Twórcy prawego brzegu

Obraz doskonały


Rozmowa z Jerzym Kośnikiem, artystą fotografikiem
Jerzy Kośnik, artysta fotografik, portrecista gwiazd, polityków i pięknych kobiet, reporter “Solidarności”, bywalec światowych gal i festiwali, mieszka na Pradze z żoną i córeczką oraz dwoma kotami. Rozmawiamy w jego mieszkaniu a zarazem pracowni. Na ścianach wiszą zdjęcia znanych i lubianych osób. Główne miejsce w pokoju zajmuje komputer – niezbędne narzędzie pracy współczesnego fotografa.

Jak to się stało, że został Pan fotografem? Czy zainteresowanie fotografią wyniósł Pan z domu, czy wpływ na nie miała szkoła? Czy miał Pan swojego mistrza?

- Fotografia jest moją pasją od 17 roku życia. Pierwsze zdjęcia zrobiłem swojej dziewczynie aparatem jej ojca. Było to 1 maja, “urwaliśmy się” z pochodu 1-majowego (młodszym czytelnikom wyjaśniamy, że kiedyś pochody z okazji Święta Pracy były obowiązkowe – przyp. red.). Była piękna pogoda. Te zdjęcia, robione w plenerze, w świetle słońca, sprawiły, że zapragnąłem uwieczniać na kliszy obraz rzeczywistości. Odkryłem wtedy piękno kobiecego ciała. Od razu zainteresowałem się dwoma tematami: aktem i reportażem.
W rozwijaniu mojej pasji na pewno pomogła mi również szkoła. Skończyłem wspaniałą szkołę – Technikum Poligraficzne przy ul. Konwiktorskiej, gdzie zajęcia prowadził m.in. prof. Szczuka, wykładowca grafiki na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Później skończyłem jeszcze studia z zakresu socjologii reklamy, moim zdaniem niezbędne w pracy związanej z prasą i mediami.
Kilka lat pracowałem w redakcji tygodnika “Film”, z którego zostałem wyrzucony za zdjęcia Jacka Nicholsona ze znaczkiem “Solidarności”. W związku z tym, od lutego 1982 r. pracuję samodzielnie.

W latach 80. związał się Pan z “Solidarnością”?

To była spontaniczna chęć uczestniczenia w czymś wielkim. Stałem się jednym z reporterów “Solidarności”. Moje zdjęcia z tego okresu zamieszczały tygodniki “Stern” i “Paris Match”. Praca była pasjonująca, choć wiążąca się z dużym ryzykiem, choćby odebrania aparatu fotograficznego, co wtedy było wielką stratą. Ja dostałem mały, “szpiegowski” aparat Olympus z darów dla “Solidarności podziemnej”. Razem ze Staszkiem Wałęsą i Tomkiem Tomaszewskim zrobiliśmy pierwsze zdjęcia Lecha Wałęsy internowanego w Arłamowie, które obiegły cały świat. Uczestniczyłem we wszystkich ważniejszych wydarzeniach. Robiłem też reportaż z planu filmu Andrzeja Wajdy “Człowiek z żelaza”. Zacząłem wtedy współpracować z francuską agencją fotograficzną Gamma. Moje zdjęcia, przez Ambasadę Francuską trafiały na zachód, gdzie ludzie byli spragnieni wiadomości zza żelaznej kurtyny.

Nad czym Pan obecnie pracuje?

Jak już wspomniałem, interesuje mnie akt i reportaż, i wokół tych dwóch tematów koncentruje się obecnie moja praca. Robię zdjęcia dla prasy. Współpracuję z takimi czasopismami, jak “Sukces”, “Magazyn Fotograficzny”, “Na Żywo”, “Świat Mody”, “Tele Tydzień”, “Uroda”, “VIP”, “Zwierciadło”. 20 razy byłem na Festiwalu Filmowym w Cannes. Gościłem też na festiwalach w San Sebastian i w Moskwie. Tam poznałem wielkie osobistości ze świata filmu. Portretowałem takie gwiazdy jak Catherine Deneuve, John Travolta, Robert de Niro, Nicole Kidman, Sylvester Stallone, Isabelle Adjani, a z polskich – Grażyna Szapołowska, Joanna Trzepiecińska, Wojciech Pszoniak, Joanna Pacuła, Andrzej Seweryn, Cezary Pazura. Miałem szczęście fotografować wybitnych reżyserów : Romana Polańskiego, Krzysztofa Kieślowskiego, Andrzeja Wajdę. Pozowaly mi słynne top-modelki, jak Claudia Schiffer czy Grace Jones. Nie sposób wszystkich wymienić. Stałą wystawę moich portretów ponad 100 gwiazd można oglądać w Muzeum Kinematografii w Łodzi.
Robiąc zdjęcia do prasy, pracuję też nad albumem aktów. Na koniec maja planuję wydanie go pod tytułem “Akt klasyczny – Akt cyfrowy”, gdyż zdjęcia były robione dwiema technikami.
Natomiast w czerwcu na Placu Teatralnym zostanie otwarta kawiarnia pełniąca równocześnie rolę galerii, “Strefa S”, gdzie zaproponowano mi stałą prezentację moich osiągnięć w dziedzinie fotografii cyfrowej.

