Krucha, filigranowa blondynka. Kiedy mówi, z wyraźnym rosyjskim akcentem, jej głos brzmi zmysłowo - jest matowy i chropawy, kiedy śpiewa otwiera się bogactwo skali - w jej piosenkach jest żar i autentyczna pasja. Żanna Gierasimowa jest Polką z wyboru - niemal od razu pokochała swoją drugą ojczyznę. Na miejsce zamieszkania wybrała Pragę Północ. Jak sama mówi, jest to miejsce magiczne.
Żanna ukończyła studia teatralne w Kijowie i przez wiele lat była aktorką słynnego Moskiewskiego Teatru Stanisławskiego, a także dyrektorem Rosyjskiego Towarzystwa Teatralnego. Stworzyła niezapomnianą kreację w „Krzesłach” Eugene Ionesco. Sam autor powiedział, że moskiewska inscenizacja sztuki jest jedną z lepszych na świecie. Zaprosił zespół na występy do Francji - władze nie wyraziły zgody na wyjazd artystów. „Krzesła” odniosły ogromne sukcesy i pobudziły moskiewskie elity intelektualne, ale inscenizacja zbyt śmiało wkroczyła w sowiecką rzeczywistość i spektakl był grany poza wiedzą i kontrolą władz, co w konsekwencji sprowadziło na zespół represje - aresztowania, tzw. psychuszki i zakaz pracy. Aktorzy nie poddali się - walczyli i sztuka weszła oficjalnie na deski Moskiewskiego Teatru Stanisławskiego. „Krzesła” Ionesco były grane na gościnnych występach w całej Rosji i w Europie.
Na początku lat dziewięćdziesiątych Żanna Gierasimowa po raz pierwszy znalazła się w Polsce. - Dwóch młodych polskich reżyserów przyjechało do Moskwy robić film o rosyjskich artystach. Byłam jedną z bohaterek tego filmu. Któryś z reżyserów zaprosił mnie do Polski. Przyjechałam na kilka tygodni. Przez ten czas zdążyłam zwiedzić kraj, podróżując autostopem, nawiązałam kontakty z polskimi teatrami - m.in. dzięki temu nasz zespół wystąpił z przedstawieniem na festiwalu w Łodzi, graliśmy „Krzesła” również w innych miastach. Pamiętam, że byłam porażona odbiorem spektaklu przez polską publiczność - tak wyrobionego i świadomego widza nie udało mi się spotkać w innych krajach. A przecież była jeszcze bariera językowa - graliśmy po rosyjsku - mówi artystka. Wątek polski pojawiał się teraz w jej życiu coraz częściej. Na kolacji w moskiewskim mieszkaniu aktorki gościł biznesmen z Krakowa. W pewnym momencie Żanna wzięła do rąk gitarę i zaczęła śpiewać. Krakowianin tak zachwycił się jej oryginalnym głosem, że zaproponował nagranie płyty. - Byłam bardzo zaskoczona, zaoferował mi 5 tys. dolarów na nagranie. Trudno było nie skorzystać z takiej propozycji. Postanowiłam przygotować materiał - część piosenek napisałam sama, część napisali dla mnie rosyjscy kompozytorzy do tekstów rosyjskich poetów. Przyjechałam do Krakowa i otrzymałam propozycję zaśpiewania recitalu w Piwnicy pod Baranami razem z Leszkiem Wójtowiczem. Przed pierwszym występem nogi miałam jak z waty, ale gdybym wtedy wiedziała czym tak naprawdę jest dla Krakowian Piwnica pod Baranami chyba w ogóle nie wyszłabym na scenę. Po dwóch latach Piwnica dała mi szansę śpiewania samodzielnych recitali. Śpiewanie i praca w Polsce pochłaniały mi tak wiele czasu, że musiałam wybrać między teatrem a estradą. Zdecydowałam się na to ostatnie, mając świadomość, że przecież nie jest to ostateczne zerwanie z aktorstwem. Piosenki, które wykonuję, są jak najbardziej aktorskie. W 1995 roku zrezygnowałam z pracy w Moskiewskim Teatrze Stanisławskiego i właściwie w tym momencie podjęłam decyzję o większym zaangażowaniu się w życie artystyczne w Polsce - mówi Żanna Gierasimowa. Od tej chwili jej życie nabrało przyspieszenia. Na początku 1996 roku podpisała kontrakt na występy w Teatrze Rampa. Nie dało się już mieszkać jedną nogą w Moskwie drugą w Warszawie. - Sprzedałam więc swoje moskiewskie mieszkanie i przeniosłam się do Warszawy. Niedługo potem wyszłam za mąż za Polaka. Znaliśmy się dłuższy czas, było nam ze sobą dobrze. Choć mąż jest prawnikiem, rozumie odmienność życia artystów, sam zresztą uczył się gry na skrzypcach - mówi artystka.
