Teatr otwarty
Rozmowa z Magdaleną Łazarkiewicz,
reżyserem, kierownikiem Teatru Nowego Praga
Praga wzbogaciła się o nową scenę teatralną. Do Fabryki Trzciny przy ulicy Otwockiej 14 przeniesiony został z ul. Puławskiej - Teatr Nowy Dlaczego wybrała Pani teatr? Jest Pani reżyserem filmowym. Wszyscy pamiętamy znakomite filmy "Przez dotyk", "Ostatni dzwonek" czy "Na koniec świata". Jakie są Pani związki z teatrem? Teatr był moją pierwszą miłością. Zainteresowana tą formą sztuki chciałam studiować reżyserię teatralną. Jednak w połowie lat 70, kiedy podejmowałam tę decyzję, reżyseria teatralna - to były studia podyplomowe. Zdecydowałam się więc wyjechać do Wrocławia studiować teatrologię na Wydziale Kulturoznawstwa. Wrocław w tamtym okresie był tętniącym życiem ośrodkiem teatralnym. Działał tam teatr Kalambur, Laboratorium Jerzego Grotowskiego, odbywały się festiwale teatru otwartego. Chodziłam na próby do Jerzego Grzegorzewskiego i Kazimierza Brauna. To był mój teatralny uniwersytet. Chłonęłam tę atmosferę, ale nie chciałam ograniczać się do jednej dziedziny. Najciekawsze bowiem jest to, co znajduje się na styku różnych sztuk, co przekracza granice gatunku. Dlatego zainteresowałam się kinem i wyjechałam do Katowic studiować reżyserię telewizyjną i filmową. Teatr jednak nadal mnie fascynował i fascynuje. Jestem osobą otwartą na różne środowiska. Cieszę się, że mogę "filmowym okiem" spojrzeć na scenę teatralną. Najważniejsze to nie zasklepiać się w jednej formie wypowiedzi, lecz realizować rożne artystyczne pomysły. Czy w realizacji tych pomysłów pomoże scena teatralna przy Otwockiej? Jaki będzie ten teatr? Czy będzie to kontynuacja koncepcji Adama Hanuszkiewicza, czy raczej teatr bardzo nowoczesny, alternatywny, niekonwencjonalny? O własnym teatrze myślałam od dawna i sądzę, że scena w Fabryce Trzciny świetnie nadaje się na prowadzenie teatru otwartego, bez etykietek miejsca, które pomieści różne gatunki, od awangardy aż po teatr oparty na solidnym rzemiośle. Bardzo szanuję dobre, tradycyjne rzemiosło teatralne, ale poszukiwania w kierunku teatru alternatywnego również są mi bardzo bliskie. Świat idzie do przodu i teatr się zmienia, poszukuje nowych sposobów wyrażania ekspresji. Te poszukiwania są ciekawe. Nie oceniam krytycznie nowatorskich przedstawień. Nie widzę sprzeczności między spektaklami Krystiana Lupy, Grzegorza Jarzyny czy Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice. Nie chciałabym mojego teatru definiować, gdyż będzie tam miejsce na różne zjawiska i wypowiedzi. Chcę zaprosić do współpracy ludzi różnych generacji, i tych bardzo młodych i tych trochę starszych, mających dużo pomysłów i energii. Na pewno będzie to teatr, który porusza się w sferze silnych emocji. Andrzej Łapicki w jednym z niedawnych wywiadów bardzo sceptycznie wyrażał się o dzisiejszym teatrze: "Teatr, który mam w głowie, już nie istnieje. Nie umiałbym zrobić przedstawienia, które korespondowałoby z uczuciami młodych widzów". Czy zgadza się Pani z tym, czy Pani również uważa, że aby przyciągnąć młodych do teatru, trzeba uciekać się do "efektów specjalnych", do szokowania nagością i śmiałymi akcentami? Ja nie mam gotowych recept na zainteresowanie młodzieży teatrem. Zresztą mój teatr będzie nie tylko dla młodych, lecz dla ludzi w różnym wieku. Będzie to teatr dla widza poszukującego. Sądzę, że przez Andrzeja Łapickiego przemawia pewna gorycz, nie zgadzam się z tak pesymistyczną ocena sytuacji. To nie jest koniec teatru, tylko zmiana konwencji. Jeżeli proponuje się coś ciekawego, opartego na prawdziwych emocjach, to musi trafić do widza. Jest wielu młodych ludzi kochających teatr. Chciałabym otworzyć w Fabryce Trzciny warsztaty teatralne dla wszystkich zainteresowanych. Jak się Pani czuje na Pradze? Co Pani sądzi o Fabryce Trzciny? Czy zamierza Pani nawiązać kontakty z praskim środowiskiem artystycznym? Czuję się tu fantastycznie. Ta