Święta, Święta

Święty Mikołaj ma bardzo mało czasu, żeby rozdać prezenty wszystkim dzieciom na całym świecie. Dlatego w niektórych krajach wyręczają go zastępcy. W Szwecji jest to „gwiazdkowy człowieczek” z siwą brodą, w zielonym płaszczu i sabotach. W Hiszpanii maluchom dary przynoszą Trzej Królowie w dzień swojego święta (6 stycznia). W tym samym czasie małym Włochom podarki dostarcza czarownica Befana. W Brazylii i Francji działa Ojciec Boże Narodzenie. Dzieci w Austrii obdarowuje Jezusek. Prezenty są najczęściej, oczywiście, spełnieniem marzeń, ale uwaga! niegrzeczne dzieciaki zamiast upominków mogą dostać klapsa (we Francji), rózgę (w Polsce), surowego ziemniaka (w Holandii) albo kawałek węgla (we Włoszech).

Nikt naprawdę nie wie, gdzie mieszka Mikołaj, choć przed kilkunastu laty minister spraw zagranicznych Finlandii uroczyście dał mu w posiadanie Laponię. Jednak część Duńczyków twierdzi, że domem świętego jest Grenlandia, a Norwegowie są zdania, że Mikołaj wybrał ich ojczyznę. Gdziekolwiek, daleko to jednak od Azji Mniejszej, w którym to miejscu przyszedł na świat biskup Myry. Prawdziwy Mikołaj (280 – 343 r.) był znacznie bardziej dyskretny od swojego kolegi. Prezenty rozdawał nocą i w przebraniu, aby obdarowani nie czuli się zakłopotani. Między ubogich rozdysponował też cały swój majątek. Do dziś jest patronem żeglarzy, panien bez posagu i, oczywiście, dzieci. W dawnej Polsce strzegł także ludzi przed wilkami.

Zanim jednak Mikołaj zastuka do naszych drzwi, przygotowujemy uroczystą kolację. Z wigilijną ucztą wiąże się szereg, nieco może dziś zapomnianych tradycji. Liczba gości zasiadających przy stole musiała być parzysta. Jak ognia bano się 13, bo wróżyła ona rychłą śmierć wśród biesiadników. Być może, przez analogię do ostatniej wieczerzy, na której zgromadziło się 12 apostołów i Jezus. Na czternastą osobę nie wahano się zaprosić nawet żebraka.

Liczba potraw natomiast powinna być nieparzysta, bo taka wróżyła urodzaj w przyszłym roku. Każdej należało spróbować, bo inaczej w nadchodzącym roku coś mogło biesiadników ominąć. Zatem arystokracja delektowała się 11 daniami, szlachta – 9, chłopi jadali najskromniej: 5 lub 7 dań. Cyfry te nie zostały wybrane przypadkowo: 7 było dni tygodnia, a 9 – chórów anielskich. W najbardziej zamożnych domach podawano aż tuzin potraw z ryb, bo tylu było apostołów. Szykowano np. zupę z karpia z rodzynkami, lina duszonego z chrzanem i sandacza po parysku z winem i pieczarkami. Wieczerza nie mogła obejść się bez opłatka, którym dzielono się również ze zwierzętami (aczkolwiek przygotowywano dla nich opłatki odrębne).

Dbano o zwierzęta gospodarskie w ten szczególny wieczór. W niektórych regionach naszego kraju pieczono dla bydła specjalny chleb, w innych wynoszono rybom hodowlanym kluski z makiem i częstowano psy resztkami ze stołu.

24 grudnia był dniem wróżebnym. Mawiano, że kto jaki jest w Wigilię, taki przez cały rok. Dlatego każdy starał się wstać wcześnie, dobrze pracować i nie kłócić się z najbliższymi. Panny i kawalerowie z niecierpliwością czekali na wieczór, kiedy spod obrusa wyciągali źdźbło siana. Zielone oznaczało szybki ślub, zwiędłe – długie czekanie na wesele, żółte – niestety, pozostawanie w bezżennym stanie do końca życia.

Snop siana stawiano również w rogu pomieszczenia, a zielone gałązki wieszano u powały. Gałęzie z drzew iglastych, zwane "podłaźniczkami", ozdobione były figurkami z piernika, jabłuszkami, a nawet wydmuszkami jaj (bo jajko jest symbolem życia). Dopiero później, dzięki naszym sąsiadom z zachodu, pojawiły się w domach choinki, w XIX wieku dekorowane świeczkami i pięknymi, szklanymi ozdobami.

Po Pasterce, na której musiała być przynajmniej jedna osoba z rodziny, odwiedzano się nawzajem, składając życzenia i obsypując gospodarzy zbożem na pomyślność.

Ludmiła Milc


Pierwsza wzmianka o Bożym Narodzeniu pochodzi z 354 r. Z tego też czasu pochodzi najwcześniejszy obrazek Dzieciątka Jezus z Matką Boską, wołem i osiołkiem, zachowany w katakumbach św. Sebastiana.
5872