Społeczny obserwator

Planów miejscowych dla Pragi wciąż nie widać

6 lat. Prawie tyle czasu upłynęło od uchwalenia przez Radę Miasta ostatniego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla Pragi, a konkretnie dla już zabudowanych bądź objętych ochroną konserwatorską osiedli Praga I, II, III, Parku Praskiego i ZOO (tzw. mpzp dla obszaru Nowa Praga II). I na tym licznik stanął. 2/3 Pragi, w tym zabudowywane na potęgę historyczna Nowa Praga, Szmulowizna z Michałowem, Port Praski, czy tereny po dawnej FSO wciąż czekają na regulacje. Część obszarów czeka 14 lat, część 9, inne 5, a jeszcze inne 3. W międzyczasie dzielono je na mniejsze części (by łatwiej było uchwalić plan miejscowy), miasto też podejmowało i wciąż podejmuje działania, mające stanowić coś w rodzaju substytutu mpzp (projekt Osiedli Warszawy dla zabudowywanego głównie przez prywatnych inwestorów rejonu ul. Szwedzkiej czy terenów po FSO). Wreszcie przystąpiono do zmiany studium uwarunkowań i kierunków rozwoju przestrzennego Warszawy, czyli dokumentu strategicznego, na którego zapisach powinny opierać się plany miejscowe.

Wszystkie te działania są oczywiście bardzo potrzebne, ale de facto nie rozwiązują podstawowego problemu, jakim jest brak obowiązujących planów miejscowych na większości obszaru Pragi. A brak mpzp to brak pewności co do przyszłości działek pod inwestycje mieszkaniowe, terenów zielonych czy miejsc potencjalnie nadających się na usługi. To pozostawianie decyzji w rękach urzędników, wydających w przypadku braku mpzp tzw. wz-tki, na których opierają się później pozwolenia na budowę. Ze świecą należałoby przy tym szukać wz-tek, dokładnie odzwierciedlających zapisy projektowanych planów miejscowych. I to mimo wyraźnych wytycznych miasta. Różnice najczęściej widać, gdy analizujemy stosunek powierzchni zabudowy do powierzchni działki, a także wskaźniki powierzchni biologicznie czynnej. Im mniejszy ten pierwszy oraz im większe te drugie, tym tak naprawdę bardziej komfortowo urządzona jest przestrzeń, w której żyjemy wszyscy. Znalezienie złotego środka nie jest łatwe, ale plany miejscowe pozwalają - choć w minimalnym stopniu - pewien zdroworozsądkowy balans utrzymywać. Brak precyzyjnych regulacji, pozostawianie decyzyjności niemal w całości w rękach urzędników oraz stała presja inwestorów na dogęszczanie zabudowy powodują, że miasto nie zawsze rozwija się w sposób zrównoważony. Cierpimy na tym wszyscy, co widać kolejny raz choćby przy okazji tegorocznych upałów. Mniej zieleni, zmniejszona retencja wody (będąca skutkiem „betonowania” miast), zabudowa klinów napowietrzających będą się odbijać czkawką również kolejnym pokoleniom.

Trzymam w tym miejscu za słowo autorów Zintegrowanego Programu Rewitalizacji Pragi, w którym możemy przeczytać, że do końca obowiązywania Programu, tj. 2022 r., mpzp powinny obowiązywać na priorytetowym obszarze ZPR. Z obecnych deklaracji dostępnych na stronach urzędu miasta wynika, że do tego roku planami miejscowymi powinna być objęta właściwie cała dzielnica. Miejmy nadzieję, że tak będzie.

Krzysztof Michalski
Porozumienie dla Pragi
Napisz do autora:
porozumieniedlapragi@gmail.com