Jej recitale to właściwie mini spektakle. Starannie wyreżyserowane, przygotowane z dbałością o rekwizyt, stopniujące dramaturgię. Artystka śpiewa z wielką ekspresją, bardzo umiejętnie oddając skrajne czasem stany ducha. Utwory są ciekawie, a często zaskakująco zaaranżowane ocierając się o jazzrock czy country. Artystce towarzyszą znakomici polscy muzycy - grający niegdyś z Marylą Rodowicz Florian Ciborowski (gitara, skrzypce, mandolina, harmonijka ustna, flet), Mirosław Kozak (gitara, akordeon), Radosław Laddy (instrumenty klawiszowe) i Artur Bakuła (gitara basowa, trąbka). Żanna Gierasimowa występowała m.in. w Teatrze Ateneum, Teatrze Małym, Teatrze Rampa, w Starej Prochowni, WOK, w krakowskich Piwnicy pod Baranami, Loch Kamelott, Wiśniowym Sadzie i w zakopiańskim Teatrze Witkacego. W Polsce i we Francji nagrała płyty CD, zagrała w filmie Franciszka Trzeciaka „W cieniu szczura, w oku ptaka”.
Mieszkanie Żanny Gierasimowej jest nieduże, ale w każdym detalu czuje się rękę artystki. Ściany są pełne jej niezwykle pięknych obrazów. Trochę ekspresjonistyczne, trochę impresjonistyczne, niektóre romantyczne, z secesyjnymi elementami. - 2,5 roku temu, wbrew mężowi, który trochę obawiał się Pragi zdecydowałam o kupnie mieszkania właśnie w tym miejscu, które jest mi szczególnie bliskie. A jeśli chodzi o malowanie? To przyszło zupełnie nagle, jakieś dwadzieścia lat temu. Nigdy nie uczyłam się rysunku ani malarstwa - jestem zupełną amatorką. Kiedy przyjaciółka malarka zobaczyła moje pierwsze próby namówiła mnie na ich pokazanie profesjonalistom. Efekt był taki, że przyjęto mnie do Międzynarodowej Federacji Plastyków. Udało mi się zorganizować kilka wystaw, sporo obrazów sprzedaję, robię portrety na zamówienie. Samą mnie to zaskakuje, bo kiedy siadam do płótna nie mam żadnej koncepcji. Stawiam pierwszą smugę farby i już wiem co powstanie - uśmiecha się artystka. Na nocnej szafce wykonana przez Żannę delikatna płaskorzeźba, na łuku drzwi ścienne malowidło, koronkowa zasłona, pastelowe suche bukiety, staroświecka lampka. Pod antresolą udało się wygospodarować kącik na mini pracownię komputerową. Tutaj pracuje nad tłumaczeniami. - To jeszcze jedna moja pasja. Nawiązałam kontakt ze Związkiem Literatów Polskich i tłumaczę na rosyjski polskich pisarzy. Bardzo lubię to robić, druga strona jest ze mnie zadowolona, więc tym bardziej się cieszę.
Żanny Gierasimowej można posłuchać w każdy piątek w kawiarni Batavia przy Jagiellońskiej. - To wspaniałe miejsce, zaaranżowane na wzór francuskich muzycznych kafejek. Właściciele są moimi przyjaciółmi, to ludzie niezwykle otwarci. Stworzyli na Pradze oazę sztuki. Bardzo lubię tam śpiewać, bo tam mam poczucie bardzo bliskiego kontaktu, wręcz emocjonalnej więzi z publicznością. Cieszę się, że ludzie, którzy tam trafią na koncert, wracają - i to nie raz. Byłam szczęśliwa, gdy pewnego wieczoru nieznane do tej pory piosenki, które tam wykonywałam zyskały nieoczekiwane, wzruszające wsparcie we wspólnym śpiewaniu. Tam czuję, że mam do spełnienia misję, bo tak traktuję swój zawód. Uważam, że jeśli choć jedna osoba wyjdzie z koncertu wzruszona, pocieszona, z chęcią życia - to moja misja ma sens - mówi Żanna Gierasimowa.
W październiku artystka wystąpi przed wielką stołeczną widownią w Sali Kongresowej.
Notowała Elżbieta Gutowska
Żeby powiększyć miniaturę kliknij na niej