzonego Obozu Narodowo-Radykalnego, a od 1935 roku był działaczem Obozu Narodowo-Radykalnego ABC, reprezentując w Komitecie Wykonawczym Organizacji Polskiej pion akademicki, będąc jednocześnie liderem ONR ABC na Politechnice Warszawskiej.
Z tego okresu datuje się słynna „blokada” Politechniki Warszawskiej, wpisująca się w ramy fali protestów studenckich, jaka przeszła przez polskie uczelnie w roku akademickim 1935/36. Chodziło o zbyt wygórowane czesne za studia, krótkie terminy płatności i ściąganie kar za brak wpłaty. W dniach 9-11 marca 1936 roku w akcji protestacyjnej na politechnice wzięło udział około 3.5 tys. studentów i studentek. Protestem kierowali Tadeusz Salski, przewodniczący Towarzystwa „Bratniej Pomocy” na Politechnice Warszawskiej i Mirosław Ostromęcki, obaj należący do ONR. Strajkujący studenci żądali zmniejszenia opłat i - co za tym idzie - większej dostępności studiów, niezależnie od statusu materialnego.
Już pierwszego dnia strajku teren politechniki otoczony został ciasnym kordonem policji, która nie dopuszczała nikogo i nie pozwoliła na dostarczanie młodzieży żywności. Wtedy nad gmachem politechniki pojawiły się samoloty Aeroklubu Akademickiego, z których zrzucono na podwórze uczelni worki z żywnością. Dzięki temu studenci nie poddali się. Tadeusz Salski, będący kierownikiem akcji, prowadził rozmowy z rektorem, a jednocześnie pilnował, aby elementy lewicowe nie wykorzystały sytuacji do swoich celów i nie wywiesiły na dachu gmachu głównego czerwonych sztandarów. Polecił więc specjalnej grupie zabarykadowanie wyjścia na dach i trzymanie warty.
Na trzeci dzień władze politechniki zgodziły się na warunki okupujących. Zorganizowano wiec, na którym Salski ogłosił uzyskane warunki studiów. Zadowoleni studenci wyruszyli pochodem na uniwersytet, gdzie miał się odbyć drugi wiec i zakończenie akcji. Jak wspomina jeden z uczestników pochodu, przeszli Marszałkowską, Alejami Jerozolimskimi i Nowym Światem, a przy pomniku Kopernika czekała na nich policja, motopompa i „specjaliści” z Golędzinowa.
Można powiedzieć, że działalność w „Bratniej Pomocy” i kierowanie studencką rewoltą w pewien sposób przygotowały Tadeusza Salskiego do zadań konspiracyjnych w tragicznej wojennej rzeczywistości, która miała niebawem nadejść. Najpierw, po agresji III Rzeszy na Polskę, walczył w Kampanii Wrześniowej w stopniu podchorążego. Następnie, w okresie okupacji niemieckiej, przeszedł do konspiracji - był przywódcą konspiracyjnej Organizacji Polskiej, współtworząc Organizację Wojskową Związek Jaszczurczy oraz tzw. Grupę Szańca. W 1942 r. był jednym z twórców Narodowych Sił Zbrojnych, w ramach których kierował Wydziałem Politycznym Komendy Głównej NSZ. Był też członkiem politycznego organu zwierzchniego Narodowych Sił Zbrojnych – Tymczasowej Narodowej Rady Politycznej (TNRP).
Utworzenie NSZ zostało wrogo przyjęte przez czynniki oficjalne w kraju, gdyż komplikowało prowadzoną przez Armię Krajową akcję scaleniową. Pomimo tego wkrótce rozpoczęły się rozmowy pomiędzy obiema organizacjami w sprawie podjęcia współpracy wojskowej. Rozmowy były trudne, ponieważ komendant główny AK, gen. Stefan Rowecki, żądał całkowitego podporządkowania NSZ Armii Krajowej, natomiast dowódcy NSZ uważali, że współpraca wojskowa możliwa jest tylko na zasadzie równorzędności obu organizacji. Wobec impasu w rozmowach, KG NSZ postanowiła wysłać do Londynu swoich przedstawicieli (politycznego i wojskowego), aby nawiązać bezpośredni kontakt z naczelnymi władzami państwowymi. W tym celu na jesieni 1943 r. do Londynu zostali wysłani: Tadeusz Salski, przedstawiciel TNRP i kpt. dypl./mjr NSZ Stanisław Żochowski, szef sztabu KG NSZ.
Tadeusz Salski opuścił Warszawę 13 października. Aby dotrzeć do Anglii zapisał się na roboty w organizacji Todta, niemieckiej organizacji stworzonej przez firmy budowlane, mającej za zadanie budowę obiektów wojskowych. Jako miejsce pracy wybrał Bayonne, na pograniczu Francji i Hiszpanii. Przez granicę przeprowadzili go przemytnicy. Choć w czasie tej akcji w Pirenejach omal nie postradał życia, zameldował się jednak w grudniu w brytyjskim konsulacie w Lizbonie i stamtąd wyleciał do Londynu, do którego przybył 24 grudnia 1943 roku. Za wyprawę tę został później odznaczony Krzyżem Virtuti Militari.
W Londynie spotkał Jadwigę Massalską, która po dwóch latach została jego drugą żoną. Tadeusz Salski po raz pierwszy ożenił się w roku 1937 z Wandą z Jastrzębskich, studentką medycyny, która po wojnie, w 1948 roku została skazana w procesie ostatniego komendanta głównego NSZ, Stanisława Kasznicy, za działalność w NSZ, na 10 lat więzienia. Przekonany, że żona zginęła w Powstaniu Warszawskim, pod koniec wojny Tadeusz Salski ożenił się z Jadwigą z Massalskich.