dzielnica ma swoją atmosferę, swoją magię. To świetne miejsce dla artystów, którzy już bardzo chętnie się tu osiedlają, a teatr będzie dla nich dodatkowym magnesem. Fabryka Trzciny to wspaniałe miejsce, od razu się w nim zakochałam. Czuję tu przyjazną, dobrą energię. To świetna przestrzeń teatralna, którą można dowolnie kształtować. Z Wojciechem Trzcińskim, który stworzył to centrum kulturalne mamy wiele wspólnego i myślę, że będzie nam się dobrze współpracowało. Już teraz każda impreza w Fabryce Trzciny jest wydarzeniem artystycznym, ściągającym tu tłumy. Nie chciałabym jednak, aby było to miejsce tylko dla grupy snobów, dla tzw. Warszawki, która tu przyjeżdża, bo tak wypada, bo tak jest modnie. Pragnęłabym, aby był to teatr również dla okolicznych mieszkańców, miejsce inspirujące tutejsze środowisko. Chcielibyśmy włączyć się jak najszybciej w praskie życie artystyczne, brać udział w takich imprezach, jak festiwal ulicy Ząbkowskiej. Jaki będzie repertuar teatru w Fabryce Trzciny? Czy zespół teatru będzie stały? Czy będzie Pani zapraszała do współpracy innych reżyserów? Model teatru ze stałym zespołem, zatrudnionym na etatach, już się przeżył. Chcemy stworzyć placówkę, która odejdzie od utartych schematów. Zamierzamy działać w systemie kontraktowym, tzn. podpisywać z artystami umowę na jeden sezon. W ten sposób będzie można zapraszać do współpracy i kojarzyć ze sobą różnych ludzi, których działalność wydaje mi się interesująca, których wrażliwość jest mi bliska. Obecny repertuar teatru nie jest jeszcze całkowicie ukształtowany. Stanowi wypadkową zajętości aktorów i reżyserów, z którymi chciałabym współpracować. W grudniu gramy "Niebezpieczne związki" Choderlos de Laclos z Krzysztofem Majchrzakiem w roli głównej. Prawdziwą działalność rozpoczynamy po Nowym Roku. Zaplanowaliśmy 6 premier do końca sezonu. W styczniu zaproszę Państwa na dwie moje premiery. Pierwsza to "Szklana kolekcja", przedstawienie wg "Szklanej menażerii" Tennessee Williamsa, przygotowane we współpracy z Teatrem im. J. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim. Drugi styczniowy spektakl, pt. "Strefa 0" ("Miejsce miłosierdzia") Neila La Butea realizuję z udziałem Małgorzaty Potockiej i Rafała Maćkowiaka. Akcja tego przedstawienia rozgrywa się wobec katastrofy 11 września 2002 roku w Nowym Jorku. Życie głównych bohaterów, zostało gwałtownie zatrzymane, wyrwane z codzienności przez wydarzenia poprzedniego dnia. Oficjalne otwarcie Teatru Nowego Praga nastąpi 4 lutego. Na tę okazję przygotowaliśmy spektakl poetycko-muzyczny "Fioletowa krowa" w reżyserii Edwarda Wojtaszka. Przedstawienie oparte jest na antologii poezji absurdu autorów angielskich i amerykańskich w przekładzie Stanisława Barańczaka. Spektakl uświetni swoim udziałem Danuta Szaflarska, pamiętna bohaterka "Zakazanych piosenek", wybitna aktorka, tegoroczna laureatka nagrody specjalnej za całokształt twórczości aktorskiej - Camerimage 2004. Kolejne projekty wiążą się ze stworzeniem nurtu teatralnego, opartego o materiały dokumentalne. Trwają rozmowy z Anną Bikont. Zamierzamy przygotować spektakl na podstawie jej książki My z Jedwabnego. Wspaniałe, ciekawe plany. Czy nie boi się Pani, że ludzie z lewego brzegu tu nie przyjadą? Bo za daleko, bo Praga nie kojarzy się z wysoką kulturą? Bardzo się boję, dlatego uruchomiliśmy specjalny, bezpłatny autobus, odjeżdżający w dniu spektaklu o godz. 18 z Placu Bankowego. Wrażenie, że na Pragę jest "daleko" jest złudne. Przecież tu się jedzie z Centrum 15 minut. Oczywiście, przeniesienie Teatru Nowego na Szmulki jest ryzykiem, ale mnie pociąga wszystko, co wiąże się z ryzykiem. Myślę, że ten, kto raz tu przyjedzie, będzie chciał wracać. Ludzie przyzwyczają się do tego, że działa tu teatr. Trzeba tylko zapewnić cykliczność imprez, jak również dać nam trochę czasu, abyśmy mogli wypracować nasz wizerunek.
Rozmawiała Joanna Kiwilszo
|