Obraca się Pan w świecie ludzi niezwykłych, ciekawych. To świat, który na pewno intryguje naszych czytelników. Jak pracuje się z gwiazdami? Czy są kapryśne, wyniosłe, czy narzucają swój punkt widzenia czy robią to, co Pan im proponuje?

Praca z gwiazdami to wielka przyjemność i przygoda intelektualna. Oczywiście, mówię o prawdziwych gwiazdach, które osiągnęły już jakąś pozycję. Ci ludzie są naprawdę ciekawi, odznaczają się dużą kulturą osobistą. Trzeba poza tym mieć swoją wizję artystyczną i wtedy współpraca układa się bardzo dobrze. Gorzej jest z pseudo-gwiazdami, którym wydaje się, że zjadły wszystkie rozumy.
Przed sesją zdjęciową staram się czegoś dowiedzieć o swoim modelu, poznać go. Nie można dać się zwieść etykietce, która przylgnęła do danej osoby. Np. krążą legendy o zimnej i nieprzystępnej Catherine Deneuve. Tymczasem jest to ciepła, życzliwa kobieta. Wizerunek stworzony przez media – to jedno, a rzeczywistość – to drugie. W swojej pracy fotograf musi radzić sobie z takimi sytuacjami i wydobyć prawdę.

Wspomniał Pan, że album aktów wykonany jest podwójną techniką, klasyczną i cyfrową. Co Pan może powiedzieć na temat najnowszych technik fotograficznych? Czy używa Pan jeszcze klasycznych aparatów?

Jestem zafascynowany fotografią cyfrową i przepowiadam rychłą śmierć fotografii klasycznej. Fotografia cyfrowa daje niesamowite możliwości. Klasyczna technika fotografowania to tylko 5% możliwości fotografii cyfrowej. Zdjęcie robione techniką cyfrową można dowolnie przetwarzać, poprawiać w komputerze. Fotografując akty mogę eliminować drobne defekty urody, mogę doprowadzić do perfekcji kobiece ciało. Dla mnie ważne jest to, że w fotografii cyfrowej całkowicie panuję nad obrazem, a jakiś przypadek nie jest w stanie zepsuć mojej wizji. Fotografia cyfrowa to obraz doskonały.

Podobno szuka Pan pracowni na Pradze? Jak długo związany jest Pan z tą dzielnicą?

Na Pragę przeprowadziłem się w 1991 r. i bardzo się cieszę, że tu mieszkam. Lubię to miejsce i zrobiłem nawet fotoreportaż o Pradze, opublikowany w miesięczniku ”VIP”. Od kilku lat staram się bezskutecznie o pracownię na Pradze. Złożyłem ofertę w Zarządzie Nieruchomości Komunalnych i do tej pory nie dostałem pozytywnej odpowiedzi. Słyszałem, że władze dzielnicy są przychylne artystom, pragną nawet stworzyć na Pradze warszawski Montmartre. Wygląda to jednak na niczym nie popartą deklarację na użytek mediów. Ja, mimo licznych starań spotkałem się tylko z obojętnością i niezrozumieniem. Podobnie nie mogę zrealizować swoich planów, dotyczących pracy z praską młodzieżą zainteresowaną fotografowaniem.

Właśnie, prowadzi Pan zajęcia ze studentami w polsko-japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych. A jakie ma Pan pomysły na pracę z praską młodzieżą?

Chciałem poprowadzić kurs czy warsztaty fotografii cyfrowej dla młodych zapaleńców z naszej dzielnicy. Zwróciłem się z tym projektem do dyrekcji Praskiego Domu Kultury przy Dąbrowszczaków 2. Niestety, nie dostałem żadnej odpowiedzi. Wiem, że brakuje kadry w tej dziedzinie, tym bardziej więc dziwi mnie brak zainteresowania tego rodzaju zajęciami ze strony ludzi mających wpływ na edukację młodzieży.
Fotografia cyfrowa - to przyszłość, jestem o tym głęboko przekonany, i jeżeli młody człowiek chce fotografować, nie ma sensu tracić czasu na aparaty klasyczne. Trzeba od razu uczyć go techniki cyfrowej. Przeszkodą są, niestety, ceny aparatów cyfrowych, które w Polsce są kilka razy droższe niż np. w Niemczech i często przekraczają możliwości młodego człowieka czy jego rodziców. Dlatego mam zamiar zwrócić się do producentów cyfrowych aparatów fotograficznych z prośbą o przekazanie sprzętu na rzecz praskich warsztatów.
Poza tym pragnę stworzyć na Pradze Centrum Szkoleniowe Fotografii Cyfrowej. Byłaby to placówka wzorcowa, gdzie zawsze można byłoby zorientować się w najnowszych zdobyczach techniki fotograficznej oraz uzyskać fachową poradę. Sam zafascynowany fotografią cyfrową chciałbym przekazać młodzieży swe umiejętności i wiedzę. Mam dużo entuzjazmu i chęci do pracy. Jestem szczęśliwy, kiedy udaje mi się zainteresować innych moją pasją. Wierzę, że dzięki wysokiej klasie moich zdjęć dostarczam ludziom trochę radości.

Rozmawiała Joanna Kiwilszo



Jerzy Kośnik z Agnieszką Włodarczyk na wystawie fotograficznej

Żeby powiększyć miniaturę kliknij na niej

10314