Wobec uznania przez Francję i Wielką Brytanię rządu lubelskiego i nagonkę władz komunistycznej Polski na członków Narodowych Sił Zbrojnych, Jadwiga i Tadeusz Salscy w 1946 roku wyjechali do Brazylii. Początki życia w nowym kraju były bardzo ciężkie. Na start mieli 50 funtów sterlingów pożyczone od przyjaciela. Stopniowo jednak sytuacja się polepszała. Tadeusz podjął pracę jako inżynier przy budowie fabryki materiałów wybuchowych. Następnie pracował w amerykańskiej firmie farmaceutycznej „Bristol-Meyer-Squibb”, a jeszcze później w koncernie „Sabesp” przy hydrobudowach w stanie Sao Paulo. Zmarł w Warszawie w październiku 1981 roku. Jadwiga przeżyła męża o 30 lat. Długi czas aktywna zawodowo, prowadziła własną firmę wydawniczą.
W swoim brazylijskim domu w Sao Paulo Salscy całe życie kultywowali polskie tradycje, wychowując w tym duchu dwoje dzieci: urodzoną w 1947 roku córkę Monikę i syna Witolda, urodzonego w 1951 roku, wpajając im przy tym otwartość na świat, co zaowocowało w ich późniejszych karierach. Monika Salska kształciła się we Francji. Po maturze, którą zdała w liceum w Grenoble i studiach na Wydziale Nauk Politycznych paryskiej Sorbony, wróciła do Brazylii, gdzie rozpoczęła pracę w ministerstwie spraw zagranicznych. Imponującą, trwającą 40 lat karierę dyplomatyczną kontynuowała na placówkach w Londynie, Moskwie, Berlinie, Pradze, Nowym Yorku, Monachium i na Cyprze.
Jej brat, Witold Salski, skończył studia w Polsce, podobnie jak ojciec, na Politechnice Warszawskiej. Jako świeżo upieczony inżynier, w 1976 roku wyjechał do Szwecji, gdzie rozpoczął pracę jako szef projektu szwedzkiego koncernu Sandvik, z którym związał całe swoje późniejsze życie zawodowe, pracując w przedstawicielstwach Sandvika, kolejno w Brazylii, Jugosławii i Francji.
Przez cały czas swego pobytu na obczyźnie, Salscy starali się utrzymywać stały kontakt z rodziną zamieszkałą w kraju. Jadwiga kilkakrotnie zapraszała brata do Brazylii. Także córka Wandalina, Anna Massalska, po ukończeniu architektury, w 1963 roku przyjechała do Sao Paulo na półroczny staż w biurze projektów słynnego urbanisty Lucio Costy, twórcy planu urbanistycznego stolicy Brazylii - Brasilii oraz architekta Oscara Niemeyera, twórcy większości budynków tego nowoczesnego miasta.
Jadwiga Salska od lat 70 często odwiedzała Polskę, gdzie cały czas mieszkała jej najbliższa rodzina. W tym okresie bardzo intensywnie starała się odnaleźć w urzędzie hipotecznym dokumenty dotyczące kamienicy „Pod sowami”. Udowodnienie własności stało się możliwe dopiero po zmianach ustrojowych. W 1990 roku Jadwiga i jej brat Wandalin wystąpili o zwrot kamienicy. Mieli już wtedy odpowiednio 76 i 75 lat i słusznie obawiali się, że mogą nie zdążyć za życia pomyślnie załatwić tej sprawy dla swoich dzieci. Przekazali więc pełnomocnictwa jedynej mieszkającej na stale w Polsce krewnej z „nowego pokolenia”, Monice Dobrowolskiej, córce Wandalina.
Rzeczywiście, Wandalin Kazimierz Massalski zmarł w 1996 roku. Jego siostra Jadwiga, co prawda żyła jeszcze długo, jednak będąc bardzo związana ze swoim bratem, po jego śmierci nie przyjeżdżała więcej do kraju, zresztą także zdrowie nie pozwalało jej już na dalekie podróże. Zmarła w wieku 98 lat w 2012 r. w Sao Paulo w Brazylii. W tym samym roku zmarła też w Paryżu Anna Cendrier (z domu Massalska), starsza córka Wandalina Massalskiego. Jadwiga Salska przekazała Monice Dobrowolskiej wszystkie zgromadzone przez siebie dokumenty z okresu od 1946 r. aż do października 1990 r. Po śmierci Jadwigi Salskiej dziedzicami „Kamienicy pod sowami” zostali wtedy: Monika Dobrowolska, Monica Salski i Witold Salski.
Tak więc to Monika Dobrowolska przez następne 17 lat walczyła, przy niezbędnej pomocy swoich kuzynów z Brazylii, o odzyskanie kamienicy. Udało się to dopiero w 2007 roku. Dwa lata wcześniej kamienica została wpisana do rejestru zabytków. Była jednak w strasznym stanie. Rodziny nie było stać na jej remont. W kwietniu 2010 r. Monika Dobrowolska odsprzedała więc kamienicę firmie trudniącej się rewitalizacją podobnych budynków.
Trwający kilka lat gruntowny remont właśnie niedawno się zakończył. „Dom pod sowami”, kamienica książąt Massalskich, choć nie wygląda zupełnie tak jak przed laty, odzyskała dawny blask. W medalionach na pierwszym piętrze odtworzono nietoperze, a w następnej kondygnacji odnowiono strzegące okien gryfy. Wróciły też na swoje miejsce, czyli na sam szczyt, imponujące sowy, którym kamienica zawdzięcza swoją nazwę.
Joanna Kiwilszo