Patroni naszych ulic

Aleja Tysiąclecia

Wśród wielu reliktów PRL-u w zabudowie Warszawy - często po prostu brzydkich i niefunkcjonalnych - szczególne miejsce zajmuje maleńka uliczka obok Dworca Wschodniego - Aleja Tysiąclecia. Wbrew szumnej nazwie niełatwo ją znaleźć, gdyż znajduje się przy niej tylko jeden dom, za to... o numerze 151. Może ona służyć za ilustrację tamtej epoki - wielkich haseł, wspaniałych zamierzeń z jednej strony, a z drugiej - kłamstw, zaniechania, nieudolnego lub częściowego wykonania.

Tak jak większość naprawdę śmiałych i dobrych projektów urbanistycznych PRL-u i ten powstał już przed wojną - w latach 30. planowano połączenie Grochowa z Targówkiem wielką arterią komunikacyjną, równoległą do ulicy Grochowskiej i Targowej. Powtórnie sięgnięto do tego projektu w latach 60., aby tą wielką inwestycją uświetnić obchody 1000-lecia państwa polskiego. Jak ogromna miała być Aleja Tysiąclecia świadczy nie tylko wspaniała nazwa, ale i wysoki numer jedynego domu, który się tam znajduje.

Na rok 1966 miały przypaść dwie rocznice - umowny jubileusz tysiąclecia powstania państwa polskiego i faktyczna rocznica przyjęcia chrześcijaństwa przez księcia Mieszka I. Przygotowania do nich podjęły zarówno Kościół, jak i rząd komunistyczny. Ranga obchodów religijnych była ogromna, dlatego władze państwowe czyniły wszystko, by uświetnić świeckie obchody i zdyskredytować wysiłki Kościoła i wiernych. Już sama "świecka" rocznica była umowna i problematyczna, gdyż państwo polskie powstało o wiele wcześniej, natomiast pomysł oderwania jej, lub wręcz przeciwstawienia rocznicy kościelnej, był absurdalny. Kościół dodatkowo rozgniewał władze komunistyczne wyciągając rękę do Niemców w geście pojednania, a głównymi wrogami socjalistycznej Polski - w myśl propagandy PRL-u - byli nie tylko kapitaliści i Kościół katolicki, ale i Niemcy. Była to propaganda bardzo nienawistna i... bardzo skuteczna. Miała odwrócić uwagę Polaków od sowieckiej napaści na Polskę w 1939 roku i zbrodni komunistycznych. Jedyną winę za wszystko zło - nie tylko w czasie II Wojny Światowej, ale i niemal w całej historii Polski - obarczono Niemców. Przedstawiano ich jako głównych wrogów państwa polskiego w ciągu całego tysiąclecia.

Dokonano wówczas niesłychanego zafałszowania historii Polski średniowiecznej, którego do dziś nie dało się usunąć z opracowań, mediów i programów szkolnych. Największym kłamstwem było twierdzenie, że Polacy i Niemcy od zawsze byli wrogami - w rzeczywistości nasze państwa toczyły przeciw sobie najmniejszą liczbę wojen spośród wszystkich swoich sąsiadów - nawet przeciwko "bratankom" Węgrom walczyliśmy częściej!

Kolejne kłamstwo komunistycznej propagandy (jedno z wielu!) mówiło, że Polska przyjęła chrzest, by uchronić się przed agresją niemiecką. Tymczasem nasze państwa oddzielone były pasem puszcz i błot szerokim na ćwierć tysiąca kilometrów, a wspólną granicę osiągnęliśmy niemal cały wiek później, gdy i Niemcy i Polacy podbili ludność zamieszkującą oddzielające ich tereny. Polska przyjęła chrzest z kilku powodów. Z pewnością obecność wykwalifikowanych mnichów zwiększała możliwości administracyjne kancelarii księcia. Poza tym chrześcijaństwo było obecne na naszych ziemiach od kilkuset lat i swoją atrakcyjnością przyciągało wielu wyznawców. Najważniejszą jednak przyczyną było to, że Mieszko I przegrywał wojnę z Wieletami – słowiańskim państwem leżącym nad Bałtykiem, pomiędzy Odrą a Łabą. Sojusznikiem Wieletów - a więc wrogiem Polan - były katolickie Czechy. Państwo Mieszka I było więc otoczone przez wrogów. Jedynym ratunkiem była zmiana tego układu politycznego poprzez zawarcie sojuszu z Czechami. Za wszelką cenę. Ceną była chrystianizacja państwa i chrzest jego władcy.

Komunistyczne kłamstwa dotyczące historii wymieszane były z kłamstwami dotyczącymi życia codziennego - rocznicę "tysiąclecia państwa polskiego" miał uświetnić szereg nowych inwestycji budowlanych, przede wszystkim w Warszawie. Do najbardziej znanych należą szkoły "tysiąclatki", budowane w myśl hasła: "Tysiąc szkół na tysiąclecie". Miały stanowić przykład dbałości władz komunistycznych o społeczeństwo i jego wygodę. Była to jednak manipulacja na olbrzymią skalę - budując szkoły władza komunistyczna naprawiała zaniedbania spowodowane bezmyślnym i wiernopoddańczym spełnianiem poleceń Moskwy w latach 40. i 50. Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich rozkazał Polakom budowę jak największej ilości czołgów, odrzutowców i armat. W ten sposób, zamiast odbudowywać Polskę po zniszczeniach wojennych, uzbrajaliśmy ZSRR i blok państw komunistycznych. Tymczasem po drugiej wojnie światowej nastąpił boom demograficzny, narodziło się bardzo wiele dzieci, dla których nie było szkół. W ten sposób konieczność wykorzystano propagandowo jako gest dobrej woli.

Tak samo fałszywym chwytem propagandowym było hasło budowy Alei Tysiąclecia - projektu, który w rzeczywistości powstał przed wojną. Tymczasem jednak zbudowano nowy gmach dworca kolejowego "Warszawa Wschodnia", a od ulicy Markowskiej zaczęło powstawać nowe osiedle mieszkaniowe na Pradze i Szmulowiźnie, którego najbardziej znanym elementem jest "długas" (najdłuższy blok w Warszawie!) przy ulicy Kijowskiej. Osiedle to miała przecinać Aleja Tysiąclecia. Niestety, jak wiele projektów PRL, skończyło się to totalną klapą - niemal takim samym niepowodzeniem, jak próba zdyskredytowania kościelnych obchodów tysiąclecia chrztu Polski.

Epilog został napisany w zeszłym roku: trakt łączący Grochów z Targówkiem zostanie wybudowany może za kilka lat, w zupełnie innej lokalizacji: kilometr dalej na wschód, za wałem kolejowym, a jego głównym elementem będzie ulica Zabraniecka...


T. Pawłowski
7635